Nadciągają kolejne potężne kary dla Polski. Bruksela nie odpuści rządowi
Komisja Europejska zapowiada kolejne kary finansowe dla Polski za łamanie praworządności. Bruksela spodziewa się drugiej kary TSUE za niezawieszenie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Za bezczynność w tej sprawie polski rząd już musi płacić milion euro dziennie. W Brukseli trwają też przygotowania do uruchomienia mechanizmu "pieniądze za praworządność", który może ruszyć w drugim kwartale 2022 roku.
Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce jeszcze nigdy nie miało tyle pracy. Raporty na temat stanu praworządności muszą wysyłać do Brukseli nawet w soboty i niedziele, co świadczy o tym, jak poważnie traktowana jest tam sytuacja w Polsce. Komisja uważnie śledzi również najnowsze doniesienia w sprawie przygotowywanego drugiego etapu reformy sprawiedliwości i już jest zaniepokojona zapowiedziami polityków obozu władzy.
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który w październiku na wniosek premiera orzekł, że polskie prawo ma pierwszeństwo przed unijnym, Bruksela zdała sobie sprawę, że ma do czynienia z jednym z największych kryzysów w dziejach europejskiej wspólnoty. Komisja twierdzi, że to uderzenie w samo jądro integracji europejskiej i złamanie jednej z podstawowych zasad, na których Unię zbudowano. Wydaje się, że kolejne kary na Polskę są nie do uniknięcia, a jeśli polski rząd nie zrobi kroku wstecz w sprawie łamania praworządności, to spór będzie dalej przybierał na sile.
Wszystkie powyższe stwierdzenia to wnioski z seminarium "Problem praworządności w Polsce", które odbyło się w środę w siedzibie polskiego przedstawicielstwa Komisji Europejskiej. Dyskusja z udziałem Rzecznika Praw Obywatelskich, ekspertów prawa europejskiego i dyplomatów przede wszystkim dotyczyła kwestii prawnych. Jednak przedstawicielstwo Komisji Europejskiej odniosło się także do politycznych wątków sporu między Warszawą a Brukselą, co szczegółowo opisujemy. Dziennikarz Wirtualnej Polski brał udział w tym wydarzeniu.
Jeszcze nigdy nie było tak źle
Przywołany już wyrok Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej pogłębił i tak wyjątkowo trudne relacje między Warszawą a Brukselą. Wprost mówił o tym Rafał Szyndlauer, doradca ds. politycznych i prawnych w Przedstawicielstwie Komisji Europejskiej w Polsce. To on przede wszystkim mówił o politycznym wymiarze sporu z Unią Europejską.
- Ten temat budzi wielki niepokój. W czasie swojej pracy nie widziałem żadnej rzeczy, która wywołałaby równie silne zaniepokojenie, jeśli chodzi o relacje Polski z Komisją Europejską w obszarze praworządności. Z naszego punktu widzenia ten wyrok narusza fundamenty istnienia unijnego porządku prawnego i samej Unii Europejskiej – podkreślał.
Bruksela jest też zaniepokojona zapowiedziami obozu rządzącego w sprawie przygotowywanej kolejnej reformy wymiaru sprawiedliwości. Choć projekty ustaw nie zostały jeszcze opublikowane, to politycy zapowiadają spłaszczenie struktury sądów i zmniejszenie liczby sędziów Sądu Najwyższego. - Sygnały, które do nas dochodzą, są bardzo niepokojące. To, co jest planowane, jeśli chodzi o zmiany w Sądzie Najwyższym, czyli tak zwany drugi etap reformy sądownictwa, to było zapowiadane od bardzo dawna. Z wielu przyczyn, głównie politycznych, on nie dochodził do skutku i wydaje się, że teraz jest moment, w którym może się ziścić. W mojej osobistej ocenie wprowadzenie tej reformy w takiej wersji, jaka jest dostępna w mediach, to jest koniec niezależności sądownictwa – stwierdził Szyndlauer.
Według przedstawiciela Komisji "obecnie sądownictwo w Polsce bazuje głównie na indywidualnej odwadze sędziów, którzy mają odwagę przeciwstawiać się naciskom politycznym, jeżeli takie są wywierane. Przeważająca większość sędziów daje odpór tym naciskom i nie pozwala się wodzić za nos, ale to się może skończyć w momencie, kiedy drugi etap zostanie zrealizowany" – ocenia.
