NATO: szykuje się wielka bitwa w Donbasie
Szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba naciska na NATO w sprawie przyspieszenia dostaw broni. – Albo pomożecie nam teraz albo będzie za późno – apelował w Brukseli. – Spodziewamy się wielkiej bitwy w Donbasie. Nie dostrzegamy żadnych oznak, że prezydent Putin zmienił swój generalny cel – przestrzegał jednocześnie Stoltenberg.
07.04.2022 | aktual.: 07.04.2022 21:38
Wojna w Ukrainie była w czwartek głównym tematem posiedzenia ministrów spraw zagranicznych krajów NATO, na które zaproszono szefa ukraińskiej dyplomacji Dmytra Kułebę. – Mój program jest bardzo prosty. Znajdują się w nim tylko trzy punkty. Broń, broń i jeszcze raz broń – powiedział Kułeba tuż przed wejściem na obrady w Brukseli. Przekonywał, że "im więcej broni Ukraina teraz otrzyma, tym więcej istnień ludzkich zostanie uratowanych".
– I wtedy nie będzie kolejnych Buczy – podkreślał Kułeba, nawiązując do podkijowskiego miasta, skąd od kilku dni dochodzą dramatyczne świadectwa o mordowaniu cywilów, nim wycofała się stamtąd armia rosyjska.
Ostrożność Sojuszu
NATO-wscy ministrowie dyskutowali dziś w Brukseli, do jakiego stopnia dostawy broni do Ukrainy powinny być koordynowane przez Sojusz Północnoatlantycki, a do jakiego stopnia pozostawić do tylko w dziedzinie dwustronnych relacji Kijowa z poszczególnymi krajami NATO. – I w tej kwestii nie ma rozstrzygnięcia – powiedział po obradach minister Zbigniew Rau.
Bardziej wprost ujął to Kułeba, który powiedział dziennikarzom, że nie widzi teraz dużych szans na pomoc pod auspicjami NATO. – Nie jestem optymistyczny co do tego, że NATO jako całość dostarczy Ukrainie niezbędną broń w przewidywalnej przyszłości. Obecnie NATO jako instytucja zachęca sojuszników, którzy są gotowi pomóc, aby pomogli. I to wszystko – powiedział Ukrainiec.
Sojusz Północnoatlantycki, również ze względu na różny poziom "ostrożności" swych krajów członkowskich (m.in. Węgier), stara się unikać zaangażowania we wsparcie wojskowe dla Kijowa jako cała organizacja. Ponadto NATO podkreśla, że nie jest zaangażowane ani w koordynację, ani przekazywanie jakichkolwiek informacji wywiadowczych wymienianych z Kijowem, które mogłyby pomóc ukraińskim siłom zbrojnym w obronie.
Jednak państwa Sojuszu mogą samodzielnie podejmować takie decyzje, a władze USA już przed kilkunastu dniami potwierdziły dziennikarzom, że Waszyngton dzieli się informacjami wywiadowczymi z Kijowem.
USA przekonują, że nie dostarczają danych, które umożliwiłyby namierzanie rosyjskich celów "w czasie rzeczywistym". W tych zastrzeżeniach ze strony USA chodzi o obawy o uznanie przez Moskwę za stronę współwalczącą w Ukrainie z Rosjanami. Podobne obawy są powodem szczegółowych roztrząsań różnic między bronią defensywną (tylko taka jest opłacana z unijnej kasy w ramach pomocy dla Kijowa) a bronią ofensywną.
– Jeśli chodzi o Ukrainę, nie powinno się teraz czynić się takich rozróżnień. Każda broń użyta na terytorium Ukrainy przez armię ukraińską przeciwko obcemu agresorowi jest z definicji bronią defensywną. Tak więc to rozróżnienie między bronią defensywną a ofensywną nie ma żadnego sensu, jeśli chodzi o sytuację w moim kraju – przekonywał dziś Kułeba.
Jednak dyplomata jednego z większych europejskich krajów NATO przekonuje, że przekroczenie granicy "broń defensywna czy ofensywa" w dostawach do Ukrainy byłoby łatwiejsze, gdyby adwersarzem nie był "kraj z arsenałem atomowym i przywódcą skłonnym do ogromnego ryzyka".
Bitwa o Donbas
Jakiej broni Kijów oczekuje teraz od Zachodu? – Samoloty, przeciwokrętowe pociski rakietowe, pojazdy opancerzone, ciężkie systemy obrony powietrznej… – wymieniał dziś Ukrainiec. A Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO, podkreślał, że członkowie Sojuszu zwiększają pomoc m.in. w zakresie systemów obrony powietrznej czy też broni przeciwpancernej.
– Spodziewamy się wielkiej bitwy w Donbasie. Nie dostrzegamy żadnych oznak, że prezydent Putin zmienił swój generalny cel, jakim jest wzięcie Ukrainy pod kontrolę i osiągnięcie znaczących zwycięstw militarnych na polu bitwy – przestrzegał dziś Stoltenberg.
Zachodnie rządy początkowo spodziewały się, że Kijów upadnie w ciągu kilku dni, i dlatego wyposażyły ukraińskie wojsko głównie w rakiety odpalane z ramienia, takie jak Javelin albo Stinger, które mogą być używane przez małe jednostki powstańcze. Jednak ukraińska armia zdołała pokonać siły rosyjskie w okolicach Kijowa w zakrojonej na szeroką skalę wojnie prowadzonej tradycyjnymi metodami, wykorzystując artylerię dalekiego zasięgu, czołgi i samoloty. A obecnie będzie się starać powstrzymać Rosjan we wschodnim Donbasie i odzyskać zajęte przez Rosję tereny na południu kraju, co – jak ustawicznie podkreśla prezydent Ukrainy Wołodymyr Zieleński – będzie niemożliwe bez stałych dostaw broni ciężkiej z Zachodu.
Dziś żaden z ministrów NATO nie chciał mówić publicznie o szczegółach pomocy militarnej dla Ukrainy. Jednak Czechy, jak przed kilku dniami poinformowała m.in. agencja Reutera, a Praga dotąd nie zaprzeczyła, miały wysłać na Ukrainę już kilkanaście czołgów konstrukcji radzieckiej (a także m.in. haubice i wozy bojowe). Ponadto Czechy i Słowacja – według nieoficjalnych informacji – mają rozważać przyjmowanie ukraińskiego sprzętu wojskowego do serwisowania, naprawy i modernizacji w swych zakładach wojskowych.
Tekst DW autorstwa Tomasza Bieleckiego