Msza przebłagalna za Halloween. O. Gużyński: Wyraźna przesada
Jedna z krakowskich parafii zorganizowała mszę przebłagalną za Halloween. Wydarzenie odbiło się szerokim echem w sieci. Głos ws. zabrał o. Paweł Gużyński. Duchowny nie krył oburzenia.
31 listopada wiele osób w Polsce świętowało Halloween. Dzieci przebierały się, by zbierać cukierki lub robić psikusy. Tymczasem w Krakowie odbyła się "przebłagalna msza święta".
Podczas nabożeństwa wierni przepraszali za zabawy. W trakcie homilii o. Wiktor Ruszlewicz - wikariusz parafii przy placu Wolnica na Kazimierzu - mówił, że tej nocy w kościele "trwa modlitwa, za wszystkich dotkniętych grzechem współczesności". Wskazywał, że Halloween to "święto szatana" i "najważniejszy dzień dla satanistów". W rozmowie z Wirtualną Polską do sprawy odniósł się o. Paweł Gużyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mamy to na taśmie. Ważna deklaracja Trzeciej Drogi ws. TVP
- To można rozstrzygać na różnych poziomach. (...) Wszystko zależy od tego w jaki sposób do tego podejdziemy. Tych skrajnych głosów i lewej, i z prawej padło już wiele - podkreślił duchowny.
O. Paweł Gużyński zaznaczył, że msza w Krakowie "sprowadziła wszystko do skrajności wpisanej w typ pobożności, który jest wątpliwy". - Gdyby popatrzeć na to poważnie od strony teologicznej, to my nie jesteśmy w stanie za cokolwiek zadośćuczynić Bogu. Gdyby to było możliwe, to Jezus nie musiałby umierać na krzyżu dla naszego zbawienia - oznajmił.
- Ten typ pobożności na różne sposoby się pojawia. W pewnych granicach to może mieć sens, ale tylko jeśli wyraża to naszą skruchę za grzechy. Ale w tym wypadku wszystko urosło do rozmiaru wyraźnej przesady z podtekstem neurotycznym. To było strzelanie z potężnych dział religijnych do karnawałowych i komercyjnych "wróbli" - dodał.
O. Gużyński wprost. W ten sposób mówi o Halloween
W ocenie o. Gużyńskiego "Halloween w 90 proc. to jedna czysta komercja, którą sprowadzono z USA i robi się na niej interes".
- Jeśli miałbym podejść do tego od strony filozofii religii i pytania o sens uczestnictwa w czymś takim, to pojawia się pewnego rodzaju dysonans. Czy w naszych warunkach to w ogóle jest zjawisko religijne? To przede wszystkim jakaś maskarada, ludyczność i biznes. Po jakiego grzyba przykładać do tego jakąś poważną miarę? - zaznaczał.
- Ale to też do końca nie jest tak, że w ogóle nic się nie dzieje, na co należałoby uważać. Tworzywo ludzkiej wyobraźni i jej skłonność do zabobonu lubią sprawiać kłopoty. Jeśli mówimy o tym, by chronić dzieci przed treściami, które pojawiają się w internecie, czyli przemocą, krwawymi grami itd., to w jakimś zakresie te szajby związane z Halloween się w to wpisują, więc czasami mogą zaszkodzić - przyznał.
Duchowny podkreślił, że "wszystkie kwestie należałoby poważnie przeanalizować, nadać temu odpowiednie granice i poukładać we właściwych proporcjach". - Teraz wszystko odbywa się na zasadzie popularnych dyskusji - powiedział.
Wskazał, że z jednej strony w mediach padają argumenty o tym, że od Halloween "bardziej traumatyzujący dla dzieci jest widok półnagiego mężczyzny na krzyżu". - Czytam to i myślę, że autorce materiału zarwał się sufit na głowę - powiedział. - A z drugiej pojawiają się msze zadośćuczyniające - zauważył. - Jedno i drugie ani trochę nie pachnie rozsądkiem - dodał.
Halloween a Kościół katolicki. "To nie rozwija"
- Gdyby ktoś mnie zapytał, czy Halloween wnosi coś do mojej duchowości, to zdecydowanie odpowiedziałbym nie. W ogóle mnie to nie obchodzi. Ja zdecydowanie wolę żywych świętych niż trupy zombie. To z moją wiarą nie ma nic wspólnego. Nie pijam napojów gazowanych, nie jadam fast foodów, staram się nie zaśmiecać własnej wyobraźni i życia duchowego, ale nie będę odprawiał mszy przebłagalnej za tych, którzy świętują w fast foodowych sieciówkach - przyznał.
Kaznodzieja zwrócił też uwagę na to, że "ludzie łatwiej i szybciej wierzą w zabobon niż w żywego Pana Boga, bo to jest trudniejsze".
- Do czego miałaby być potrzebna taka msza, tego po prostu nie wiem. Raz, że w porządku samej teologii chrześcijańskiej i kultu niczego dobrego nie wnosi, bo kreuje obraz Boga jako kogoś, kogo trzeba udobruchać, ponieważ inaczej da nam do wiwatu. Dlatego trzeba by jednak sformułować w zaistniałych okolicznościach jakąś bardziej wyczerpującą odpowiedź na to przede wszystkim ludyczne i komercyjne zjawisko - wskazał.
"Święto szatana". Burza po słowach o. Ruszlewicza
O. Paweł Gużyński odniósł się też do kontrowersyjnych słów, które padły z ambony. - One robią ogromny bałagan. Żeby coś sensownie wytłumaczyć trzeba raczej wyjaśnić w jakim stopniu ta maskarada i folklor to biznes, a w jakim może mieć to znaczenie religijne. Chciałbym zobaczyć badania, które zweryfikują dla ilu ludzi, którzy imprezowali z okazji Halloween miało to znaczenie religijne. Pewnie dla minimalnej grupy - wskazał.
Podkreślił też, że prawdopodobnie "to była po prostu kolejna okazja, żeby poimprezować, zrobić zakupy, napić się wódki i koniec".
- Robienie z tego czegoś śmiertelnie poważnego, za co musimy Boga przepraszać, to nie sądzę, aby miało jakikolwiek sens. W takim razie za tysiące rzeczy musielibyśmy msze odprawiać i w podobny sposób przepraszać, np. za karnawał w Rio, kluby go-go itp. - podkreślił. - Nie dajmy się zwariować - skwitował.
Karina Strzelińska, dziennikarka Wirtualnej Polski