Kłopot będą mieli wszyscy, którzy mieszkają i pracują w miejscowościach, w których nazwach drugi człon to m.in.: "kolonia", "osada", "tartak", "śródmieście", "huta", "letnisko" lub "zdrój". Tam trzeba będzie wymienić tablice z nazwami, numerami posesji, tablice na urzędach, drogowskazy, plany zagospodarowania przestrzennego, mapy, dowody osobiste, pieczątki, druki firmowe i zgłoszenia do urzędów skarbowych i ZUS itd.
Samorządowcy już teraz łapią się za głowę. Sami jednak narobili sobie kłopotu. To po ich licznych pytaniach czy nazwy takich miejscowości pisać z myślnikiem, czy bez, MSWiA poprosiło o wykładnię Radę Języka Polskiego.
Koszty wprowadzenia ortograficznej rewolucji w większości poniosą gminy. Wstępnie można ocenić, że wydatki pójdą w miliony złotych. Budżet państwa pokryje jedynie wydatki związane z wymianą dowodów osobistych. Choć też nie w całości, bo mieszkańcy sami będą musieli zrobić sobie zdjęcie do nowego dokumentu. (PAP)