"My nie przeżyjemy, jak będziesz startował". Donald Tusk o wzruszającej rozmowie z córką
- To bardzo przykre, jak oponenci atakują moją rodzinę, jak ktoś rzuca kamieniami w okno. Ta cena jest niepotrzebna - tak w programie WP #Newsroom Donald Tusk opisywał wpływ swojej działalności politycznej na rodzinę. Przyznał, że "miał wzruszającą rozmowę z córką Kasią", zanim podjął decyzję ws. wyborów prezydenckich. - My nie przeżyjemy, jak będziesz startował, będą cię niszczyć. (...) Jeśli przegrasz, to jeszcze raz będziemy to przeżywały - cytował swoją córkę Tusk.
Zastanawiał się pan kiedyś nad tą … Rozwiń
Transkrypcja:
Zastanawiał się pan kiedyś nad tą ceną, jaką oni płacą czy pan płaci? W tym rachunku rodzinnym, czasu, zdrowia.
Nie, nie ma się co rozczulać nad sobą.
Ja to, znaczy, ja każdemu powtarzam i zresztą oni też się nie rozczulają, że to wszystko są twardzi ludzie.
I świadomi tego, świadomi tej ceny, ale ja wybrałem tę swoją... Mnie nikt nie zmusza do mojej pracy.
I ta cena jest oczywiście za wysoka, jeśli chodzi o agresję, którą w Polsce wywołują nasi oponenci.
To jest bardzo przykre. Jak atakują moją rodzinę, jak ktoś rzuca kamieniami w okno.
Znaczy, my się spotykamy z przypadkami - nielicznymi na szczęście, agresji. I ta cena jest moim zdaniem niepotrzebna.
Ale generalnie to, że się płaci cenę za aktywność publiczną, to ja jestem do tego przyzwyczajony od 40 lat tak naprawdę.
A w jakim procencie ta decyzja, żeby nie kandydować była pana, a w jakim była pana rodziny? To było 100% pan?
Tak. Ja miałem bardzo - mnie wzruszającą, rozmowę z moją córką, która wzięła na siebie ciężar perswazji właściwie w imieniu całej rodziny.
Nie, ale w rodzinie głosy były podzielone - zresztą dość tradycyjnie, męska część mówiła: jak chcesz i w ogóle się nie zastanawiaj, my wszystko tu akceptujemy.
Kobiety, czy dziewczyny, no mówię o mojej żonie, teściowej, córce, synowej - zawsze są trochę ostrożniejsze. I... I wysłały Kasię na rozmowę z panem?
Kasia tłumaczyła, że to jest... Że one nie... No nie chcę przesadzać, ale powiedziała: bo my nie przeżyjemy, jeśli będziesz startował.
Będą cię niszczyć, miażdżyć - i jeśli przegrasz, to my już to raz przeżywałyśmy, to - tak bardzo po ludzku do tego podchodziły.
I raczej nie ze względu na swój dyskomfort, tylko z - mówię o tym z największą dumą, z miłości do mnie. To nie jest tak łatwo utrzymać miłość przez tyle lat, jak ma się taką pracę jak ja.
No, ale na końcu właśnie Kasia w imieniu tej żeńskiej części rodziny powiedziała: pamiętaj, masz nasze pełne wsparcie cokolwiek zrobisz.
Znaczy, wolelibyśmy, żebyś nie kandydował z oczywistych względów, ale... I powiedziała - ja zresztą o tym w książce chyba napisałem, bo to było niezwykle uderzające.
Powiedziała: pamiętaj, wielu z tych, którzy cię namawiają dzisiaj, nic nie zrobi, żeby tobie pomóc. A ja... My tobie odradzamy.
W tym sensie to była oczywiście moja decyzja. Zresztą no, na koniec zgodnie z odwieczną tradycją, to dzieci słuchają rodziców, a nie rodzice dzieci. I ja się tego trzymam.