"Na Krakowskim Przedmieściu nie ma miejsca na pomnik"
Obrońcy krzyża przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie chcą pozostawienia symbolu religijnego w tym miejscu i zapowiadają, że jeśli będzie trzeba zostaną na Krakowskim Przedmieściu nawet do wiosny. Z kolei posłowie PiS chcą, aby w miejscu krzyża powstał obelisk symbolizujący ofiary smoleńskiej katastrofy. Co na to włodarze stolicy? - Nie wyobrażam sobie lokowania w tej części Traktu Królewskiego kolejnych pomników - mówi w rozmowie z Wirtualną Polska Jacek Wojciechowicz, wiceprezydent Warszawy.
23.08.2010 | aktual.: 24.08.2010 14:32
WP: Agnieszka Niesłuchowska: Przyszły doradca Bronisława Komorowskiego prof. Tomasz Nałęcz powiedział w TOK FM, że w pobliżu Krakowskiego Przedmieścia można znaleźć godne miejsce na pomnik upamiętniający ofiary katastrofy. Dodał, że w wyborach samorządowych nie odda głosu na osobę, która będzie przeciwko takiemu monumentowi. Co pan na to?
Jacek Wojciechowicz: Nie wydaje mi się, by dobrym kryterium wyboru prezydenta Warszawy była kwestia ustawienia tego czy innego pomnika, bo prezydent ma więcej wyzwań i problemów, które musi rozwiązywać.
WP: To jednak dosyć niefortunna wypowiedź dla PO, szczególnie przed jesiennymi wyborami.
- O ile pamięć mnie nie myli pan Nałęcz nie należy do PO.
WP: Na początku sierpnia pojawił się pomysł ustawienia przed Pałacem Prezydenckim ośmiometrowego obelisku upamiętniającego ofiary tragedii smoleńskiej. Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej wstępnie zaakceptowały projekt pomnika upamiętniającego tragedię, który mógłby stanąć przed Pałacem Prezydenckim. Wpłynął już do ratusza projekt?
- Nic takiego do mnie nie dotarło.
WP: A jak pan zareagował na wypowiedź Jakuba Wacławka, prezesa warszawskiego Stowarzyszenia Architektów Polskich, który uważa, że miasto powinno z urzędu zająć się sprawą pomnika przed Pałacem Prezydenckim?
- Bez względu na to, w jakiej formule to upamiętnienie byłoby realizowane, uważam, że nie należy takich rzeczy robić w pośpiechu, szczególnie jeśli mówimy o Krakowskim Przedmieściu – historycznej przestrzeni o zamkniętym założeniu architektoniczno-urbanistycznym. Nie wyobrażam sobie lokowania w tej części Traktu Królewskiego kolejnych pomników. To miejsce tak ładne i kompleksowo zaprojektowane, że potrzeba rozwagi w podejmowaniu tego typu decyzji.
WP: Ale profesor Nałęcz jest historykiem....
- Nie każdy historyk jest jednak historykiem architektury.
WP: Koszty manifestacji przed Pałacem Prezydenckim cały czas rosną. Choć radni mówią, że wydatki związane z zabezpieczeniem Krakowskiego Przedmieścia nie nadwyrężą miejskiego budżetu, to pieniądze poświęcone na ten cel mogłyby być lepiej wydane.
- Bez wątpienia obowiązkiem straży miejskiej i policji jest zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom Warszawy również w takich przypadkach z jakimi mamy do czynienia na Krakowskim Przedmieściu. Oczywiście możemy żałować, że takie koszty musimy ponosić. Szczególnie, że policja i straż miejska mogłaby w tym czasie patrolować wiele innych miejsc w Warszawie.
WP: Czy wydatki ( z tego co podała w ubiegłym tygodniu straż miejska i policja wychodzi ponad 200 tys. - przyp.red.) na manifestację nie nadszarpną kasy miasta?
- Wydatki związane z manifestacją bez wątpienia nie są nam potrzebne, ale mówienie o tych kosztach w kategoriach „nadszarpnięcia” 12-miliardowego budżetu miasta wydaje się nieadekwatne. Z powodu tej kwoty budżet ani się nie poprawi ani nie załamie.
WP: Mówi pan o zapewnieniu bezpieczeństwa a jednak pan zgodził się na manifestację, którą zorganizował Dominik Taras 9 sierpnia tuż przed północą. Przed Pałac przybyło wtedy kilka tysięcy ludzi – zwolenników i przeciwników krzyża.
