Największa od kilku dekad operacja powietrznodesantowa w Polsce. Pod Toruniem wylądują prawie dwa tysiące żołnierzy
• 7 czerwca niebo nad Toruniem zaroi się od spadochronów i samolotów
• To będzie największa operacja powietrznodesantowa w Polsce od kilkudziesięciu lat
• Polskich spadochroniarzy wesprą żołnierze z USA i Wielkiej Brytanii
• Desantowane siły w ramach ćwiczeń opanują jeden z mostów w Toruniu
• Wielki pokaz siły ma zademonstrować zdolność Sojuszu do natychmiastowego reagowania w sytuacjach kryzysowych
Już w ubiegłym roku ćwiczenia, które nieprzypadkowo opatrzono kryptonimem "Swift Response", czyli "Szybka Odpowiedź", stanowiły nie lada wydarzenie na europejskich poligonach. Były to bowiem największe manewry wojsk powietrznodesantowych NATO od zakończenia zimnej wojny (czytaj więcej)
. W tym roku ćwiczenia organizowane są z jeszcze większym rozmachem, a Polska stanowi pierwszoplanowy teatr działań sił sojuszniczych.
Głównym organizatorem ćwiczeń jest słynna amerykańska 82 Dywizja Powietrznodesantowa, ale ich polska część przeprowadzana jest w ramach "Anakondy-16" - największych w historii III RP manewrów polskich Sił Zbrojnych i wojsk NATO. Kulminacyjnym punktem "Swift Response-16" będzie wielka operacja powietrznodesantowa pod Toruniem z udziałem prawie dwóch tysięcy spadochroniarzy z Polski, USA i Wielkiej Brytanii.
Podobnie jak w ubiegłym roku, ćwiczenia mają zademonstrować zdolność sił Sojuszu do natychmiastowego reagowania i wspólnego działania w przypadku pojawienia się sytuacji kryzysowej na kontynencie europejskim. Założenie jest takie, żeby w ciągu 18 godzin od pojawienia się zagrożenia żołnierze byli zwarci i gotowi do działania. Naturalnie w oficjalnych komunikatach NATO jak ognia unika się odniesień do bieżącej sytuacji politycznej, ale po wydarzeniach na Ukrainie międzynarodowy kontekst tych ćwiczeń jest oczywisty.
Zdobyć most
Scenariusz manewrów jest prosty i bardzo wymowny - kraj NATO padł ofiarą wrogiej agresji, więc Sojusz wysyła z odsieczą siły szybkiego reagowania, których forpocztę stanowią jednostki powietrznodesantowe. - 90 proc. ćwiczeń polskich żołnierzy organizowanych jest na terenie wojskowym, przede wszystkim na poligonach. Te ćwiczenia różnią się tym, że kluczowe zadanie będzie przebiegało w centrum miasta. Chodzi o zajęcie i utrzymanie mostu w Toruniu, a następnie zabezpieczenie przejazdu kolumny wojsk amerykańskich z pojazdami opancerzonymi typu Stryker - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską kpt. Marcin Gil, rzecznik 6 Brygady Powietrznodesantowej.
Jak podkreśla, będzie to największa od co najmniej kilku dekad operacja powietrznodesantowa w Polsce. Ale zanim niebo nad Toruniem zaroi się od spadochronów, najpierw, pod osłoną nocy, zrzucony zostanie niewielki oddział - tzw. Połączona Grupa Awangardowa. - W jej skład wchodzą żołnierze zwiadu, rozpoznania inżynieryjnego i zabezpieczenia desantowania oraz tzw. JTAC-y, czyli żołnierze odpowiedzialni za naprowadzanie lotnictwa bojowego. To "awangarda" będzie naszymi pierwszymi oczami i uszami w rejonie operacji. Jej zadaniem jest rozpoznanie zrzutowiska i przyjęcie desantu sił głównych oraz rozpoznanie sytuacji w okolicy mostu - tłumaczy kpt. Gil.
Dwadzieścia cztery godziny później nad poligonem Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia w Toruniu pojawią się dziesiątki ciężkich samolotów transportowych. Zanim na ziemi wylądują pierwsi żołnierze, zrzucony zostanie ciężki sprzęt - haubice i pojazdy. Później falami skakać będą spadochroniarze.
Co ciekawe, Amerykanie z 82 Dywizji Powietrznodesantowej przylecą prosto zza oceanu - żołnierze załadują się w wielkie transportowce C-17 Globemaster III jeszcze w Fort Bragg w Karolinie Północnej, a następnie wykonają 10-godzinny lot nad Atlantykiem (z tankowaniem w powietrzu), by wyskoczyć bezpośrednio pod Toruniem. Pół tysiąca polskich żołnierzy z 16 Batalionu Powietrznodesantowego wystartuje z podkrakowskich Balic. Natomiast Wielką Brytanię reprezentować będą żołnierze z 16 Brygady Powietrzno-Szturmowej.
- Okno czasowe, jakie jest przewidziane na zrzut sił głównych, to około 2,5 godziny. Łącznie w operacji weźmie udział ponad 30 maszyn transportowych, w tym dwa samoloty C-130 Hercules i dziesięć CASA C-295 należących do polskich Sił Powietrznych. Po wylądowaniu na zrzutowisku nastąpi przemieszczenie wojsk w kierunku oddalonego o 15 kilometrów mostu im. gen. Elżbiety Zawackiej w Toruniu, który jest głównym celem operacji - podkreśla rzecznik 6 BPD.
W ramach manewrów przewidziane są także rzuty zasobników z zaopatrzeniem dla "walczących" wojsk.
Polski desant w Niemczech
W sumie w ćwiczeniach "Swift Response-16" udział weźmie ponad pięć tysięcy żołnierzy z 10 państw - Polski, USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Belgii, Włoch, Holandii, Portugalii i Hiszpanii. Druga część manewrów, które potrwają do 26 czerwca, odbędzie się na poligonach w południowo-zachodnich Niemczech.
- Polscy żołnierze wezmą udział również w drugim etapie ćwiczeń "Swift Response-16". Kompanijna grupa powietrznodesantowa w sile ok. 120 żołnierzy zostanie zrzucona nad poligonem w Niemczech z dwóch naszych Herculesów - mówi kpt. Gil.
Dla naszych spadochroniarzy współdziałanie z sojusznikami to w zasadzie chleb powszedni. Na przestrzeni ostatnich lat 6 BPD regularnie trenowała w kraju z wojskami powietrznodesantowymi USA i Kanady. W ubiegłorocznej edycji "Swift Response" w Niemczech, Rumunii i Bułgarii udział wzięło 350 Polaków. Podstawą były dwie kompanie szturmowe, które operowały w ramach międzynarodowych jednostek: jedna w składzie batalionu amerykańskiego, druga w składzie batalionu niemiecko-holenderskiego.
Niedawno polscy spadochroniarze po raz pierwszy polecieli do Turcji, gdzie biorą udział w międzynarodowych ćwiczeniach EFEZ-16 (czytaj więcej)
.