ŚwiatNaukowiec skazany za szpiegostwo wyszedł na wolność

Naukowiec skazany za szpiegostwo wyszedł na wolność

Skazany za szpiegostwo na rzecz Chin rosyjski fizyk Walentin Daniłow, który według obrońców praw człowieka padł ofiarą rządowych represji wobec naukowców, został w sobotę przedterminowo zwolniony z więzienia, gdzie spędził 9 lat.

Orzeczenie o anulowaniu reszty kary sąd wydał jeszcze 13 listopada.

Na konferencji prasowej w Krasnojarsku Daniłow zapowiedział, że wystąpi z pozwem do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka jako osoba niewinnie skazana. "Nikt mnie do tej pory nie poinformował, jakie tajemnice były w moim posiadaniu" - zaznaczył.

Daniłow, profesor uniwersytetu technicznego w Krasnojarsku, został aresztowany w lutym 2001 roku. Konsekwentnie deklarował swą niewinność, wskazując, że udostępnione przez niego Chińczykom materiały nie były tajne i część z nich opublikował w magazynach naukowych. Przypominał również, że otrzymał oficjalną zgodę na zawarcie ze stroną chińską umowy dotyczącej zbudowania aparatury do modelowania wpływu środowiska kosmicznego na satelity.

Po zatrzymaniu Daniłow spędził 18 miesięcy w areszcie śledczym, po czym pozwolono mu odpowiadać z wolnej stopy. W grudniu 2003 roku został uniewinniony, co odebrano jako policzek dla prowadzącej sprawę Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB)
. Od wyroku odwołała się prokuratura, twierdząc, że obrona naukowca "próbowała wpływać na przysięgłych". Do stanowiska tego przychylił się Sąd Najwyższy, który nakazał powtórny proces z innym składem sędziowskim.

Ostatecznie Daniłowa skazano w listopadzie 2004 roku na 14 lat więzienia za przekazanie "obcemu mocarstwu" tajnych informacji o strategicznym dla kraju znaczeniu. W sentencji wyroku wyraz "Chiny" w ogóle nie występował. Później Sąd Najwyższy zmniejszył wymiar kary o jeden rok.

Obrońcy praw człowieka od dawna domagali się zwolnienia Daniłowa, przedstawiając jego przypadek jako element prowadzonej przez FSB kampanii zastraszania naukowców. W jej ramach szereg akademików znalazło się w więzieniach.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)