Napięta sytuacja w Budapeszcie. Przez napór imigrantów zamknięto dworzec
Węgierskie władze po godzinnej przerwie otworzyły dworzec Keleti w Budapeszcie, ale nie wpuściły do wewnątrz imigrantów - poinformowała węgierska agencja MTI. Przed dworcem demonstrują setki imigrantów, którzy chcą dostać się do Niemiec.
Według MTI pozostałym pasażerom zezwolono, by wsiedli do międzynarodowych pociągów jadących do Wiednia.
Zebrani przed dworcem pokazywali reporterom bilety kolejowe, bucząc, gwiżdżąc i skandując: "Germany, Germany" oraz "wolność". Policja kordonem odgrodziła wejście na dworzec.
Wcześniej, ok. godz. 9, zarządzono ewakuację dworca. Z głośników powiadomiono, że do odwołania wstrzymano kursowanie pociągów; wszystkim podróżnym polecono opuszczenie dworca.
Rano doszło do przepychanek, gdy grupy imigrantów forsowały metalowe barierki odgradzające peron, z którego miały odjeżdżać pociągi do Wiednia i Monachium.
Polska turystka Joanna Lopat była świadkiem całego zamieszania. Jak powiedziała IAR, tłumy uchodźców sparaliżowały działanie dworca. Wielu z nich miało kupione ważne bilety, ale jak się okazało pociąg na który czekali nie przyjechał, a tłumy zablokowały peron i dojścia do niego.
Później pojawili się policjanci, którzy zaczęli rozdzielać uchodźców na sektory. Często rozdzielali członków rodzin. Jak relacjonowała turystka, na dworcu zapanował wówczas kompletny chaos - nikt nie wiedział o co chodzi, jedynymi osobami, które coś wiedziały, byli przedstawiciele organizacji pozarządowych. Imigranci byli natomiast traktowani przez policjantów jak intruzi.
W poniedziałek do Austrii i Niemiec dotarły z Budapesztu pociągi wypełnione imigrantami. Policja, która dotąd uniemożliwiała im wyjazdy, wycofała się z dworca Keleti i uchodźcy setkami wsiadali do pociągów.
Stanowisko rządu
Rzecznik rządu Zoltan Kovacs, zapytany o przyczyny ewakuacji dworca, przekazał w oświadczeniu dla mediów, że Węgry usiłują egzekwować unijne prawe, na mocy którego każdy, kto chciałby poruszać się wewnątrz Unii, powinien posiadać ważny paszport i wizę Schengen.
Austriacka minister spraw wewnętrznych Johanna Mikl-Leitner wezwała Niemcy do sprecyzowania stanowiska dotyczącego zasad azylowych, aby nie dawać uchodźcom oczekującym na Węgrzech fałszywych nadziei.
Niemcy zapowiadały ostatnio, że będą przyznawać uchodźcom syryjskim specjalny status, stawiając pod znakiem zapytania obowiązywanie tzw. Konwencji Dublińskiej, przewidującej, że imigranci powinni ubiegać się o azyl w pierwszym kraju na terenie UE, do którego dotrą.
- Były nawet pogłoski, że Niemcy wysyłają pociągi do Budapesztu po uchodźców. Jest to tym bardziej istotne, że Niemcy informują uchodźców na Węgrzech, że Dublin nie został zawieszony - oświadczyła. Dodała, że Austria będzie w dalszym ciągu prowadzić wybiórcze kontrole wzdłuż granicy, ale nie przewiduje wprowadzenia kontroli granicznej.
Także we wtorek poinformowano, że czeska policja zatrzymała 214 uchodźców, głównie z Syrii, podróżujących pociągami z Węgier i Austrii. Do zatrzymania doszło w nocy na dworcu w mieście Brzecław, w pobliżu granicy z Austrią i Słowacją. Jak podano, zdecydowana większość zatrzymanych nie miała dokumentów, a "żaden z nich nie miał pozwolenia na wjazd do kraju".
