Największe seksskandale polityczne III RP
Młoda demokracja lat 90. zapewniała wymarzone warunki dla błyskawicznej kariery w polityce. Równie łatwo było jednak upaść i już się nie podnieść. Skandale, zwłaszcza seksualne, były natychmiast podchwytywane przez media. Kolejne afery udowadniały, że nie ma polityków niezatapialnych... może poza jednym.
04.01.2018 | aktual.: 04.01.2018 19:14
"Erotyczne immunitety. Pamiętnik Anastazji P." - w latach 90., gdy nie było jeszcze plotkarskich portali, to właśnie ta książka wstrząsnęła opinią publiczną. Losy "autorki" (w rzeczywistości pamiętnik napisał dziennikarz Jerzy Skoczylas) czyta się niczym powieść szkatułkową, złożoną z kilku odrębnych, lecz uzupełniających się opowiadań. Jak pisze Patryk Pleskot w swojej publikacji "Przekręt. Najwięksi kanciarze PRL-u i III RP", prawdziwa biografia kobiety jest dość trudna do odtworzenia:
Z książki wynika, że P. to skrót od szlacheckiego nazwiska "Potocka". Sama Anastazja przyznaje jednak, że naprawdę nazywa się Marzena Domaros i nie jest żadną hrabianką, tylko dziennikarką i korespondentką w Sejmie. Szybko okazało się, że i to jest kłamstwem: nie miała żadnej akredytacji, ani dziennikarskiego wykształcenia.
Kochany pamiętniczku, zgwałcił mnie marszałek Sejmu
W rzeczywistości Marzena Domaros wychowała się we wsi Góra pod Starogardem Gdańskim. Wraz z rodziną (w tym małym dzieckiem!) zajmowała tam w czworakach pokój z kuchnią. Tę prozaiczną część swojego życiorysu zostawiła jednak daleko za sobą, gdy przybyła do Warszawy, by stać się bohaterką jednej z największych seksafer XX-wiecznej Polski.
W roku 1992 opowiedziała o swoich sejmowych "przygodach" Skoczylasowi, który zebrał jej historię w rzekomy pamiętnik. Ten zniknął z księgarnianych półek w ekspresowym tempie trzech dni. Sprzedano imponującą nawet jak na dzisiejsze standardy liczbę 400 tysięcy egzemplarzy. Wyznania Domaros pogrążyły ówczesnego wicemarszałka Sejmu Andrzeja Kerna. "Potocka" oskarżyła go o gwałt, nigdy jednak nie składając oficjalnego oskarżenia. Mimo braku konkretnych dowodów, o wyroku nie wspominając, były marszałek nie ubiegał się o reelekcję w 1993 roku.
Domaros opisała, jak polityk upił się, uderzył ją, przewrócił na łóżko a następnie wykorzystał. Wyznała też, że nie broniła się i sama była tym zdziwiona. Ani mu nie pomagałam, ani nie przeszkadzałam - "napisała" w pamiętniku. Nie próbowała też wyjść z pokoju, kiedy wicemarszałek w końcu zasnął. Gdy rano wstała, usiadła spokojnie przy toaletce, by się uczesać. Chwilę posłuchała jeszcze zwierzeń Kerna, mówiąc mu, że w nocy było fatalnie. Na policję nie poszła, uznając, że i tak nikt jej nie uwierzy.
Samozwańcza korespondentka "Le Figaro" przyznała się też na kartach książki do romansu z Aleksandrem Kwaśniewskim. Oceniała go jednak jako bardzo słabego kochanka. Pochlebnych opinii nie zabrakło za to w odniesieniu do łóżkowych umiejętności innego jej domniemanego partnera, Leszka Millera. Poza tym konkretów w pamiętniku było mało. Domaros przeżywała w swych relacjach między innymi, że widziała Donalda Tuska w spodenkach oraz... że Lech Kaczyński ucałował jej rękę. Podobno przez cały tydzień jej później nie myła.
W czym tkwił sekret "hrabianki"? Nie w wyjątkowej urodzie - poza dużym biustem nie wyróżniała się niczym szczególnym. Nie posiadała też wykształcenia, doświadczenia ani pieniędzy. Mimo tego przez kilka miesięcy brylowała w sejmowych kuluarach. Tak jej powodzenie wyjaśnia Patryk Pleskot w "Przekręcie".
Łatwo nawiązywała kontakty, miała tupet (...). Potrafiła budować wiele z (prawie) niczego - to podstawowa umiejętność oszusta. Okolicznością sprzyjającą była tez aura arystokratyczności, którą kreowała Potocka.
Po sukcesie pierwszej książki, Marzena Domaros zdecydowała się na wydanie kolejnej. Publikacja "Anastazja P. raz jeszcze" przeszła jednak bez echa. Próbowała też swoich sił jako piosenkarka, ale słuchanie utworu "Oczy Stefana" zostawiamy jedynie najodważniejszym.
