Brazylia
Wóz transmisyjny pad ofiarą demonstrantów z Sao Paulo pod miejskim ratuszem, 18 czerwca.
Chociaż rząd w Brasilli lubi powtarzać, że ponad połowa Brazylijczyków należy dziś do klasy średniej, wysokie koszty życia nie pozwalają im do końca cieszyć się tym statusem. Każda kolejna podwyżka coraz mocniej uderza w ich portfele, a marnowane środki publiczne kłują w oczy.
- Ostatnie protesty pokazały, że obywatele nie wierzą już w ten polityczny teatr, który przekonuje ich, że w naszym tropikalnym raju wszystko idzie w dobrym kierunku - ocenił w rozmowie z "Guardianem" brazylijski politolog i były minister bezpieczeństwa Luiz Eduardo Soares.
Masowe demonstracje zmusiły prezydent Dilmę Rousseff do odwołania zagranicznych wyjazdów i zwołania specjalnego posiedzenia rządu. W weekend zapowiedziała reformy w transporcie miejskim, służbie zdrowia i systemie edukacji. Czy uda się je zrealizować? Rousseff musiała się postarać. Jak sama przyznała, Brazylijczycy pokazali, że "potrafią walczyć o swoje". Jeśli poczują się okłamani, mogą wyjść na ulice ponownie. Nawet jeśli miałoby to zepsuć atmosferę wokół najważniejszego święta ich religii - piłki nożnej.
Czytaj więcej: Bunt milionów. Dlaczego ludzie wyszli na ulice?