Według przekazanych informacji przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce raportuje najdrobniejsze szczegóły planowanej reformy. - Na pewno nie przeoczymy żadnych zmian, które się w Polsce dzieją. Jest wzmożenie raportowe, jakiego nigdy nie doświadczyłem, pracując w Komisji, bo codziennie musimy pisać raport na temat sytuacji praworządności w Polsce. Do tej pory musieliśmy je pisać często, ale nie codziennie i to jeszcze uwzględniając soboty i niedziele – mówił Szyndlauer.
Kolejna kara za Izbę Dyscyplinarną?
Jedną z najuważniej obserwowanych kwestii jest to, co polski rząd zrobi z Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Mimo zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego, władza ignoruje dwie lipcowe decyzje Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które w uproszczeniu sprowadzają się do konieczności zawieszenia Izby Dyscyplinarnej i przywrócenia niezależnego systemu dyscyplinowania sędziów.
Pierwsza z decyzji TSUE zapadła 14 lipca 2021 r. To postanowienie o nałożeniu środków tymczasowych, które w efekcie powinno doprowadzić do zawieszenia decyzji podjętych już przez Izbę Dyscyplinarną (np. o uchyleniu immunitetu sędziemu Igorowi Tulei) i zamrożenia dalszej działalności Izby. To właśnie za brak działań polskiego rządu w tej sprawie TSUE zdecydował się na nałożenie miliona euro kar dziennych na Polskę.
Jest jeszcze druga – ostateczna decyzja TSUE - z 15 lipca 2021 r. Trybunał w wyroku odniósł się przede wszystkim do postępowań dyscyplinarnych sędziów, stwierdzając, że polski system dyscyplinarny nie gwarantuje niezależności i nie jest zgodny z prawem unijnym. Mimo orzeczenia polskie władze w żaden sposób nie naprawiły zarzucanych im uchybień. I to właśnie w tej sprawie Komisja Europejska spodziewa się kolejnych kar dla Polski, co wprost przyznał Rafał Szyndlauer.
"Pieniądze za praworządność"
Wszystko wskazuje na to, że Polska może być pierwszym krajem, wobec którego uruchomiony zostanie nowy mechanizm "pieniądze za praworządność". Komisja Europejska przed jego zastosowaniem czeka jednak na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który na wnioski Warszawy i Budapesztu bada, czy ów mechanizm jest na pewno zgodny z traktatami. Bruksela spodziewa się, że wyrok zapadnie na przełomie lutego i marca 2022 r. i mechanizm nie zostanie podważony, a to da możliwość wykorzystania nowego narzędzia w praktyce.
Co ciekawe, mimo że Komisja Europejska zobowiązała się, że nie uruchomi mechanizmu przed werdyktem TSUE, to narzędzie weszło w życie już na początku tego roku. To oznacza, że wszystkie naruszenia, których kraje Unii Europejskiej dopuszczają się od stycznia, będą mu podlegały.
- Możemy zbierać materiał dowodowy i przygotowywać się do postępowań w sprawach konkretnych naruszeń. O ile wiem, w Komisji trwają intensywne prace w tym obszarze. Oczywiście ze względu na zobowiązanie polityczne, że Komisja nie uruchomi procedury do czasu wyroku TSUE, nie możemy wychodzić z tym na zewnątrz, ale to nie oznacza, że tak się nie stanie, jak tylko otrzymamy wyrok – podkreślał Rafał Szyndlauer.
KPO a praworządność
Temat praworządności jest obecnie również kluczem do porozumienia w sprawie środków z Krajowego Planu Odbudowy. Komisja Europejska nie ukrywa, że warunkiem porozumienia jest zapisanie w nim zobowiązania do przywrócenia niezależnego systemu dyscyplinowania sędziów. Sama likwidacja Izby Dyscyplinarnej nie jest jednak wystarczająca, bo chodzi również o to, by władze nie mogły wywierać efektu mrożącego na polskich sędziach.
Stan negocjacji nie jest jednak znany przedstawicielstwu w Warszawie, bo według deklaracji Rafała Szyndlauera polityczne rozmowy toczą się na dużym poziomie tajności. Według niego Komisja Europejska ma podstawy prawne, by również przy tej okazji poruszyć temat praworządności. Jak wyjaśniał, chodzi o to, że Unia przy wydatkowaniu tak potężnych środków musi mieć pewność niezależności wymiaru sprawiedliwości, bo tylko wolne od nacisków sądy gwarantują możliwość kontroli, jak będą wydatkowane te pieniądze.