Waldemar Pawlak (ksywka "Cyborg") wcale nie taki zimny
Od lat 90. trwały podobno romanse Waldemara Pawlaka, ówczesnego prezesa PSL, pełniącego w latach 1993-1995 także funkcję premiera. Rewelacje ogłosiła w mediach jego żona, która postanowiła złożyć stosowne pozwy do prokuratury. Chciała udowodnić, że mąż wraz z teściami znęcał się nad nią psychicznie i nie łożył na utrzymanie domu. Ponoć Pawlak zdradzał na tyle nieuważnie, że owocem jednego z romansów miał być nieślubny syn!
Pierwszy romans byłego premiera, o którym było głośno - ten z lat 90. - połączył go z jego sekretarką, Anną M. Jego kolejna kochanka, ta, z którą miał rzekomo syna, uaktywniła się w 2005 roku. Walczyła z Pawlakiem w sądzie o alimenty. Polityk zdążył się już w tym czasie związać z Iwoną Grzymałą, z którą zamieszkał w Żyrardowie... Ot, kochliwy mężczyzna, chciałoby się powiedzieć. Kłopot tkwił w tym, że Pawlak jednocześnie coraz skrzętniej ukrywał swoje dochody i stan posiadania. Wszystko po to, by na papierze uchodzić za znacznie biedniejszego niż w rzeczywistości.
Nowa partnerka byłego premiera przez pięć lat zajmowała stanowiska w zarządach powiązanych z nim spółek. To do niej należało ponad 100-metrowe mieszkanie, do którego para się wprowadziła. Gazety donosiły też, że polityk przesiadł się do pociągu, samochód oddawszy ukochanej. Media, przyciągnięte przez szum w życiu prywatnym, przyglądały się zresztą Pawlakowi coraz baczniej. W ten sposób wyszło na jaw między innymi, że jego wiekowa już matka została prezydentem Fundacji Partnerstwo dla Rozwoju, której był udziałowcem.
Mimo prowadzenia niejasnych interesów i zawirowań w życiu osobistym, Pawlak zdawał się zawsze spadać na cztery łapy. Od 1989 do 2015 roku nieprzerwanie zasiadał w Sejmie. Od 2007 do 2012 roku był też wicepremierem. Nie wydaje się zatem, by ciekawa przeszłość szczególnie mu zaszkodziła.
Seks w Samoobronie
Założona w 1992 roku z inicjatywy Andrzeja Leppera partia Samoobrona Rzeczpospolitej Polskiej początkowo nie miała żadnych szans na mandaty w Sejmie. W roku 1993 nie zdobyła nawet 3 proc.głosów. Lider ugrupowania dwa lata później poniósł także spektakularną porażkę w wyborach prezydenckich. Ale w 2001 roku Samoobrona weszła w końcu do Sejmu, i to plasując się na trzecim miejscu pod względem liczby mandatów. A już w 2006 roku, w koalicji z LPR i PiS-em, współtworzyła rząd.
Paradoksalnie, wizerunkowo był to bodaj jeden z najgorszych okresów w historii tej partii. 4 grudnia 2006 roku "Gazeta Wyborcza" opublikowała artykuł o wszystko mówiącym tytule "Praca za seks w Samoobronie". Była radna działająca z ramienia partii, Aneta Krawczyk (wtedy jeszcze K.), ujawniła, że karierę zrobiła tylko dzięki współżyciu z Andrzejem Lepperem i posłem Stanisławem Łyżwińskim. Krawczyk była dyrektorką biura drugiego z polityków. Zarabiała tam początkowo 1200 złotych. Jej zarobki systematycznie rosły - głównie dzięki temu, że mniej więcej raz w tygodniu godziła się na seks ze swoim szefem…
Kobieta nie chciała pokazywać twarzy i ujawniać swoich danych. Jej nazwisko wyjawił dopiero Lepper na konferencji prasowej. I tak Polska zyskała swoją Monikę Lewinsky, a Krawczyk mogła zapomnieć o prywatności na długie lata. Nie była zresztą jedyną kobietą, której złożono niemoralną ofertę, choć to o niej było najgłośniej. "Gazeta Wyborcza" dotarła także do innych działaczek, które otrzymały propozycję awansu za seks.
W wywiadach Krawczyk opowiadała, że najpierw musiała odbyć stosunek z samym przewodniczącym i miało to miejsce "minimum dwukrotnie". Na dowód tego miała w sądzie przedstawić informacje o szczegółach anatomii Leppera. Z tego, co kobieta opowiedziała prokuratorom, wynikało, że lider ugrupowania był w stosunku do niej bardzo brutalny. Ciągnął ją za włosy, rzucił na łóżko, zdarł z niej bieliznę.
