Najważniejsze wychowanie
Nie pomysły ministra edukacji, a projekty nauczycieli mogą uzdrowić polską szkołę – stwierdzili poznańscy pedagodzy. Wczoraj zorganizowali pierwszą konferencję, która ma im pomóc w znalezieniu odpowiednich rozwiązań - pisze "Gazeta Poznańska".
Wielkopolscy pedagodzy postanowili – na specjalnych spotkaniach – dzielić się swoimi doświadczeniami, by jeszcze efektywniej radzić sobie z trudnymi i agresywnymi uczniami. Wczoraj pierwsze takie spotkanie odbyło się w Poznaniu.
_ Jedno jest pewne, bez konkretnych uwarunkowań prawnych nie uda nam się wprowadzić zmian, które wzmocniły by rolę dyrektora szkoły a także dały mu swobodę wprowadzania niekonwencjonalnych metod wychowawczych_ – uważa Andrzej Tomczak, dyrektor Wydziału Oświaty Urzędu Miasta Poznania.
Pomoc zakontraktowana
Dzięki unijnym funduszom w poznańskim Gimnazjum nr 1, współpracującym z Poradnią psychologiczno-pedagogiczną nr 6 od września wdrożony zostanie pilotażowy program wsparcia dla ucz- niów. Wytypowano do tego przedsięwzięcia dwie klasy – opowiada Krzysztof Wójcik, dyrektor gimnazjum.
Z rodzicami 45 uczniów zawarto specjalne kontrakty, w których jasno wytyczono obowiązki rodziców i zadania, jakie realizować będzie szkoła, poradnia i studenci psychologii, którzy będą pracować z młodzieżą w domu. Co dwa tygodnie odbywać się będą specjalne rady pedagogiczne dla nauczycieli i warsztaty dla młodzieży. – Program w swoich założeniach jest bardzo prosty, zbliżony działaniem do ,,Starszego brata, starszej siostry’’ – dodaje Andrzej Tomczak. Jeżeli się sprawdzi, będziemy chcieli go wprowadzi we wszystkich poznańskich szkołach.
Ananasy z klasy
Wcześniej niekonwencjonalną metodę Ewa Socha wprowadziła w poznańskim Gimnazjum nr 12 kilka lat temu. Uczniowie, którzy sprawiają trudności zgrupowani są na jakiś czas (np. na tydzień) w specjalną klasę i tam pedagodzy pracują z nimi, by nauczyć ich zasad współżycia w szkole. I wymusić od nich podstawowe obowiązki – dodaje Ewa Socha. Potem wracają do swoich klas. Myślę, że taka resocjalizacja wewnątrz szkoły jest o wiele lepsza niż zewnętrzna. Młodzieży trzeba pomóc, pokazywać dobre wzory, a nie izolować.
Zgadza się z tym Roman Bartkowiak, dyrektor Gimnazjum nr 50: – Uczniowie przynoszą do szkoły ,,braki’’ z domu, najczęściej z rodzin niepełnych czy patologicznych– wyjaśnia. – Dlatego warto wzmocnić rolę psychologów i pedagogów. Myślę, że nie powinniśmy ograniczać ich roli tylko do szkoły, a rozszerzyć ją na środowisko. Wtedy łatwiej nam będzie dotrzeć do trudnej młodzieży.
Rodzic musi współpracować
Nauczyciele są zgodni, że murem trudnym do pokonania są rodzice. Często nie przyjmują do wiadomości, że ich dzieci mogą źle się zachowywać. Elżbieta Lebioda ma pięcioro dzieci. W tej chwili do Zespołu Szkół Ogólnokształcącego nr 2 uczęszcza troje z nich. – Nie mogę pojąć jak to jest, że na wywiadówki nigdy nie przychodzą ci rodzice, których dzieci mają kłopoty w nauce – mówi pani Ela. – Czasami jest nawet tak, że nie rozmawiają z nauczycielami cały rok. – A jak już się pojawiają to mają pretensje, że nic nie wiedzieli – dodaje Andrzej Karaś, dyrektor ZSO. Dlatego uważam, że świetnym pomysłem jest kontakt ,,na komórkę’’ z wychowawcą klasy – opowiada Dorota Łuczak, matka dwóch gimnazjalistów.
Są i takie placówki, które stosują radykalne środki. Kilka dni temu w Szkole Podstawowej nr 1 w Koninie wprowadzono zakaz wstępu rodziców do szkoły. – Chodzi nam o to aby rodzice wchodzili do szkoły wtedy, kiedy naprawdę mają coś ważnego do załatwienia. A często jest tak, że oni po prostu sobie w tej szkole spacerują. Nie znamy wszystkich rodziców naszych uczniów, więc aby wyeliminować przypadkowych gości w naszej szkole, rodzice czekają na swoje pociechy w specjalnie dla nich przygotowanym kąciku – wyjaśnia Maria Słowikowska, zastępca dyrektora ,,jedynki’’.
Katarzyna SKLEPIK, AS