"Muzułmański problem potrzebuje muzułmańskich rozwiązań"
Właśnie wczoraj straciliśmy cząstkę wolności; to wyjątkowo niepokojące, bo gdy dżihadyści wszczepiają swoje szaleństwo do serca naszego otwartego społeczeństwa, nasze społeczeństwa już nigdy nie pozostaną tak otwarte - pisze na łamach "New York Timesa" publicysta Thomas L. Friedman.
Friedman sugeruje, że muzułmański problem potrzebuje muzułmańskich rozwiązań.
Po czwartkowych zamachach bombowych w Londynie musimy zrobić wszystko, by zminimalizować różnice cywilizacyjne między nami a muzułmanami - podkreśla Friedman. Więcej napięć międzykulturowych wyalienuje ze społeczeństwa i tak już wyobcowaną muzułmańską młodzież - twierdzi publicysta.
Jak tłumaczy, to właśnie podkreślenie różnic między kulturami było celem Osamy bin Ladena w nowojorskich atakach 11 września 2001 roku - chciał stworzyć przepaść między globalizującym się Zachodem a światem muzułmańskim.
Friedman dodaje, że teraz najważniejsze jest, by świat muzułmański zorientował się, że dla dżihadystów najistotniejszy jest kult śmierci. Jeśli nie zwalczy tego kultu, tego - jak podkreśla - raka w swoim ciele, zarazi on wszelkie stosunki między Zachodem a muzułmanami. Jednak to tylko muzułmanie mogą go wykorzenić - pisze publicysta.
Twierdzi on, że autobusy Londynu, czy paryskie metro tak długo nie będą bezpieczne, jak długo muzułmańska starszyzna nie skrytykuje, nie potępi i nie odizoluje ekstremistów ze swoich społeczności. Póki co, do dziś żaden muzułmański duchowny nie nałożył fatwy na bin Ladena - przypomina Friedman.
Zobacz także multimedia: "Wydarzenia" Polsatu o zamachach w Londynie