Na plaży w Darłówku mówi się teraz tylko o tragedii. "Nie podchodź do wody"
Na plaży w Darłówku ludzie mówią najczęściej o wtorkowej tragedii. I przestrzegają innych: "nie podchodź do wody!". Przy falochronie zaginęło rodzeństwo - dwaj bracia i siostra. Jeden z chłopców został odnaleziony nieprzytomny. Zmarł w szpitalu. Policja szuka w wodzie jego rodzeństwa. Świadkowie zdarzenia twierdzili, że w chwili tragedii na plaży powiewała czerwona flaga, oznaczająca zakaz kąpieli
Dwaj bracia: 14- i 13-latek oraz ich siostra 11-latka kąpali się we wtorek w morzu w Darłówku pod opieką matki. Przed godz. 15 kobieta odeszła od nich do małego dziecka, które było z nimi na plaży. Gdy wróciła, nie zobaczyła w wodzie nastolatków. Natychmiast ruszyła akcja ratunkowa.
Obecni na plaży ludzie utworzyli tzw. "żywy łańcuch" i szukali dzieci wśród fal. Na miejscu jednocześnie pracowały służby. Przy gwiazdoblokach znaleziono nieprzytomnego 14-latka. Podjęto reanimację. Chłopca zabrał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety 14-latka nie udało się uratować.
Rodzina turystów pochodzi z Wielkopolski.
Poszukiwania przerwano we wtorek wieczorem. Warunki na morzu były złe. W środę je wznowiono. Na razie bezskutecznie. Po godz. 16 przy falochronie nie widać było służb prowadzących działania. W środę po południu na plaży słychać było ludzi rozmawiających o wtorkowym zdarzeniu. "Niesamowita tragedia", "nie podchodź do wody" - mówili plażowicze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl