"Swift Response-2015" - największe takie manewry NATO od lat. Wśród ćwiczących polska 6 BPD
Prawie pięć tysięcy żołnierzy z 11 krajów, w tym pododdziały naszej 6 Brygady Powietrznodesantowej, bierze udział w rozpoczynających się na europejskich poligonach ćwiczeniach "Swift Response-2015". To największe manewry wojsk powietrznodesantowych NATO od zakończenia zimnej wojny.
Kryptonim ćwiczeń - "Szybka Odpowiedź" - nie został dobrany przypadkowo. Manewry mają zademonstrować zdolność sił Sojuszu do natychmiastowego reagowania i wspólnego działania w przypadku pojawienia się sytuacji kryzysowej na kontynencie europejskim.
Naturalnie w oficjalnych komunikatach nie ma nawet słowa o Ukrainie i Rosji, ale międzynarodowy kontekst tych ćwiczeń wydaje się być oczywisty. To jasny sygnał kierowany w stronę Kremla, że NATO jest zwarte i gotowe błyskawicznie odpowiedzieć na jakąkolwiek agresję.
350 żołnierzy z Polski
Głównym organizatorem "Swift Response-2015" jest słynna 82 Dywizja Powietrznodesantowa armii USA. Amerykanie podkreślają, że będzie to pierwsza operacja tej jednostki w Europie od czasów działań NATO w Kosowie w 1999 roku. Ogółem w manewrach uczestniczy ponad 4800 żołnierzy z 11 państw - USA, Polski, Niemiec, Bułgarii, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Portugalii, Holandii, Hiszpanii i Grecji.
Wśród ćwiczących jest ok. 350 polskich wojskowych z 6 Brygady Powietrznodesantowej. - Podstawą są dwie kompanie szturmowe, które będą operować w ramach międzynarodowych jednostek: jedna w składzie batalionu amerykańskiego, druga w składzie batalionu niemiecko-holenderskiego - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską kpt. Marcin Gil, oficer prasowy 6 BPD.
Kpt. Gil wraz z częścią polskiego komponentu jest już w Rumuni - tam ulokowano kierownictwo ćwiczenia, w którego skład wchodzą też nasi oficerowie. Polska oddelegowuje także obserwatorów, którzy będą oceniać szkolenie. Natomiast większość żołnierzy 6 BPD poleciała do Niemiec i będzie skakać na tamtejszych poligonach. "Swift Response-2015" odbywa się ponadto również na terenie Włoch i Bułgarii.
Cenne doświadczenia
Polscy żołnierze już wcześniej przygotowywali się do wzięcia udziału w natowskich manewrach. Wydzielone pododdziały zgrywały się i ćwiczyły określone elementy, m.in. przeprowadzając desantowania nad Pustynią Błędowską, gdzie zresztą 6 BPD trenuje regularnie. - Tak naprawdę to wpisywało się w zwykły tryb szkolenia naszych wojsk. Oczywiście konieczne były pewne przygotowania logistyczne, ale nie jakieś specjalne treningi - tłumaczy kpt. Gil.
W czasie "Swift Response-2015" nasi żołnierze będą skakać z sojuszniczych samolotów, wypróbują też amerykańskie spadochrony T-10 i T-11. - Oczywiście procedury pokładowe lekko się różnią, ale w niewielkim stopniu. Większe różnice są dla samego żołnierza, dlatego przed skokiem "bojowym" będą mieli możliwość wykonania skoków treningowych - wyjaśnia oficer prasowy 6 BPD.
Manewry są podzielone na dwie części. W pierwszej, taktycznej, przeprowadzone zostanie planowanie całej operacji, desant żołnierzy i sprzętu, a następnie wykonywanie zadań bojowych. W czasie drugiego etapu ćwiczeń pododdziały będą realizować zadania ogniowe.
Dla naszych spadochroniarzy współdziałanie z sojusznikami to w zasadzie chleb powszedni. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy 6 BPD regularnie trenowała w kraju z wojskami powietrznodesantowymi USA i Kanady. W tym roku żołnierze jednostki byli też dwa razy na szkoleniu w Niemczech.
Manewry "Swift Response-2015" potrwają do 13 września.