Można było uratować matkę i dziecko, które zabił desperat z Warszawy?
Monika K. zastrzelona przez męża, wcześniej zgłaszała policji,
że mężczyzna groził jej bronią.
Te zaskakujące informacje dotyczące wtorkowego morderstwa na warszawskim Bródnie otrzymał "Metropol" od znajomej ofiary. Jej zdaniem tragedii można było zapobiec, ale policja i prokuratura zlekceważyły sprawę.
Policja i broń
Wojciech K. zastrzelił swoją żonę i dwuletnią córeczkę w czasie spaceru, a następnie popełnił samobójstwo. Wiem, że Monika zgłaszała policji, że Wojtek ją nachodził. On jej groził pistoletem, nikt na to nie zareagował– mówi znajoma Moniki K., prosząca o anonimowość. Od początku małżeństwa były między nimi problemy, ponieważ on pił. Po ich rozstaniu miał prawo spotykać się z dzieckiem. Każde ich spotkanie kończyło się wielką kłótnią. Mówił, że jej nie daruje, że od niego odeszła– dodaje.
Sierżant Agnieszka Hamelusz ze stołecznej policji potwierdza, że Monika K. próbowała uzyskać pomoc w komisariacie. Zanotowane zostało jedno zgłoszenie ofiary i jej matki dotyczące gróźb słownych ze strony męża.
Prokuratura umorzyła
Sprawa została przekazana do prokuratury– tłumaczy Agnieszka Hame- lusz. Jak twierdzi, policja nic nie wiedziała o groźbach z użyciem broni. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że sprawa została szybko umorzona. Jednak kobiety odwołały się do prokuratury apelacyjnej, tam też umorzono postępowanie. Prokuratura nie potrafiła skomentować tych informacji. Zdaniem pozarządowych organizacji pomagających ofiarom, ta sprawa to skandal.