Najbardziej pechowe ministerstwo III RP
Chcieli reformować PZPN - nie żyją lub siedzą w więzieniu
Chcieli zmian w PZPN, zginęli lub siedzą w więzieniu
Śmierć z rąk płatnego mordercy, odsiadka w więzieniu lub koniec politycznej kariery - tak skończyli ministrowie sportu, którzy podjęli próby wprowadzania zmian w PZPN. Nie ma żadnych śladów wskazujących na powiązanie przykrych wydarzeń z walką ze związkiem piłkarskim, jednak w środowisku działaczy sportowych smutny koniec ministrów walczących z PZPN powtarzany jest jako anegdota i jednocześnie przestroga. Kierowanie ministerstwem sportu dla skonfliktowanych z PZPN polityków różnych opcji oznaczało koniec życia politycznego, a w przypadku ministra Jacka Dębskiego, koniec życia w ogóle. Czy kolejnym ministrom wystarczy odwagi, aby zreformować struktury zarządzające polską piłką nożną?
Zobacz, co stało się z szefami najbardziej pechowego resortu III RP - ministerstwa sportu.
Na zdjęciu: 25 maja 2012 roku w sądzie rejonowym dla Łodzi-Widzewa rozpoczął się proces ws. niegospodarności w PZPN.
(mb/wp.pl)
Jacek Dębski - I wojna piłkarska
Pierwszą próbę uzdrowienia sytuacji w PZPN podjął Jacek Dębski, szef Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, ówczesnego odpowiednika ministerstwa sportu. W kwietniu 1998 roku reprezentujący rząd Akcji Wyborczej "Solidarność" i Unii Wolności Dębski zawiesił władze piłkarskiego związku i próbował przeprowadzić w nim kontrolę. Gdy 20 kwietnia władze związku odmówiły urzędnikom udostępnienia dokumentów do kontroli, konflikt nabrał tempa. Sąd wprowadził do PZPN kuratora, został nim Wiesław Pakoca. PZPN nie wpuścił go nawet do siedziby związku.
UEFA i FIFA uznały próbę uzdrowienia polskiej piłki za zamach na niezależność związku i skierowały do Polski ultimatum - jeśli kurator nie wycofa się z PZPN, polska reprezentacja i kluby piłkarskie zostaną wycofane z międzynarodowych rozgrywek. Ultimatum odniosło skutek, 7 sierpnia 1998 roku decyzje o wprowadzeniu kuratora i zawieszeniu zarządu zostały cofnięte. PZPN wyszedł z pierwszego starcia z rządem zwycięsko. Sukces związku nie przełożył się jednak na osiągnięcia polskiej reprezentacji i drużyn klubowych na arenie międzynarodowej. Zamiast tego świat piłkarski był świadkiem kolejnych afer korupcyjnych.
Na zdjęciu: Jacek Dębski.
Śmierć ministra
Jacek Dębski stracił stanowisko w rządzie w lutym 2000 roku. 12 kwietnia 2001 roku, przed restauracją Cosa Nostra na warszawskiej Pradze zastrzelił go płatny morderca Tadeusz Maziuk, pseudonim Sasza, który później popełnił samobójstwo w celi warszawskiego aresztu śledczego. Taka jest przynajmniej oficjalna wersja prokuratury. W sprawie nadal pozostało wiele znaków zapytania, według wersji przedstawionej przez tygodnik "Wprost" w 2007 roku, zabójców miało być dwóch, do Jacka Dębskiego strzelać miał ktoś inny, a Sasza miał paść ofiarą zabójstwa, gdy zgodził się zeznawać w sprawie Jacka Dębskiego. Samobójstwo w celi popełnił również domniemany zleceniodawca morderstwa - Jeremiasz Barański, pseudonim Baranina.
Tłem zabójstwa Jacka Dębskiego miały być jego związki ze światem przestępczym, miał zginąć w ramach gangsterskich porachunków. Sprawa Dębskiego to jedna z najbardziej tajemniczych śmierci III RP.
Na zdjęciu: pogrzeb ministra Jacka Dębskiego, 23 kwietnia 2001 roku w Łodzi.
Miał walczyć z korupcją, brał łapówki
Po dziewięciu latach spokoju i kolejnych aferach korupcyjnych, próbę wprowadzenia zmian w PZPN podjęto w 2007 roku z inicjatywy rządu PiS. Zadanie to miał wykonać ówczesny minister sportu Tomasz Lipiec. Powodem interwencji miało być zaniechanie zwalczania korupcji. Wcześniej Lipiec nawoływał zarząd do dymisji. - Zarząd zachował się jak orkiestra na Titanicu, która chciała grać do końca, mimo że PZPN tonie. Zachowanie członków tego gremium było oznaką braku honoru i ambicji. Pokazali, jakie są rzeczywiste motywy ich działania. A przecież mogli udowodnić, że bardziej niż trzymania się własnych stołków i udawania, iż nic się nie dzieje, chcą dobra polskiej piłki. Jedynym koniecznym warunkiem było podanie się do dymisji. Wtedy to sąd wyznaczyłby kuratora. Nie zrobili tego z pełną świadomością, pomimo moich kolejnych apeli - mówił minister.
19 stycznia 2007 roku Lipiec zawiesił władze związku i wprowadził do niego kuratora, którym został Andrzej Rusko. Wybór nowych ludzi do władz miał być możliwy, dzięki wprowadzeniu nowego statutu. Po raz kolejny nie spodobało się to FIFA i UEFA, które broniły niezależności PZPN. Spór trwał dwa miesiące, po tym czasie stary zarząd wrócił do pracy.