Oblężony dworzec w Monachium
Oblężenie uchodźcami przeżywa nie tylko dworzec Keleti w Budapeszcie, ale także dworzec w Monachium w Niemczech, gdzie przyjeżdżają pociągi z Węgier. Na dworcu koczuje obecnie około dwóch tysięcy uchodźców.
Tylko we wtorek do Monachium przyjechało pociągami około 1600 uchodźców. Są badani przez lekarzy, rejestrowani przez policję, po czym rozwożeni autobusami do ośrodków dla azylantów.
Jak donoszą niemieckie media, mimo trudnych warunków atmosfera w mieście jest spokojna. Wielu mieszkańców miasta przynosi ludziom jedzenie i wodę.
Uchodźcy skandują z kolei hasła typu "Kochamy Niemcy". Kanclerz Niemiec Angela Merkel po raz kolejny zaapelowała o wspólną politykę azylową w Unii Europejskiej. Powiedziała, że konieczny jest sprawiedliwy rozdział obciążeń.
Koczują w centrum Aten
Tymczasem do Aten przybywa coraz więcej nowych imigrantów, którzy są przewożeni z greckich wysp. Większość z nich po przypłynięciu do Pireusu kieruje się w stronę autokarów, które jadą na północ Grecji. Imigranci, którym nie udaje się od razu wyjechać, rozlokowują się na ławkach i w namiotach w centrum Aten.
Setki syryjskich, afgańskich i irakijskich rodzin rozłożyło koce i śpiwory na placu Wiktoria w oczekiwaniu na dalszą podróż.
Właściciele pobliskich sklepów, których obroty w ostatnich tygodniach są prawie zerowe, obwiniają za tę sytuację imigrantów. Dochodzi do częstych kłótni z błahych powodów.
Według policji, imigranci są wprawdzie spokojni, ale ogólnie panuje nerwowa atmosfera. Co bogatsi, głównie Syryjczycy, decydują się na pobyt w hotelach. Proszą o duże pokoje i dostęp do internetu, aby móc kontaktować się z rodzinami. Niektórzy z nich zwiedzają Ateny, zwłaszcza archeologiczne miejsca.
Przed Ambasadą Pakistanu od tygodnia trwają demonstracje. Pakistańczycy żądają dymisji ambasadora, którego oskarżają o odmowę wydawania dokumentów na dalszą podróż. Ambasada odpowiada, że nie będzie wydawać fałszywych świadectw tym, którzy nielegalnie przekroczyli granicę i nie spełniają odpowiednich kryteriów.
Demonstranci zapowiadają dalsze manifestacje. Przed Ambasadą Pakistanu wzmocniono oddziały policyjne w obawie przed zamieszkami.
Rekord imigrantów w Wiedniu
W Wiedniu padł rekord liczby imigrantów, którzy w ciągu jednego dnia przybyli do stolicy Austrii. Według policji, w poniedziałek przyjechało tu 3650 uchodźców.
Jak mówi jej rzecznik Patrick Maierhofer, obecnie ustala się, ilu spośród nich faktycznie szuka azylu. Większość uchodźców, przybyłych wczoraj do Wiednia, głównie pociągami, traktuje stolicę Austrii jako przystanek w drodze do Niemiec. Dotychczas policja potwierdziła, że tylko sześciu Afgańczyków zdecydowało się wystąpić o azyl w Wiedniu.
Europa jest celem największej migracji ludności od czasów II wojny światowej. Tylko w tym roku przybyło na kontynent europejski ponad 300 tysięcy uchodźców, którzy uciekają z Bliskiego Wschodu i Afryki przed wojną, prześladowaniem i biedą.
"Bezprecedensowy test dla UE"
Napływ tysięcy uchodźców z targanych konfliktami rejonów Afryki i Bliskiego Wschodu oraz imigrantów ekonomicznych z Afryki i Azji jak żaden inny kryzys do tej pory stanowi test dla UE - pisze z kolei "NYT". Dodaje, że wraz z liczbą ofiar rośnie moralna presja na UE.
