Taktyka Rosjan rozpracowana. Natarcie na południe ma odciąć Odessę
Siły rosyjskie chcą ominąć miasto na północy i znaleźć inną drogę przez rzekę. Obejście Mikołajowa i połączenie się z oddziałami w rejonie Naddniestrza (zbuntowanej części Mołdawii) odcięłaby najważniejszy port Ukrainy, Odessę, zarówno na lądzie, jak i na morzu. Brytyjski "Guardian" prezentuje najnowszą analizę dotyczącą układu na froncie w Ukrainie, opierając się m.in. o ocenę emerytowanego generała z Australii.
Rosyjskie wojska, biorące udział w inwazji na Ukrainę, prawdopodobnie starają się ominąć Mikołajów. Natarcie ma dotrzeć do Buga i poprowadzić armię na Odessę, a następnie podążyć w kierunku miasta Zaporoże. Jak wskazuje analizujący posunięcia rosyjskiej armii "Guardian", jak dotąd Mikołajów oparł się szturmom sił Władimira Putina.
Znaczenie tego, co dzieje się w Ukrainie, przeanalizował także emerytowany australijski generał Mick Ryan, autor wielu książek poświęconych wojennym strategiom. Cytowany doświadczony wojskowy śledzi ruchy agresora i metody obrony zaatakowanej przez siły Władimira Putina Ukrainy i w mediach społecznościowych przekazuje swoje wnioski.
"Południowy teatr wojny jest istotnym elementem ogólnego projektu rosyjskiej kampanii w Ukrainie" - napisał Ryan, podkreślając znaczenie 13 ukraińskich portów morskich, które w 2021 roku wyeksportowały ponad 150 mln ton ładunków.
"I podczas, gdy wojna na północy i wschodzie przekształciła się w powolną i miażdżącą wojnę na wyczerpanie, wojna na południu była miejscem większego sukcesu operacyjnego dla atakujących sił rosyjskich" - zwrócił uwagę generał.
Zdaniem analityka, obrona Kijowa jest najważniejszym punktem strategii ukraińskich wojskowych. Rosjanie na południu odnoszą większe sukcesy niż na północnym wschodzie i północy. Stolica ma dla obrony Ukrainy wartość polityczną, logistyczną i kulturową.
Tymczasem to właśnie upadek Kijowa lub jego wynegocjowana kapitulacja jest kluczowym celem wojennym Rosji. Łatwo jednak miasta nie wezmą, choć byłoby mocną monetą przetargową w ewentualnych negocjacjach - wynika z analizy.
Według "Guardiana" po dwóch tygodniach wojny w Ukrainie rosyjskie wojsko "utknęło w martwym punkcie". Analitycy i zachodnie agencje wywiadowcze zauważają jednak znaki, że Rosjanie przygotowują się do ponownego szturmu na Kijów i przegrupowują siły wokół stolicy.
Natarcie na południe. Rozgryzają taktykę Rosjan
Agresorzy z Rosji uderzyli w szereg kluczowych centrów logistycznych i w centrum obrony przeciwlotniczej, która mogłaby wspierać obronę Kijowa. To dlatego zaatakowana została baza powietrzna w Winnicy, w którą uderzyło osiem pocisków manewrujących.
Natomiast w takich miastach jak Bucza i Irpień, w pobliżu największego skupiska sił rosyjskich, mieszkańcy zostali zmuszeni do ucieczki pod deszczem pocisków i rakiet. - Nie możemy nawet zebrać ciał, ponieważ ostrzał z ciężkiej broni nie zatrzymuje się ani w dzień, ani w nocy. Psy rozwlekają ciała po ulicach miasta. To koszmar - mówi burmistrz Bucza Anatol Fedoruk.
W tym rejonie siły wroga są przeważające. - Na jednego żołnierza Ukrainy mamy 10 żołnierzy rosyjskich, a na jeden ukraiński czołg mamy 50 czołgów rosyjskich - powiedział burmistrz stacji ABC News. Zaznaczył jednak, że przepaść w siłach się zmniejsza i nawet, jeśli siły rosyjskie wkroczą do miast, wszędzie spotkają się z zaciekłą obroną.
Jednym z najbardziej pesymistycznych komentatorów, wypowiadających się na temat zdolności Ukrainy do przeciwstawienia się rosyjskiemu atakowi, był Bill Roggio, redaktor "Long War Journal". "Podstawowym problemem, z jakim boryka się ukraińska armia od samego początku, jest to, że nie ma wystarczającej liczby sił, by obronić wszystkie linie natarcia. Rosjanie mają przewagę liczebną i są skłonni żonglować żołnierzami i sprzętem, aby osiągnąć swoje cele" - stwierdził.