Na wyborach szykuje się zaskakująca frekwencja
Tysiące Polaków oblegają urzędy miast - dopisują się do list wyborców, bo bez tego nici z głosowania. Socjologowie przewidują: frekwencja będzie tak duża, że jeszcze nas zaskoczy - opisuje "Metro".
10.10.2007 | aktual.: 10.10.2007 07:58
Takiego zainteresowania wyborami już dawno nie było. Dowód? Wystarczy przejść się pod najbliższy wydział obsługi mieszkańców, by zobaczyć obrazek rodem z poprzedniej epoki. Przed okienkami ustawiają się gigantyczne kolejki. Jedni chcą dopisać się do spisu wyborców, inni proszą o wydanie zaświadczenia, na podstawie którego będą mogli w dniu wyborów głosować poza miejscem zamieszkania.
Magistraty szacują, że liczba osób głosujących poza swoim miejscem zamieszkania znacznie przekroczy tę sprzed dwóch lat. Wtedy według Państwowej Komisji Wyborczej w wyborach parlamentarnych było to 17,8 tys. Polaków, a prezydenckich ponad 30 tys.
Ludzie mają nadzieję, że coś się po wyborach zmieni - mówi prof. Jacek Wódz, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. Zwolennicy PiS - że ich partia będzie mogła rządzić sama, PO - że odsuną od władzy Kaczyńskich. To się musi przełożyć na mobilizację tych grup, a więc i większą frekwencję - twierdzi socjolog.
"Metro" przypomina, że podczas poprzednich wyborów parlamentarnych, w 2005 roku, do urn poszło 40% uprawnionych do tego osób. Tylko nieco lepiej było podczas wyborów prezydenckich - 49,7% głosujących w pierwszej turze i 50,99% w drugiej. (PAP)