PolitykaNapięcie na linii Warszawa-Berlin. Sibora: "Polska chce kompletnie zmienić relacje z Niemcami"

Napięcie na linii Warszawa-Berlin. Sibora: "Polska chce kompletnie zmienić relacje z Niemcami"

• Zdaniem ekspertów spotkanie Waszczykowski i Nikel nie rozwiązuje problemów między Polską i Niemcami
• Ostre reakcje polskich polityków na krytykę z Zachodu są przeciwskuteczne
• Pogorszenie stosunków z Niemcami jest dla Polski niekorzystne

Napięcie na linii Warszawa-Berlin. Sibora: "Polska chce kompletnie zmienić relacje z Niemcami"
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Obara
Oskar Górzyński

11.01.2016 17:39

- Nie mamy napiętych stosunków z Niemcami, więc nie trzeba ich uspokajać - tak szef polskiej dyplomacji podsumował rozmowę z ambasadorem Niemiec Rolfem Nikelem w sprawie serii "antypolskich wypowiedzi" polityków niemieckich w mediach. Był to komunikat odbiegający od tonu dotychczas używanego przez przedstawicieli polskiego rządu, którzy na krytykę ze strony niemieckich polityków, odpowiadali ostro, za każdym razem wypominając krytykującym niemieckie zbrodnie z czasów II wojny światowej. Czy teraz, po rozmowie dyplomatów, rzeczywiście można uznać stosunki na linii Warszawa-Berlin za dobre?

- Liczą się fakty, a nie oświadczenia. A gdy popatrzymy na fakty, to trzeba uznać, że mamy problem. Problemy, które dotychczas nie istniały w stosunkach polsko-niemieckich, zaczęły istnieć - odpowiada dr Janusz Sibora, ekspert ds. dyplomacji. Jego zdaniem, krytyka ze strony niemieckich polityków wynika z innego pojmowania zasad demokracji i funkcjonowania w Unii Europejskiej, przez co obie strony "nadają na zupełnie innych częstotliwościach". Dodaje, że odpowiedzi strony polskiej i sposób ich udzielania były mało dyplomatyczne i prowadziły do dodatkowych napięć.

- Wezwanie ambasadora to narzędzie stosowane w wyjątkowych sytuacjach, zarezerwowane dla momentów, kiedy stosunki między państwami są naprawdę napięte, tak jak choćby w przypadku Polski i Rosji - mówi Sibora. Wskazuje przy tym na to, że ambasador Niemiec nie jest właściwym adresatem odpowiedzi ze względu na to, że autorami "antypolskich" w ocenie MSZ wypowiedzi byli politycy reprezentujący instytucje unijne - jak szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, który porównał styl działania polskiego rządu do "stylu Putina" - a nie niemiecki rząd, którego przedstawiciele na temat sytuacji w Polsce konsekwentnie milczą. Podobnie niestosowny był według badacza list ministra wskazuje dodatkowo na list ministra Waszczykowskiego do niemieckiego MSZ z pytaniem, o to, czy wśród ofiar sylwestrowych zdarzeń w Kolonii były Polki.

- Doceniam to, że minister Waszczykowski troszczy się o los rodaków za granicą. Ale czy szefowie dyplomacji innych krajów wysyłali podobne listy? Nie, bo od tego są inne kanały dyplomatyczne, choćby ambasada, czy polski przedstawiciel przy niemieckim MSZ, o którego tak gorąco zabiegaliśmy. To pokazuje, że chodziło o zagranie pod publiczkę - mówi Sibora.

Takie podejście, zdaniem ekspertów, choć może być skuteczne dla notowań rządu wewnątrz kraju, obróci się przeciwko Polsce na arenie międzynarodowej, bo antagonizowanie sąsiadów i wzburzanie antyniemieckich nastrojów nie leży w interesie Polski, ani też całej Unii. Dr Alexander Clarkson z King's College w Londynie, wskazuje na to, że szczególnie przeciwskuteczne jest odpowiadanie na krytykę poprzez odwołania do II wojny światowej. Element ten znalazł się niemal w każdej polskiej ripoście na krytykę z Zachodu- m.in. w wypowiedziach szefa MSW Mariusza Błaszczaka, ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, a także prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

- Takie wypowiedzi tylko psują relacje i wizerunek polskiego rządu w Berlinie, równocześnie nie osiągając nic konkretnego. To nie jest to pokolenie niemieckich polityków, na których takie argumenty robią wrażenie. Efekt będzie taki, że rząd w Warszawie nie będzie traktowany poważnie - uważa Clarkson.

Tymczasem, jak podkreśla w rozmowie z WP Judy Dempsey z instytutu Carnegie Europe, Niemcy są dla Polski najważniejszym partnerem handlowym i politycznym, zaś psucie stosunków może mieć dla Warszawy niekorzystny efekt, zarówno w kontekście polskich działań w ramach Unii Europejskiej, polityki wschodniej UE, jak i aspiracji co do rozlokowania w Polsce baz NATO. We wszystkich tych obszarach Niemcy mają decydujące znaczenie.

- Szczerze mówiąc, nie rozumiem działań nowego rządu, szczególnie, że przedwyborcze zapowiedzi polityków PiS-u były inne. Obecne napięcia są zaś tym bardziej godne pożałowania, iż relacje i pojednanie polsko-niemieckie były jednym z wielkich sukcesów ostatnich lat. Na odwróceniu tej tendencji korzysta tylko Rosja - mówi Demspey - Owszem, niektóre wypowiedzi niemieckich polityków były być może przesadzone, ale nie były to wypowiedzi niemieckiego rządu. Angeli Merkel zawsze zależało na dobrych stosunkach z Warszawą i teraz też wypowiada się ostrożnie - dodaje.

Jak zauważa Sibora, lista spraw, w których Polska potrzebuje niemieckiego poparcia jest dłuższa. Chodzi m.in. o prowadzoną przez Warszawę od dawna kampanię na rzecz uzyskania przez Polskę miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Przypomina też, że Niemcy w tym roku obejmują przywództwo w OBWE, co ma znaczenie dla wojny na Ukrainie.

- Mam wrażenie, że strona polska chce kompletnego zredefiniowania stosunków z Niemcami, uważając że dotychczas była krzywdzona. Problem w tym, że takie rzeczy muszą zachodzić w dyplomacji latami i musi bazować na wzajemnym porozumieniu - tłumaczy ekspert. Dodaje, że efektem działań polskiego rządu są straty wizerunkowe.

- Przez lata wydawaliśmy mnóstwo pieniędzy na kampanie promujące promować Polskę, by o naszym kraju mówiono w zagranicznych mediach. Dziś mówi się o nas za darmo. Tylko nie jestem przekonany, że dobrze - konkluduje Sibora.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)