- Miasto nie wydaje zgody na manifestacje a co najwyżej może wydać zakaz. Żeby to zrobić musi mieć jednak podstawy. Po głośnym zakazie parady równości, która odbyła się kilka lat temu, Trybunał Konstytucyjny ocenił tego typu działania jako bezprawne. Mamy zatem ograniczone pole działania. Jeśli nie ma bezpośredniego i realnego zagrożenia dla życia, zdrowia, mienia to nie ma powodu, by w demokratycznym państwie zakazywać zgromadzeń.
WP: Nie żałuje pan z perspektywy czasu, że nie zakazał pan manifestacji? To jednak miało wpływ na zaognienie konfliktu.
- Jeśli organizator zgłasza w terminie pokojową demonstrację to nie ma podstaw, by mu tego zakazywać, bo na tej zasadzie można by odmówić każdemu.
WP: Co pan sądzi o teorii, że przeciągający się spór o krzyż był zasłoną dymną do dyskusji na temat VAT-u?
- Mimo wszelkich zasłon nie udało mi się zauważyć wśród obrońców krzyża przed Pałacem Prezydenckim polityków PO ani członków rządu. WP: Radni PiS zarzucają panu, że zaangażował się pan w spór uczestnicząc w „partyzanckim” – jak mówią sympatycy PiS - odsłonięciu tablicy przed Pałacem Prezydenckim. Jarosław Krajewski, radny PiS oczekuje, że podczas czwartkowej sesji rady miasta odpowie pan lub pani Hanna Gronkiewicz-Waltz na pytanie ile zaangażowanie miasta kosztowało?
- Tablica była efektem porozumienia między Kancelarią Prezydenta, kurią a harcerzami. Miasto nie jest stroną w sporze. Nie da się jednak ukryć, że po tych wszystkich manifestacjach, spór powinien się wreszcie zakończyć. Elementem jego zakończenia było wspomniane wywiązanie się z obietnicy Prezydenta RP dotyczące upamiętnienia tamtych chwil żałoby – i tym jest ta tablica.
WP: Nie było innego, mniej „partyzanckiego” sposobu, aby tę tablicę umieścić na Pałacu?
- Nie odważyłbym się nazywać uroczystości odsłonięcia tablicy z ceremoniałem wojskowym jako „partyzancki”. Można się zgodzić, że działania były szybkie, bo obliczone na to, by tablica się tam znalazła. Trzeba brać pod uwagę, że działając w warunkach permanentnego sporu i pewnej nieprzewidywalności, trudno było dokonać tego inaczej. Nam nie zależało na kolejnych, niepotrzebnych, żenujących scenach a raczej godnym upamiętnieniu chwil żałoby.
WP: Rodziny ofiar miały jednak żal, że projekt tablicy nie był z nimi konsultowany.
- Nie chciałbym komentować ich opinii. Jeszcze raz podkreślam, że miasto nie jest stroną sporu. Wszelkie kwestie związane z treścią i konsultacjami leżały po stronie Kancelarii Prezydenta. My pomagaliśmy jedynie w jak najszybszym zakończeniu sprawy, która nie buduje szacunku dla państwa, Kościoła, krzyża i tego tragicznego wydarzenia.
WP: Zbliżają się wybory samorządowe. PiS nie wróży wam sukcesu i zarzuca PO, że trudno będzie jej wygrać ponownie w Warszawie, bo – jak mówią radni PiS - wiele z inwestycji, oprócz stadionu Legii, nie zostało zakończonych w mijającej kadencji.
- O ile pamiętam wydatki na inwestycje w poprzedniej kadencji wynosiły ok. 4 mld zł, a w tej kadencji wyniosą ponad 9 mld zł. Zakończyliśmy wiele inwestycji m.in. 4 ostatnie stacje pierwszej linii metra, węzeł przesiadkowy Młociny, ul. Poleczki, estakady bielańskie, Krakowskie Przedmieście wraz z Alejami Ujazdowskimi i wiele innych. Inwestycje realizuje się zgodnie z harmonogramem a nie kalendarzem politycznym. Dlatego realizowanych jest wiele kolejnych projektów np. Trasa Mostu Północnego, druga linia metra, węzły drogowe Łopuszańska i Marsa, Centrum Nauki Kopernik, Muzeum Historii Żydów Polskich i wiele mniejszych inwestycji jak rewitalizacja Pl. Grzybowskiego czy ul. Francuskiej. PiS zachowuje się jak skoczek narciarski, którego życiowy rekord jest na poziomie 50 m a krytykuje innych, którzy skaczą znacznie dalej np. 120 metrów.
Rozmawiała: Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska