Nauczyciele narzekają po strajku. Broniarz chce przyspieszenia podwyżek
Strajkujący nauczyciele skarżą się, że przez protest otrzymali bardzo niskie pensje. Lider ZNP Sławomir Broniarz mówi wręcz o "ogromnej wyrwie w budżetach" pedagogów i chce, by samorządy przyspieszyły podnoszenie wynagrodzeń.
Strajk nauczycieli zakończył się dla wielu protestujących poważnymi problemami finansowymi. Zgodnie z prawem, za okres gdy nie wywiązywali się ze swoich obowiązków służbowych, nie należały im się wynagrodzenia.
"Dostałem 777 zł" - grzmiał jeden z nauczycieli i pytał, jak ma "przeżyć" za taką kwotę do końca miesiąca. Byli jednak i tacy, którzy na początku maja dostali przelew na kwotę 355 złotych.
- Trwa walka o rekompensaty dla nauczycieli biorących udział w strajku - przyznał podczas zorganizowanej we wtorek konferencji prasowej lider strajku i szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.
- Niestety wiele samorządów terytorialnych odnosi się do tego zupełnie inaczej niż padało w zapowiedziach. To jest rzecz, która powoduje narastanie emocji - zaznaczył.
Broniarz poinformował, że ZNP chce w związku z tym przygotować projekt uchwały, który "powinien być przedmiotem dyskusji na każdej sesji rady gminy czy powiatu".
- Uchwała ma zmierzać do tego, by w oparciu o przepisy Karty nauczyciela, od 1 czerwca samorząd terytorialny nauczycielom pracującym na ich terenie, podniósł wynagrodzenie zasadnicze o 9,6 pp., to jest dokładnie o wskaźnik wzrostu płac, który będziemy mieli od 1 września bieżącego roku - zaznaczył.
Wyższe pieniądze, które rząd Mateusza Morawieckiego obiecał za 4 miesiące, Sławomir Broniarz chciałby zobaczyć na kontach nauczycieli już teraz.
- Samorządy mają takie prawo i mają takie możliwości. Jedynym znakiem zapytania jest wola do podjęcia takich decyzji - stwierdził.
Lider strajku nauczycieli poinformował, że wzrost wynagrodzeń oznaczałby większe pensje: o 243 zł dla stażystów i 334 zł dla nauczycieli dyplomowanych.