Nadchodzi trudny czas. Eksperci wiedzą, co kombinuje Putin
Wielka mobilizacja Putina. Pojawiają się doniesienia, że do armii może trafić nawet 500 tysięcy nowych osób, a szef komisji obrony rosyjskiej Dumy Państwowej zasugerował, że Rosja podniesie górny wiek poboru do wojska z 27 do 30 lat, co zwiększyłoby liczebność armii o 30 procent. - Nadchodzi bardzo trudny czas dla Ukrainy - twierdzą zgodnie eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska.
17.01.2023 | aktual.: 17.01.2023 11:55
- Nie jest tak, jakbyśmy chcieli, że Rosjanie działają bez głowy i planu - podaje Krzysztof Wojczal, analityk i autor geopolitycznej książki pt. "Trzecia Dekada. Świat dziś i za 10 lat".
Jego zdaniem, Rosjanie na front wysłali wagnerowców, bo potrzebowali mięsa armatniego. W tym czasie pobór ćwiczy, a zawodowi żołnierze się reorganizują i odpoczywają.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Starszy sprzęt wyciągnięto z magazynów, remonty, szkolenia poboru, front skrócony maksymalnie, więc nie wymaga tak dużego zaangażowania. W zasadzie nie ma już pytania "czy", tylko "kiedy". [...] W tym szaleństwie jest niestety metoda - twierdzi Wojczal.
Rosji w ciągu ostatnich miesięcy nie udało się osiągnąć głównych celów w Ukrainie. Nie dość, że wojska nie zdobyły Kijowa i obwodów donieckiego oraz ługańskiego, to nie utrzymały też zdobyczy w obwodzie charkowskim i Chersonia.
Putin nie odpuści
Jednak Putin i wysocy urzędnicy twierdzą, że nie odpuszczą. Pojawiają się dowody, że Kreml chce zmienić podejście do wojny. Nie tylko poprzez namowy, żeby Białoruś dołączyła do agresji na Ukrainę.
Szef komisji obrony rosyjskiej Dumy Państwowej zasugerował, że Rosja podniesie wiosną górny wiek rutynowego poboru do wojska z 27 do 30 lat. Miałoby to umożliwić zapowiadane wcześniej zwiększenie liczebności armii o 30 proc. W mediach pojawiają się doniesienia, że Putin chce wysłać na front dodatkowe 500 tysięcy żołnierzy.
We wtorek rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu zapowiedział wprowadzenie dużych zmian w armii w latach 2023-2026. - Prezydent Federacji Rosyjskiej podjął decyzję o zwiększeniu liczebności Sił Zbrojnych do półtora miliona personelu wojskowego. Gwarantuje to zapewnienie bezpieczeństwa militarnego państwa, ochronę nowych podmiotów i krytycznie ważnych obiektów Federacji Rosyjskiej - stwierdził minister.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Zgadzam się z tym, że Putin miał plan. Wagnerowcy zaangażowani w wojnę są mięsem armatnim, ich żywot na polu walki jest bardzo krótki. To są w większości kryminaliści, gwałciciele, pedofile. Dowódcy jeździli po łagrach i wyciągali z nich chętnych. Wiedzieli, że trafią na nieznany teren. Ktoś musi go rozpoznać walką. W takie miejsca wysyła się ludzi najmniej przydatnych. Dowódcy mają świadomość, że muszą szanować swoich żołnierzy - tłumaczy płk Andrzej Kruczyński, weteran GROM.
Jak przypomina, podobną strategię stosowano w Iraku. - Tam też walczyły korporacje. Oficjalne statystyki (strat i poległych - red.) pokazywały dane o żołnierzach amerykańskich, a żołnierzy korporacji już do nich nie wliczano. Podobnie będzie w tym przypadku - twierdzi.