Na zdjęciu: 18 kwietnia 2007 roku, spotkanie ówczesnego ministra sportu Tomasza Lipca i prezesa PZPN Michała Listkiewicza.
3,5 roku w więzieniu
2 lipca 2007 roku Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało pod zarzutem korupcji dyrekcję Centralnego Ośrodka Sportu, odpowiedzialnego za budowę Stadionu Narodowego. Dyrektorzy przyznali się do winy, swoimi zeznaniami obciążyli ministra. 9 lipca Tomasz Lipiec złożył dymisję, na stanowisku zastąpiła go Elżbieta Jakubiak. 25 października były szef resortu został zatrzymany przez CBA, usłyszał zarzuty za przyjęcie 100 tys. zł łapówki. Przy okazji wypłynęły też nieprawidłowości z czasu, gdy Lipiec był szefem warszawskiego OSiR.
Minister przebywał w areszcie do 18 lipca 2008 roku. 17 kwietnia 2012 roku Tomasz Lipiec został skazany na 3,5 roku więzienia, zakaz pełnienia funkcji publicznych przez 10 lat oraz na zapłatę 31,5 tys. zł na rzecz COS i warszawskiego OSiR. Na 10 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata została skazana także żona ministra.
Na zdjęciu: 4 kwietnia 2012 roku, proces Tomasza Lipca (z prawej) w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
3:0 dla PZPN
Trzecią, również nieudaną próbę uporządkowania sytuacji w nielubianej przez kibiców instytucji podjął minister sportu z PO Mirosław Drzewiecki. 29 września 2008 roku, podobnie jak jego poprzednicy, zawiesił władze związku i wprowadził do niego kuratora, argumentując, że zarząd łamie prawo.
Tym razem UEFA i FIFA użyły ostrzejszych argumentów. Standardowo zagrożono wyrzuceniem polskiej drużyny z eliminacji do mistrzostw świata w 2010 roku, a polskich drużyn z europejskich pucharów. UEFA miała także dodatkowy argument, federacja zagroziła, że jeśli rząd nie wycofa się z prób reformy PZPN, Polska nie będzie mogła być organizatorem Euro 2012. Groźba szybko zadziałała i po kilku dniach Drzewiecki musiał się wycofać.
Na zdjęciu: 9 lipca 2010 roku, były minister sportu Mirosław Drzewiecki zeznaje przed komisją śledczą wyjaśniającą aferę hazardową.
Poza polityką, ale bez zarzutów
Grzegorz Lato, który 30 października 2008 roku wygrał wybory na szefa związku był gwarancją, że w PZPN nic się nie zmieni i symbolem zwycięstwa nad trzecim już z kolei ministrem, który chciał zreformować polską piłkę. Tam, gdzie wcześniej przegrał AWS i PiS, poległa również Platforma.
Mirosław Drzewiecki był ministrem do 13 października 2009 roku. 5 października podał się do dymisji w związku z aferą hazardową. Na nagraniach rozmów Zbigniewa Chlebowskiego z PO i biznesmena Ryszarda Sobiesiaka dotyczących wprowadzenia korzystnych dla przedsiębiorcy zapisów w ustawie hazardowej, Sobiesiak twierdził, że rozmawiał w tej sprawie również z Drzewieckim.
Oskarżenia ws. ustawy hazardowej nigdy nie trafiły do sądu. Trwające od października 2009 roku śledztwo umorzono 17 kwietnia 2011 roku. Mimo to, nazwisko Mirosława Drzewieckiego jest nieodłącznie kojarzone z aferą hazardową, dlatego w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych były minister nie wystartował. Wiele wskazuje na to, że do polityki już nie wróci.
Na zdjęciu: obecny prezes PZPN Grzegorz Lato.
Betonowa instytucja
Od 30 lat reprezentacja Polski, nawet jeśli awansuje do rozgrywek mistrzostw Europy lub świata w piłce nożnej, nigdy nie wychodzi z grupy. Silniejsze drużyny narodowe i ligi zdecydowanie lepsze piłkarsko, ale też przynoszące znacznie większe dochody mają nie tylko mniejsze od Polski kraje Europy Zachodniej, ale także państwa dawnego bloku wschodniego czy mniej zamożna Turcja. Niski poziom polskiej piłki nożnej oznacza nie tylko brak sportowych sukcesów, ale także blokowanie rozwoju sektora sportowego, który w wielu państwach jest dużą gałęzią gospodarki generującą ogromne zyski.
Obecna minister sportu Joanna Mucha również ostro krytykuje PZPN, 19 czerwca na konferencji prasowej oskarżała związek: - W moim przekonaniu nie stworzył dobrych warunków dla naszej kadry, naszej reprezentacji. O tym mówią sami zawodnicy. Po drugie, Polski Związek Piłki Nożnej jest źle zarządzany i uważam, że jest bardzo źle prowadzone szkolenie młodzieży i są bardzo słabe struktury.
Mimo to, Joanna Mucha nie chce na razie wprowadzać do PZPN kuratora, nadal liczy na to, że związek sam rozwiąże swoje problemy. Grzegorz Lato zapowiedział jednak, że nie odejdzie. Czy po niepowodzeniach swoich poprzedników minister Mucha odważy się uporządkować sytuację w polskiej piłce?
Na zdjęciu: minister sportu Joanna Mucha.
(mb/wp.pl)