Nie będzie informacji szefa MSWiA ws. śmierci 34‑latka z Lubina
W czwartek Sejm głosował nad wprowadzeniem do porządku obrad informacji szefa MSWiA na temat działań policji dotyczących zatrzymania 34-letniego Bartosza Sokołowskiego. Mężczyzna zmarł podczas interwencji z 6 sierpnia. Głosami PiS wniosek został jednak odrzucony.
Informacji w sprawie policyjnej informacji domagało 199 posłów, przeciwnych było 220, a wstrzymała się jedna osoba.
Tragedia w Lubinie
Do tragicznej w skutkach interwencji policyjnej doszło 6 sierpnia tuż obok miejsca zamieszkania 34-letniego mężczyzny. Policję na miejsce wezwała jego matka po tym, jak wróciwszy nad ranem do domu, zaczął rzucać w okno kamykami, by ktoś otworzył mu drzwi. Jak przyznali później rodzice zmarłego, było on uzależniony od narkotyków.
Na miejsce przyjechali funkcjonariusze i rozpoczęła się interwencja, którą w całości nagrali mieszkańcy sąsiedniego bloku. Na filmie widać jak policjanci próbują przez kilka minut obezwładnić mężczyznę, który krzyczał i starał się im wyrwać. W pewnym momencie mężczyznę unieruchomić próbowało trzech mundurowych i obecny na miejscu mężczyzna w białej bluzie. Policjanci chcieli umieścić zatrzymanego w radiowozie, to się jednak nie powiodło. Na nagraniu widać jak w pewnym momencie powalony na ziemię Bartosz Sokołowski przestaje się ruszać.
Na miejsce wezwany został zespół ratownictwa medycznego. Policja twierdziła, że zatrzymany mężczyzna żył w momencie przekazywania go medykom. Tej wersji zaprzeczają jednak rozmowy, do których dotarły media. Wskazują one, że Bartosz Sokołowski zmarł, zanim ci pojawili się na miejscu.
Policja na śmierć mogły mieć wpływ narkotyki
Sprawa interwencji w Lubinie wywołała bardzo duże emocje opinii publicznej. Rodzice zmarłego oskarżyli interweniujących policjantów o doprowadzenie do śmierci ich syna. Policja twierdziła jednak, że do śmierci mężczyzny mogły doprowadzić zażyte przez niego narkotyki.
- Badania toksykologiczne stwierdziły duże ilości różnego rodzaju narkotyków w krwi, moczu i wątrobie, które mogły mieć wpływ na zgon, konkretnie zaprzestanie pracy serca u tego chłopaka - komentował wyniki sekcji zwłok 34-latka rzecznik KGP Mariusz Ciarka.
Tej wersji zaprzeczała jednak pełnomocniczka rodziców zmarłego, którzy zdecydowali się na przeprowadzenie dodatkowej sekcji zwłok w Czechach. - Policja prowadziła narrację, że Bartek zmarł z powodu narkotyków. Dzięki opinii czeskiej mamy pewność, że to nieprawda. Stwierdzili oni obecność narkotyków, ale z pewnością substancje psychoaktywne nie mogły doprowadzić do zgonu - przekazała mecenas Renata Kolerska.