W artykule redakcyjnym we wtorek "New York Times" zaznacza, że "źródła tej katastrofy leżą w kryzysach, których Unia Europejska nie jest stanie sama rozwiązać, jak wojny w Syrii i Iraku, chaos w Libii, nędza i brutalne reżimy w Afryce". Ale UE z nieskuteczną polityką azylową nie może uciec od odpowiedzialności za cierpienia tysięcy ludzi, którzy chcą poprawić swoją sytuację - zauważa dziennik. Jak ocenia, Europa oferuje zbyt mało legalnych dróg dla uchodźców i wobec ich braku rozkwitają gangi przemytników ludzi, obiecujących "przewóz w rozklekotanych łodziach czy ciężarówkach chłodniach za cenę, która zbyt często oznacza życie transportowanych".
Nowojorski dziennik podkreśla, że "znaczną częścią problemu" jest Konwencja Dublińska, przewidująca, że uchodźcy powinni ubiegać się o azyl w pierwszym kraju, do którego dotrą. Oznacza to nieproporcjonalne obciążenie dwóch krajów na śródziemnomorskich liniach frontu - Włoch i Grecji - komentuje "NYT". Z uznaniem zwraca uwagę, że Niemcy w ubiegłym tygodniu zrezygnowały z tych zapisów i zezwolą syryjskim uchodźcom ubiegać się o azyl niezależnie od tego, do którego kraju w Europie trafią na początku.
- Ale już przewiduje się, że Niemcy w tym roku przyjmą ok. 800 tys. uchodźców, a kanclerz Angela Merkel wyraźnie zaznaczała, że reszta Europy musi mieć swój udział - pisze gazeta.
Komentuje, że sytuacja wymaga reakcji, i to szybkiej, nie tylko ze względu na uchodźców, ale także polityczną stabilność w Unii Europejskiej. "Ludzkie tsunami i brak spójnej odpowiedzi podsyciły ksenofobiczną prawicę w Europie i wywołały spory wśród 28 członków Unii" - ocenia "New York Times".
Wielkie centrum dla imigrantów we Francji
Premier Francji Manuel Valls zapowiedział budowę centrum dla imigrantów, którzy koczują w obozie w portowym mieście Calais i usiłują przedostać się do Wielkiej Brytanii przez Kanał La Manche. Koszt budowy to 25 mln euro - podaje "Le Figaro".
Ośrodek dla imigrantów ma pomieścić 1,5 tys. osób, jednak - jak przypomina paryski dziennik - Calais usiłuje obecnie roztoczyć opiekę nad około 3,5 tys. przybyszów.
Burmistrz miasta Natacha Bouchart powiedziała, że cieszy ją ta decyzja, przypomniała jednak, że zabiegała o taką pomoc od ponad roku.
Według stowarzyszeń opiekujących się imigrantami stworzenie ośrodka zajmie co najmniej trzy do czterech miesięcy - podaje "Le Figaro".
W poniedziałek Komisja Europejska ogłosiła, że przekaże Francji dodatkowe 5 mln euro na pomoc migrantom w Calais. Pieniądze te mają zostać przeznaczone zarówno na dofinansowanie budowy nowego obozu, jak i na transport osób ubiegających się o azyl do różnych ośrodków we Francji.
Według premiera Vallsa kryzys imigracyjny stanowi wyzwanie dla wszystkich krajów Unii Europejskiej i wystawia je na próbę.
Valls powiedział w poniedziałek, że tego problemu nie da się rozwiązać za pomocą ogrodzenia z zasieków z drutu kolczastego, jakie zbudowały już Węgry na granicy z Serbią. Zaapelował o większą pomóc dla ludzi, którym należy się azyl, podkreślając jednocześnie, że imigranci zarobkowi powinni być odesłani do swych krajów