"Myślałem, że to dzik". W klapkach w śniegu
O dużym szczęściu może mówić mieszkanka Warszawy, która przesadziła z alkoholem i w takim stanie zdecydowała się na pieszy powrót do domu mimo siarczystego. Kobieta życie zawdzięcza strażnikom miejskim. Mundurowi myśleli, że w krzakach jest dzik, ale w zaspie śnieżnej leżała pijana 60- latka.
Do nietypowej, ale szczęśliwej dla 60-latki, interwencji strażników miejskich doszło w środę wieczorem w Międzylesiu. Kobieta przeżyła, bo strażnicy miejscy zwrócili uwagę na ruch w krzakach.
- To teren sąsiadujący z lasem, więc w pierwszej chwili pomyślałem, że może to być dzik, bo wcześniej otrzymywaliśmy już zgłoszenia o tych zwierzętach. Wysiedliśmy z radiowozu, by to sprawdzić. Było ciemno, nikt tamtędy o tej porze nie chodzi. Gdy podeszliśmy do zaspy śnieżnej, zobaczyliśmy kobietę - przekazał st. insp. Sławomir Ołowski ze stołecznej straży miejskiej.
- Była tak pijana i zmarznięta, że nie była w stanie się podnieść. Na gołych nogach miała tylko klapki - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Funkcjonariusze wyjęli z apteczki koc termiczny i okryli kobietę. Wezwali też pogotowie ratunkowe.
Kobieta była mocno wychłodzona, ale nie było konieczności przewiezienia jej do szpitala. Zdecydowano więc o wezwaniu radiowozu przystosowanego do przewozu osób nietrzeźwych i odwiezieniu 60-latki do Stołecznego Ośrodka dla Osób Nietrzeźwych.
- Kobieta miała bardzo dużo szczęścia. Temperatura powietrza wynosiła wtedy -6 st. C. Gdyby poleżała tam dłużej, z pewnością by zamarzła - podkreślił strażnik.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