Muzułmanie na celowniku w USA. Coraz więcej antyislamskich incydentów w Stanach Zjednoczonych
• W USA obserwuje się radykalny wzrost nastrojów antyislamskich
• To pokłosie antymuzułmańskiej retoryki Donalda Trumpa czy Teda Cruza
• Po zamachu w San Bernardino hasła trafiają na podatny grunt
• Muzułmanie w USA obawiają się roli kozła ofiarnego w imię ukarania "strasznego islamu"
24.05.2016 10:32
"Na Boga! Powiedz nie antymuzułmańskiej bigoterii" - nawołują transparenty, zawieszone na kościołach różnych wyznań w stolicy Teksasu, Austin. Na ścianie miejscowej synagogi wisi zapewnienie: "Jesteśmy z naszymi sąsiadami muzułmanami".
Autorami napisów są działacze Ekumenicznej Akcji dla Praw Człowieka, z rabinem Charlesem Feinbergiem na czele. - Sprzeciwiamy się stygmatyzacji amerykańskich muzułmanów, która ma miejsce od kilku miesięcy. Jako ludzie wiary, musimy powiedzieć nie mowie nienawiści - przekonują ekumeniczni aktywiści.
Akcję wsparcia podjęły kościoły w całych Stanach Zjednoczonych.
"Zabierzcie ze sobą Obamę"
Jednak poza miejscami religijnego kultu wyznawcy islamu spotykają się z dużo mniejszym zrozumieniem. Tej wiosny na ulicach Austin częściej niż w latach ubiegłych, dochodziło do antymuzułmańskich pikiet i demonstracji. "Radykalny islam jest nowym nazizmem", "Jedzcie do domu, zabierzcie ze sobą Obamę", "Stany Zjednoczone strefą wolną od szariatu" - nosili na tabliczkach uczestnicy protestów.
Na słowach się jednak nie skończyło. W listopadzie 2015 r. nieznani sprawcy posmarowali ekskrementami drzwi meczetu w Austin, rozrzucając przy okazji wyrwane z Koranu strony. Do innego meczetu na terenie Teksasu, wdarli się uzbrojeni uczestnicy antymuzułmańskich akcji terroryzując obecnych. Do sieci wyciekły personalia lokalnych wiernych razem z ich adresami domowymi. W grudniu w Austin uzbrojony mężczyzna wycelował broń palną w stronę dwóch kobiet w hidżabach. Dwie inne muzułmanki zostały obrażone w popularnej kawiarni. W maju w Dallas zabito uchodźcę z Iraku.
Przestępstwa o religijnym i rasowym podłożu nie są bynajmniej teksańską specyfiką. W całych Stanach Zjednoczonych obserwuje się radykalny wzrost nastrojów antyislamskich. Wystarczy iskra, by doszło do ekscesów.
To pokłosie retoryki, w której zasmakowali amerykańscy politycy, przede wszystkim Donald Trump i Ted Cruz. W tegorocznym wyścigu o prezydencką nominację od Partii Republikańskiej wszystkie chwyty zostały dozwolone. - Islam nas nienawidzi - przekonywał niestrudzony Trump, powtarzając przy okazji legendę o amerykańskim generale Johnie Pershingu, który na początku XX w. miał zabijać filipińskich muzułmanów, amunicją toczoną w świńskiej krwi. Miliarder zapowiedział też "zakaz islamskiej imigracji".
Senator z Teksasu nie pozostawał w tyle: wezwał do patrolowania dzielnic zamieszkałych przez muzułmańską mniejszość. Postulował też o wdrożenie programu inwigilującego wyznawców islamu. - Potrzebujemy prezydenta, który nazwie to zło po imieniu. Poprawność polityczna kosztuje nas życie - perorował dziennikarzom.
Po grudniowym zamachu w San Bernardino, gdzie z rąk dwójki zamachowców pakistańskiego pochodzenia zginęło kilkanaście osób, ksenofobiczne hasła trafiają na wyjątkowo podatną glebę.
- Strach naszej wspólnoty, amerykańskich muzułmanów jeszcze nigdy nie był tak wielki - ostrzega Ibrahim Hooper, rzecznik Rady ds. Amerykańsko - Islamskich Relacji.
- Amerykańscy muzułmanie stali się kozłem ofiarnym - ubolewa profesor Snehal Shingavi z Uniwersytetu Teksańskiego. - Medialna histeria sprawiła, że zwykli obywatele poczuli się zobowiązani, by chwycić za broń i bronić się przed "tym strasznym islamem".
Zemsta za 11 września
Podobnie było w 2001 r. Krótko po zamachu na World Trade Center, Mark Anthony Stroman, 41-letni biały kamieniarz z Dallas, zastrzelił Hindusa i Pakistańczyka, których wziął za Arabów.
Trzecią ofiarą śmiertelną miał być 28-letni Rais Bhuiyan. W rodzinnym Pakistanie Rais był pilotem, w Stanach Zjednoczonych pracował na stacji benzynowej. - Skąd pochodzisz? - zapytał Stroman i zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, wystrzelił mu w twarz. Raisowi cudem udało się przeżyć. Ponieważ nie miał ubezpieczenia medycznego, musiał wydać krocie na operacje i bolesną rekonwalescencję, przez co popadł w długi. Skutki ataku będzie odczuwał do końca życia - lekarzom nie udało się w pełni przywrócić uszkodzonego wzroku.
Teksańskiego wymiaru sprawiedliwość nie wzruszył "patriotyzm" sprawcy - Stroman został skazany na śmierć. W 2011 r. wyrok wykonano. Nim do tego doszło, ruszyła szeroko zakrojona kampania w obronie życia zamachowca. Jej autorem był… Rais Bhuiyan. - Jestem synem nauczycieli - tłumaczył w wywiadach - Wychowanie, które otrzymałem i moja religia nakazują mi wybaczyć doznane krzywdy.
Na krótko przed egzekucją rozmawiał przez telefon ze swoim dawnym oprawcą.
"Bhuiyan to człowiek niezwykły" - pisał z celi śmierci Stroman. "Jego głęboka wiara muzułmańska dała mu siłę do wybaczenia niewybaczalnego. To było dla mnie prawdziwą inspiracją do zmiany życia i powinno być przykładem dla nas wszystkich. Nienawiść musi zostać powstrzymana. Dla nas wszystkich jest miejsce na ziemi".
Dziś Bhuiyan ostrzega przed powtórką tragicznej historii z 2001 r., gdy ogłupieni strachem "prawowici Amerykanie" szukali zemsty na bezbronnych przybyszach za "arabski terroryzm" i sami stawali się terrorystami. - Nienawiść to najgorsza odpowiedź na zło - przekonuje Pakistańczyk.