"Nechęć do konstytucji UE to skutek braku przywódców"
Głównym powodem niechęci Francuzów i innych
europejskich narodów do konstytucji Unii Europejskiej jest brak w
Europie popularnych przywódców, którzy rozwialiby obawy obywateli
przed integracją - twierdzi niemiecki dziennik "Sueddeutsche
Zeitung".
30.04.2005 | aktual.: 30.04.2005 13:12
W opublikowanym w sobotę komentarzu, jego autor zwraca uwagę na fakt, że w Unii Europejskiej nadal trwa "szok po rozszerzeniu" i że wspólnota do dziś nie "przetrawiła" dokonanego rok temu przyjęcia dziesięciu nowych krajów. Lęk przed dominacją obcych, zaburzenia na rynku pracy, zmiana politycznego układu sił - wszystko to nadwerężyło polityczne instytucje i zwykłych obywateli - ocenia gazeta.
Zdaniem "SZ", problemy w polityce wewnętrznej, bezrobocie i cięcia socjalne podsycają wrażenie, że rozszerzenie UE było "bardziej szkodliwe niż korzystne", zaś dalsze tury rozszerzenia o Bułgarię, Rumunię, Turcję i kraje zachodnich Bałkanów mogą okazać się ponad siły Europy. Wzrasta poczucie, że proces ten zahamować można jedynie za pomocą prostych sposobów, takich jak zamknięcie granic, dawanie miejsc pracy własnym obywatelom, zablokowanie wejścia Turcji do Unii. "Głosowanie nad konstytucją jest dogodną okazją do wyrażenie za pomocą krzyżyka swego niezadowolenia" - czytamy.
Główną przyczyną frustracji jest jednak brak przywódców, którzy byliby w stanie "rozwiać obawy przed ograniczeniem roli państwa i likwidacją granic" - podkreśla komentator. Jego zdaniem, prezydent Francji Jacques Chirac pokazuje codziennie, że "przekroczył już najwyższy punkt swojej kariery" i prowadzi walkę o polityczne przetrwanie z przedstawicielami młodszego pokolenia.
Premier Wielkiej Brytanii Tony Blair zużył wskutek "wpadki w Iraku" swój polityczny kapitał, który przydałby się teraz do przeforsowania nowoczesnej europejskiej polityki.
W Niemczech kanclerz Gerhard Schroeder rozstrzygnął na swoją korzyść konflikt z ministrem spraw zagranicznych o prawo do wyznaczania kierunku polityki zagranicznej. Kanclerz sięga czasami po kartę "neonarodową" - stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, poluzowanie Paktu Stabilizacji, tworzenie zmiennych sojuszy międzynarodowych, a czasami występuje w roli zwolennika "bezgranicznej integracji" - jak w przypadku negocjacji akcesyjnych z Turcją.
"Obywatele czują instynktownie, że znaleźli się w punkcie zwrotnym. Europa zbliża się do jednego z tych momentów w swojej historii, które decydują o jej losie" - czytamy.
Zdaniem gazety narodowe parlamenty i rządy utraciły suwerenność, zaś w zamian, państwa otrzymały wolność i siłę we wspólnocie. "Ani Chirac, ani Schroeder, ani (premier Holandii Jan Peter) Balkenende, ani też (prezydent Polski Aleksander) Kwaśniewski nie wyjaśnili swoim wyborcom, jakie korzyści przyniesie im ta transakcja. Ludziom zabrano kawałek ich narodowej tożsamości, a w zamian otrzymali ponad 500 stron papieru. Być może jest to dobra wymiana, jednak cztery tygodnie mogą nie wystarczyć, aby ludzie to zrozumieli" - czytamy w konkluzji komentarza.
Jacek Lepiarz