- Musimy pamiętać, że na froncie są niedobory. Z tego, co wiem, 200 tysięcy osób to specjalne oddziały pilnujące uciekinierów. Wagnerowcy dokonują rozpoznania bojem, drugi pierścień to jednostki wojskowe. Spodziewałem się podniesienia wieku poboru. Wcześniej czy później to się musiało wydarzyć. Nie jestem zdziwiony, że i takie warianty wchodzą w grę - dodaje.
Czy rekordowa mobilizacja się uda?
Pułkownik Kruczyński twierdzi jednak, że Rosji nie uda się przeprowadzić rekordowej mobilizacji i do kwietnia wysłać na front aż pół miliona nowych żołnierzy.
- To jest awykonalne. U nas też były zapowiedzi, że zwiększymy armię. Ale przecież to jest proces na lata. Ktoś musi zająć się nowymi żołnierzami, przeszkolić ich. Musi być kadra dowódcza, oficerowie. Potrzebne są tony amunicji, czas na nabycie podstawowych umiejętności obsługi broni, artylerii czy czołgów. Ktoś to musi udźwignąć logistycznie. Potrzebne jest zakwaterowanie. Nikt nie będzie trzymał przecież zgrupowań po kilkanaście tysięcy osób w jednym miejscu - ocenia.
Z kolei były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce twierdzi, że teraz Ukraina będzie miała duży problem. - Rosjanie mieli kryzys pomiędzy sierpniem a październikiem. Teraz nie liczmy na kryzys, teraz Rosjanie budują przewagę. My jako Zachód zajmujemy się dyskusjami i przepychankami, a powinniśmy natychmiast dać sprzęt Ukrainie - mówi gen. Waldemar Skrzypczak.
- Rosjanie przeprowadzają mobilizację, bo chcą zdobyć wschodnią część Ukrainy z częścią Charkowa i utrzymać to, co już mają. Uderzą od północy w kierunku Charkowa. Moim zdaniem budują armię, żeby utrzymać to wszystko, co zdobyli. Nie chcą też dać się już nigdzie pobić. Oni mają teraz potencjał, żeby zbudować przewagę - ocenia Skrzypczak.
Zaznacza wyraźnie, że Rosjanie nie będą chcieli przeprowadzać operacji w głąb kraju. - Na terenach już okupowanych wielu Ukraińców wyjechało, część ludności wojska wymordowały albo zamknęły w obozach lub wywiozły. Tym, którzy zostali, jest prawdopodobnie obojętne, kto będzie rządził. Dodatkowe wojsko potrzebne jest właśnie do okupacji tych terenów. Reszta musi pozostać na pozycjach bojowych - wymienia.
- Zastanawiam się, po co pisać, że Rosjanie chcą zdobyć całą Ukrainę. Jak mieliby to osiągnąć? Żeby okupować cały kraj, potrzebne jest co najmniej trzymilionowe wojsko, a może i większe. Rosyjscy dowódcy pamiętają Afganistan, żaden z nich nie zdecyduje się na taki krok. Nie zmienia to faktu, że Ukrainę czekają ciężkie czasy - podkreśla.
Co musi zrobić Zachód?
Skrzypczak twierdzi, że Zachód powinien natychmiast zareagować i nie prowadzić zbędnych dyskusji.
- Tylko Amerykanie realizują swoje cele. Europa tonie w przepychankach, które kończą się niczym. Ukraina potrzebuje teraz kilkuset czołgów, a nie kilku. Ponadto zobczymy, ilu Ukraińców w wieku poborowym przebywa w Polsce czy Europie. Kilkaset tysięcy. Dlaczego nie możemy ich wyposażyć i przeszkolić, a następnie wysłać jako zorganizowane formacje? Wystarczyłoby przeprowadzić francusko-niemiecko-polskie szkolenia. Oczywiście wielu Ukraińców wróciło do kraju i go broni. Przy takiej mobilizacji ze strony Rosji, Ukraina musi określić, czy potrzebuje ludzi czy broni. Jeżeli broni, to powinniśmy ją natychmiast dostarczyć - podsumowuje.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski