Nawrocki, Ukraina i głupia wypowiedź [OPINIA]

Czy głupia wypowiedź może przynieść politykowi zyski sondażowe? Oczywiście, że tak. Ostatnim przykładem jest Karol Nawrocki i jego opinia, że dopóki Ukraina nie przyzna się do Rzezi Wołyńskiej i nie pozwoli na masowe ekshumacje jej ofiar, nie może zostać członkiem NATO i Unii Europejskiej - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski.

Nie milkną echa po kontrowersyjnej wypowiedzi Karola Nawrockiego
Nie milkną echa po kontrowersyjnej wypowiedzi Karola Nawrockiego
Źródło zdjęć: © East News | Wojciech Strozyk/REPORTER
Marek Migalski

- Dziś nie widzę Ukrainy w żadnej strukturze - ani w Unii Europejskiej, ani w NATO - do momentu rozstrzygnięcia tak ważnych dla Polaków spraw cywilizacyjnych. Nie może być częścią międzynarodowych sojuszy państwo, które nie jest w stanie rozliczyć się z bardzo brutalnej zbrodni na 120 tys. swoich sąsiadów - stwierdził Karol Nawrocki w rozmowie z Polsat News.

Zacznijmy od tego, dlaczego ta wypowiedź jest głupia? Bo przedkłada symboliczne gesty nad realne interesy Rzeczpospolitej i jej obywateli. Sprawy upamiętniania pomordowanych Polek i Polaków są ważne, ale ważniejsze są rzeczywiste bezpieczeństwo i dobrobyt żyjących. Wiem, że brzmi to brutalnie i cynicznie, ale władza kierująca się innymi względami (na przykład prawdą historyczną) niż konkretne interesy obecnie i w przyszłości żyjących obywateli, powinna być zmieniona. Polityka to nie seminarium historyczne, lecz stała troska o dobrostan żyjących, a nie umarłych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

Lubnauer o Nawrockim: Wiem, że nie odróżnia chomika od myszoskoczka

Mówiąc krótko – można być za lub przeciw obecności Ukrainy w strukturach zachodnich, ale argumentami branymi pod uwagę powinny być realne oczekiwane zyski dla Polski i Polaków, a nie zaszłości historyczne. Jeśli członkostwo naszego wschodniego sąsiada w NATO i w UE jest w naszym interesie, powinien się tam znaleźć bez względu na to, co jego elity mówią o UPA lub Banderze.

Jeśli zaś Polska miałaby stracić na wejściu Ukrainy do tych organizacji, to nawet jeśli cała klasa polityczna Ukrainy potępiałaby banderowców i przepraszała za Wołyń, powinniśmy zablokować proces akcesji tego państwa z Sojuszem Północnoatlantyckim i strukturami unijnymi. Na tym polega polityka. Koniec, kropka.

Zyski sondażowe

Czas zatem wyjaśnić drugą część mojej tezy: że głupia wypowiedź może jednak przynosić zyski sondażowe jej autorowi. Otóż Nawrocki nie popełnił politycznego błędu, mówiąc to, co powiedział. Dlaczego? Bo na pewno zyskał dzięki temu kilka procent w sondażach. I to ze strony tych, którzy będą decydować o losach drugiej tury wyborów prezydenckich.

Bo pomyślmy, komu najbardziej jego słowa mogły przypaść do gustu? Jaki elektorat jest w Polsce najbardziej antyukraiński? To wyborcy Konfederacji. A to oni, obok zwolenników Szymona Hołowni, zdecydują w drugiej turze o tym, kto będzie przez następne pięć lat głową naszego państwa. Słowa kandydata PiS musiały się im spodobać i zapadną w ich pamięć. Zwłaszcza że przyczynił się do tego… Donald Tusk. Oraz ukraińskie MSZ.

Z zupełnie niezrozumiałych dla mnie względów premier postanowił odnieść się na "X" do słów Nawrockiego i je skrytykować. Tym samym rozpowszechnił je i sprawił, że o wiele więcej osób o nich usłyszało. Po co? Nie wiem. Ktoś chyba źle podpowiedział szefowi PO lub on sam uznał (błędnie), że to fajna okazja do dowalenia kandydatowi PiS. Tyle tylko, że tym samym wzmocnił jego przekaz, który musi spodobać się wielu wyborcom, zwłaszcza wyborcom Sławomira Mentzena.

Zyski polityczne

Jakby tego było mało, do "dyskusji" włączyło się ukraińskie ministerstwo spraw zagranicznych, które wydało komunikat ostro potępiający wypowiedź szefa IPN. Efekt? Ten sam, co w przypadku wpisu Tuska – rozpowszechnienie słów Nawrockiego.

Jak widać, głupia wypowiedź może przynosić zyski polityczne. Ale one nie odnoszą się tylko do elektoratu Konfederacji, choć w tym przypadku będą bezpośrednie i oczywiste. Postawienie bowiem znaku zapytania w kontekście członkostwa Ukrainy w UE i – zwłaszcza – w NATO może zyskiwać uznanie w coraz szerszych kręgach społecznych, nie tylko na skrajnej prawicy.

Bo to prawdziwy dylemat – czy powinno wejść do Sojuszu państwo będące de facto w stanie wojny z drugim największym mocarstwem nuklearnym świata? Czy jesteśmy gotowi do wysłania polskich żołnierzy i wypowiedzenia wojny Rosji, jeśli wymagać tego będzie artykuł piąty Traktatu NATO? Jakie będą skutki gospodarcze przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej i czy aby wszystkie będą dla nas korzystne?

Te pytania mogą słusznie zadawać sobie nie tylko nacjonaliści spod znaku Grzegorza Brauna czy Janusza Kowalskiego, ale także zwykli obywatele. Ci obywatele, którzy za cztery miesiące pojawią się w lokalach wyborczych, by zdecydować o tym, kto będzie naszym nowym prezydentem.

Na razie ich obawy przed wciągnięciem Polski do wojny lub przed zalewem polskiego rynku tanimi ukraińskimi produktami koił tylko Mentzen. Od kilku dni mogą z sympatią spoglądać w kierunku Nawrockiego. Z jakiego powodu? Jego głupiej wypowiedzi. Czyż nie dowodzi to, że formułowanie niemądrych opinii czasami pomaga w polityce?

Dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski

Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego, byłym europosłem (2009-2014), wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".

Źródło artykułu:WP Opinie
karol nawrockiukrainadonald tusk
Wybrane dla Ciebie