Z zeznań wyłaniał się obraz człowieka o nieledwie sadystycznych skłonnościach. Jeśli chodzi o seks z Łyżwińskim, Krawczyk opisywała te sytuacje jako odrażające i obrzydliwe. Mężczyzna zwykle przychodził do niej zionąc alkoholem i nie pytając o zgodę zaspokajał swoje potrzeby. Dopiero potem wypłacał pensję.
W mediach już wkrótce toczył się serial pod tytułem "Kto jest ojcem młodszego dziecka Anety K.". Sąd tymczasem podjął konkretne działania. Za nakłanianie Krawczyk do usunięcia ciąży aresztowano radnego Samoobrony, Jacka P. Zlecono też badania DNA, które wykluczyły ojcostwo tak Leppera, jak i Łyżwińskiego (choć kobieta utrzymywała, że z nikim innym w tym czasie nie współżyła). Obydwaj politycy usłyszeli jednak w związku z aferą długą listę zarzutów. Ostatecznie sprawiedliwości nie stało się zadość. Lepper zmarł w roku 2011, a w 2013 umorzono postępowanie w sprawie Łyżwińskiego. Powodem był zły stan zdrowia podsądnego.
Senator w sukience wciąga biały proszek
Bohaterem głośnego skandalu z seksem w tle został także niegdysiejszy senator PO, Krzysztof Piesiewicz. W czerwcu 2008 poznał on Joannę D., młodą, szczupłą blondynkę. Miało to miejsce pod Mariottem... a może na stacji benzynowej? - każde z nich twierdziło później inaczej.
Nowi znajomi umówili się na spotkanie w domu Piesiewicza, gdzie ten rzekomo namawiał kobietę do zażycia kokainy i opowiadał jej o swoich seksualnych skłonnościach. Choć podobno narkotyzował się i przebierał w damskie ubrania, kobieta odwiedzała go jeszcze wiele razy. Jak przyznała, wydał jej się człowiekiem niezwykłym i o fascynującym dorobku.
Do wykorzystania swojej intymnej wiedzy o polityku namówił Joannę D. znajomy przestępca. Chciał, by pomogła mu szantażować polityka. Za wykonanie zadania, czyli nagranie senatora w kompromitującej sytuacji, obiecał jej 5000 złotych. Kobieta wraz z przyjaciółką przystąpiła do wykonania "misji". Pod pozorem towarzyskiej wizyty odwiedziły polityka w jego domu. Trzeba przyznać, że materiał, który nagrały, każdego postawiłby w złym świetle - nawet szanowaną osobę publiczną o nieposzlakowanej opinii, jaką był wtedy Piesiewicz.
Filmik, na którym przebrany w sukienkę senator PO, adwokat i scenarzysta wciąga biały proszek, trafił w końcu do mediów. Publikowano go często z komentarzem, że towarzyszyły mu prostytutki. Od początku w sprawie przewijał się wątek finansowy. "Przyjaciółka" Piesiewicza sama przyznała, że prosiła go o pieniądze, zaś on jej odmówił.
Motywacja stojąca za upublicznieniem wstydliwych sekretów polityka była zatem najprostsza z możliwych. Byłam zła na Krzyśka, bo najpierw obiecywał mi pracę, a potem odmówił zwykłej pożyczki. Wtedy się nie zastanawiałam, co stanie się z nagraniem - mówiła Joanna D. w wywiadzie dla "Super Expressu" (w którym wystąpiła jako Katarzyna W.).
Sprawy sądowe, w trakcie których Piesiewicz musiał się tłumaczyć z tego, czy brał narkotyki, czy sproszkowane leki (taką przyjął linię obrony), odbywały się kilkakrotnie. W 2013 roku senator został uniewinniony, ale już rok później częściowo uchylono ten wyrok. Rok 2016 przyniósł wznowienie procesu. Skandal zniszczył dobre imię Piesiewicza, na które pracował latami. Bohater seksskandalu był przecież między innymi obrońcą w procesach działaczy Solidarności czy oskarżycielem posiłkowym w sprawie toczącej się przeciwko zabójcom księdza Jerzego Popiełuszki...
O celebrytach polskiego półświatka, uwodzicielach, znachorach i wizjonerach przeczytasz w książce Patryka Pleskot pt. "Przekręt". Kliknij i kup z rabatem w księgarni wydawcy.
Zuzanna Pęksa - Absolwentka filologii polskiej, specjalność filmoznawstwo. Miłośniczka wszystkiego co związane z dyktatorami.
Zainteresował Cię ten artykuł? Na łanach portalu CiekawostkiHistoryczne.pl przeczytasz również o najbardziej bezczelnych przestępca Polski Ludowej .