NATO na drodze do zażegnania sporu o wsparcie Turcji
NATO podjęło nową próbę przełamania impasu w sprawie dodatkowej ochrony Turcji na wypadek wojny w Iraku.
16.02.2003 | aktual.: 16.02.2003 14:55
Na spotkaniu Komitetu Planowania Obronnego NATO w niedzielę przed południem 18 państw Sojuszu - bez Francji - omawiało belgijską propozycję przezwyciężenia rozbieżności w tej kwestii. Po trzech godzinach Komitet przerwał obrady, by dać czas na konsultacje przedstawicieli państw członkowskich ze swymi stolicami. Obrady zostały wznowione po południu.
Przed spotkaniem Komitetu przedstawiciele Sojuszu po raz pierwszy od kilku dni byli dobrej myśli. Powodem optymizmu był fakt, że z inicjatywą zwołania obrad Komitetu Obronnego NATO wyszła Belgia - obok Francji i Niemiec - jedno z trzech państw członkowskich, które zawetowały w poprzedni poniedziałek decyzję w tej sprawie.
Źródła w Kwaterze Głównej wyrażały nadzieję, że jeśli komitet znajdzie rozwiązanie, zaraz potem - jeszcze w niedzielę lub ewentualnie w poniedziałek - mogłaby się zebrać Rada (ambasadorów) NATO, żeby zatwierdzić "tę część porozumienia, która wymaga politycznej zgody całego sojuszu".
W komitecie nie ma reprezentanta Francji, która nie należy do struktur wojskowych NATO. Pozwalałoby to podjąć bez jej udziału decyzje dotyczące aspektów wojskowych pomocy dla Turcji.
Takie pominięcie Paryża mogłoby mu odpowiadać, gdyż zwalniałoby go z odpowiedzialności i mógłby mówić, że "nie przyłożył do tego ręki". Z drugiej strony, zwołanie Rady NATO z udziałem ambasadora Francji pokazywałoby, że nie została całkowicie zignorowana przez sojuszników.
Praktycznym efektem tych wszystkich manewrów byłyby trzy posunięcia, o które od dawna zabiega Turcja przy wsparciu Stanów Zjednoczonych, Polski i pozostałych sojuszników poza Belgią, Francją i Niemcami.
Na znak solidarności z Ankarą NATO wysłałoby na Środkowy Wschód samoloty wyposażone w systemy wczesnego ostrzegania AWACS, żeby obserwowały turecką przestrzeń powietrzną oraz zgodziłoby się, żeby sojusznicy, posiadający pociski przeciwrakietowe typu Patriot i jednostki wyspecjalizowane w zwalczaniu ataków biologicznych i chemicznych, rozmieścili je na terytorium Turcji.
Zgłoszenie nowych "poprawek" do tekstu decyzji, który już ewoluował przez miniony tydzień, zapowiedział w sobotę wieczorem premier Belgii Guy Verhofstadt po nadzwyczajnej naradzie ze swoimi kluczowymi ministrami.
Znajdujący się pod ogromną presją większości sojuszników Verhofstadt oznajmił, że Belgia poprze wsparcie wojskowe Turcji, jeśli będzie pewna, że nie przyczyni się to do wybuchu wojny z Irakiem i nie wciągnie w nią NATO.
"Mój kraj chce przede wszystkim zapobiec temu, żeby ta decyzja stanowiła krok w kierunku wojny" - powiedział premier Belgii w sobotę wieczorem. "Musi być jasne, że ta decyzja nie pociągnie za sobą zaangażowania NATO w operację zbrojną przeciwko Irakowi".
Wcześniej Waszyngton domagał się także od sojuszników z NATO gestów solidarności wobec siebie. Polegałyby między innymi na tym, że zadeklarowaliby oni gotowość do zastąpienia własnymi żołnierzami ochrony amerykańskich baz w Niemczech i amerykańskich jednostek na Bałkanach przerzucanych na Środkowy Wschód.
Belgia, Francja i Niemcy uznały, że zbyt wyraźnie wciągałoby to sojusz w przygotowania do interwencji zbrojnej w Iraku. Sekretarz generalny NATO George Robertson zaproponował wtedy, żeby ograniczyć się na razie do posunięć, bezpośrednio wspierających Turcję, ale nie pomogło to od razu odblokować decyzji.
Trzy kraje dawały kilkakrotnie do zrozumienia, że nie cofną weta przed piątkowym raportem szefa inspektorów ONZ w Iraku Hansa Bliksa, żeby pokazać, że pierwszeństwo w całej sprawie należy się Radzie Bezpieczeństwa ONZ, a nie NATO. (an)