"Motłoch". Niemcy nie patyczkują się z antyszczepionkowcami
Nie ma tolerancji dla antyszczepionkowców w niemieckich mediach. Agresywne działania i manifestacje buntowników irytują dyscyplinujących się o przeważnie Niemców. "To, że prawicowo-ekstermistyczny motłoch w stylu bojówek SA czy członków Ku Klux Klanu z pochodniami w dłoniach może pojawić się przed domem minister zdrowia Saksonii, świadczy o powadze sytuacji" - nie szczędzi ostrych słów "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Nie ma pobłażliwości nie tylko dla tych, którzy w pandemię koronawirusa nie wierzą i nie chcą się szczepić, ale również dla tamtejszych organów bezpieczeństwa. Władze są oskarżane o bierność. Podsumowanie reakcji niemieckich mediów w ostatnich dniach dokonał portal Deutsche Welle.
Media w Niemczech surowe dla antyszczepionkowców
Frankfurter Allgemeine Zeitung" wyraża oburzenie bezczynnością saksońskich władz bezpieczeństwa:
"Co jeszcze musi się wydarzyć w Saksonii, żeby tamtejszy minister spraw wewnętrznych wystąpił zdecydowanie przeciwko zradykalizowanym negacjonistom koronawirusa, koronasceptykom i antyszczepionkowcom?" - grzmi gazeta, komentując, że granice wolności słowa w tym landzie zostały wielokrotnie przekroczone.
"Co tydzień zwolennicy teorii spiskowych i prawicowi ekstremiści maszerują w tym kraju związkowym o najniższym odsetku osób zaszczepionych w wielu miejscowościach w sposób mający budzić lęk obserwatorów, lekceważąc obowiązujące zasady i obostrzenia przy całkowicie biernej postawie policji. Funkcjonariusze kontrwywiadu cywilnego obawiają się kolejnych aktów przemocy" - donosi gazeta.
"Freie Presse" domaga się wprowadzenia regulacji, która zobowiąże portale internetowe, które czasem zarabiają ogromne sumy na dezinformacji, do przestrzegania reguł, które od dziesięcioleci obowiązują media. "Milczący nie mogą już dłużej godzić się na to, by władzę nad nimi przejmowali awanturnicy" - pisze gazeta.
Koronasceptycy zza Odry. Niemieckie media: To motłoch
O "zradykalizowanych przeciwnikach szczepień pisze również "Suedwest Presse"."Ta niepokojąca mniejszość od dawna znajduje się w stanie swoistej wojny domowej. Jej poglądy wahają się gdzieś pomiędzy mitami teorii spiskowych, prawicowym ekstremizmem i ezoteryką. Dlatego zadaniem następnego rządu będzie nie tylko ponowne przewodzenie narodowi po pandemii, ale także pokazanie silnej ręki przez demokrację godną tego miana tym, którzy chcą ją zlikwidować."
Tymczasem niemieccy antyszczepionkowcy twierdzą, że są prześladowani przez państwo. Ich emblematem stały się żółte gwiazdy Dawida z napisem szwabachą "ungeimpft" - "niezaszczepiony", które widnieją na zakładanych na rękę opaskach albo przypinkach do ubrań lub nalepkach na samochód. Mają one przywodzić na myśl analogię: pandemiczne ograniczenia, lockdowny i ewentualny nakaz szczepień, rozważany przez niektóre landy niemieckie, to segregacja podobna do tej za rządów Hitlera.
W Bawarii już wydano surowy zakaz używania tego symbolu w miejscach publicznych z uzasadnieniem, że to relatywizowanie Holocaustu i podżeganie do nienawiści.