Na Placu Tahrir nieprzeliczony tłum świętuje zwycięstwo
Setki tysięcy ludzi, największe tłumy od początku egipskiej rewolty, wypełniły Plac Tahrir i całe centrum Kairu, świętując zwycięstwo przeciwko 30-letniej dyktaturze. Według agencji AP, na samym placu zebrało się ponad ćwierć miliona osób.
18.02.2011 | aktual.: 18.02.2011 20:11
Panował tak nieopisany ścisk, że uczestnicy zgromadzenia ustawili spontanicznie łańcuchy ludzkie, które oddzielają mężczyzn od kobiet, aby nie tłoczyli się razem w tłumie.
Przywódcy rewolty, która zakończyła się upadkiem prezydenta Hosniego Mubaraka, przemawiając do ogarniętych euforią rodaków, wzywali do kontynuowania wieców i demonstracji aż do całkowitego rozmontowania reżimu obalonego dyktatora - pisze z Kairu agencja AP.
Mówcy domagali się, aby siły zbrojne rozwiązały rząd techniczny, na czele którego stoi premier Ahmed Szafik, mianowany przez Mubaraka w ostatnich dniach jego władzy. W skład tego gabinetu wchodzi wielu wiernych zwolenników byłego dyktatora.
W przemówieniach wysuwano także żądania zniesienia ustaw wyjątkowych, które dają policji nieograniczone prawa do aresztowania ludzi.
Powtarzało się również żądanie uwolnienia tysięcy więźniów politycznych.
- Pozostaniemy na placu, dopóki nie powstanie nowy rząd, ponieważ nie ma innej drogi do zmian, dopóki rządzi Partia Narodowo-Demokratyczna - oświadczył znany dziennikarz telewizyjny Wael el-Ibraszi. Występował on w piątek jako jeden z mówców na Placu Tahrir.
- Czy możemy zaprzestać protestów dopóki, działa jeszcze rząd Ahmeda Szafika? - na to pytanie, skierowane do tłumów przez Mohammeda el-Beltagy'ego, jednego z czołowych przywódców Bractwa Muzułmańskiego, które dotarło do uczestników manifestacji za pośrednictwem głośników rozmieszczone na całym placu, zgromadzeni odpowiedzieli zgodnie okrzykami: "Nie, nie, nie!"
Piątek jest dla wyznawców islamu dniem modlitwy. Jednym z najbardziej emocjonujących momentów było na placu wygłoszenie muzułmańskiego kazania. W ciągu trzydziestu lat było to zakazane. Kaznodzieja, sunnicki duchowny, Egipcjanin Jusuf Kardawi, mieszkający na stałe w Katarze, zwrócił się do muzułmanów i chrześcijan: - Zwykle przemawiam do muzułmanów, ale tym razem proszę, aby muzułmanie i chrześcijanie pracowali wspólnie dla wyzwolenia Egiptu.
Gdy Kardawi przemawiał ze wzniesionego specjalnie dla niego podium, wiele osób płakało ze wzruszenia. Słuchacze przyjęli jego słowa gorącym aplauzem.
Agencje opisują barwnie euforię, jaka ogarnęła tłumy z powodu obchodów "Dnia Zwycięstwa", jak miejscowe media określiły piątkową manifestację. Żołnierze, którzy kontrolowali dostęp na plac, obstawiony czołgami, rozdawali ludziom proporczyki w barwach flagi egipskiej: czerwonej, białej i czarnej. Kobiety miały na głowach chusty w tych samym barwach, a dzieci i mężczyźni pomalowane na te kolory twarze.
Ludzie śpiewali, orkiestra wojskowa grała marsza "Egipt, moja miłość".
Euforyczna radość ogarnęła nie tylko Plac Tahrir, gdzie zmieściła się tylko niewielka część uczestników kairskiej fiesty. Święto ogarnęło sąsiednie ulice. Ludzie, niektórzy przebrani za faraonów i inne historyczne postaci, tańczyli nawet na brzegu Nilu oraz na barkach i łodziach na rzece, gdzie grały liczne zespoły muzyczne.
W wielu miejscach rozmieszczone na stelażach i na ścianach fotografie przypominały ofiary egipskiej insurekcji. Sprzedawcy reklamowali swój towar: "Zdjęcia męczenników, zdjęcia męczenników, tylko jednego funta".
Wielu ludzi zatrzymywało się na dłuższą chwilę, aby złożyć kwiaty i oddać hołd ofiarom reżimu Mubaraka przed pomnikiem, wzniesionym na placu dla upamiętnienia 365 śmiertelnych ofiar insurekcji. Taką oficjalną liczbę podało egipskie Ministerstwo Zdrowia.
Podobne uroczystości zorganizowano w Aleksandrii.
Dali o sobie znać także wierni zwolennicy Mubaraka. Ponad dziesięć tysięcy osób zebrało się na placu Mustafy Mahmuda, wznosząc okrzyki: "Ojcze, nie gniewaj się za to, co zrobił mój brat", "Chcemy oddać ci cześć".