PolskaMordowali z zimną krwią

Mordowali z zimną krwią

W ciągu dwóch dni bestialsko zabili trzy osoby, czwarta uszła z życiem tylko dlatego, że udawała martwą. W czwartek rozpoczął się ich proces.

Mordowali z zimną krwią
Źródło zdjęć: © NTO

01.09.2006 07:38

6 i 7 stycznia trzech mężczyzn i kobieta dokonali serii morderstw. W ciągu dwóch dni w Brzegu i Głuchołazach zabili trzech mężczyzn, czwartego ciężko ranili. Zadaliśmy im tyle ciosów, że nie mogli przeżyć - zeznała wczoraj w sądzie Wanda Teretyńska. Adwokaci, którzy już niejedno słyszeli w sądzie, przyznają, że przy tej sprawie włosy stają im dęba.

Proces czwórki morderców toczy się w Sądzie Okręgowym w Opolu. Prowadzący go sędzia Andrzej Głowacz zezwolił nie tylko na pokazanie twarzy, ale również podanie nazwisk oskarżonych. Taką zgodę polskie sądy wydają rzadko.

Wszyscy oskarżeni byli już karani. Nie mieli stałej pracy. Zarabiali dorywczo.

Paweł Flinik, 32 lata, kucharz, ojciec dwójki dzieci przebywających w rodzinach zastępczych. Pięć miesięcy przed zbrodnią wyszedł z więzienia.

Andrzej Głuszak, 42 lata, tokarz, ojciec trójki dzieci, na które ma zasądzone alimenty. Ostatnio siedział za niezapłacenie grzywny.

Wanda Teretyńska, 27 lat, matka trójki dzieci wychowywanych przez rodzinę zastępczą, konkubina Flinika. Spędziła 26 dni za kratami za niezapłacenie grzywny.

Andrzej Dziełak, 15 lat, powinien się uczyć w gimnazjum, przebywał w poprawczaku, z którego uciekł. Karany za kradzież. Odpowiada jak dorosły.

Troje oskarżonych przyznało się do wszystkich zabójstw. Andrzej Głuszak stwierdził, że nie może się przyznać do jednego morderstwa i usiłowania drugiego. Nie mogę nic powiedzieć na ten temat, ale mam wrażenie, że tego nie zrobiłem - tłumaczył.

Na twarzach oskarżonych nie było widać wczoraj żadnej skruchy. Z ich ust nie padło słowa "przepraszam". Byli spokojni, obojętni. Tylko Wanda Teretyńska chwilami ukrywała twarz w dłoniach i chlipała. Oskarżeni (oprócz Andrzeja Dziełaka) odmówili składania wyjaśnień, dlatego sąd odczytał to, co powiedzieli prokuratorowi w trakcie śledztwa.

6 stycznia br. w Brzegu Głuszak pokłócił się z Józefem M., u którego mieszkał. M. groził mu wyrzuceniem z mieszkania. Głuszak razem z Flinikiem byli już po kilku winach. Zaatakowali gospodarza. Paweł uderzył go pięścią w serce. Wiedzieliśmy, że choruje na serce i ma rozrusznik - opowiadał Głuszak. W końcu udusili go paskiem, zwłoki schowali w szafce pod zlewem.

Następnego dnia razem z Teretyńską pojechali do Głuchołaz, do siostry Flinika. Do wieczora sporo wypili. Biesiadujący z nimi 71-letni Tadeusz R. żalił się, że lokatorzy sąsiedniego mieszkania go biją. Głuszak, Flinik, Teretyńska i 15-letni Dziełak poszli tam z nożem kuchennym.

Tadeusz W., który otworzył drzwi, dostał dwa razy nożem. Przeżył tylko dzięki temu, że leżąc na podłodze, udawał martwego. Potem zaatakowali Mariana S., który akurat przebywał w mieszkaniu Tadeusza W. Przewrócili go na ziemię, bili pięściami, kopali. Zadali kilka ciosów nożem, dusili sznurówką.

Paweł Flinik zawołał do mnie, bym pomógł mu dusić - powiedział Dziełak. Teretyńska uderzyła go kilka razy butelką, aż ta się rozbiła. Tadeusza R., który wcześniej stawiał mordercom wino, a później przyszedł razem z nimi do sąsiedniego mieszkania, Flinik przewrócił na wersalkę. Dusili go poduszką, zadawali ciosy nożem. Głuszak dał mi nóż i powiedział, żebym się wykazał - dodał Dziełak.

Masakra w głuchołaskim mieszkaniu potoczyła się tak szybko, że na przesłuchaniu mordercy mieli kłopot z odtworzeniem jej dokładnego przebiegu. Szczegółów już nie pamiętam, wiem jedynie, że ich zabiliśmy - mówił Działak. Wiedziałem, że zabiliśmy dwóch lub trzech mężczyzn - dodał Głuszczak.

15-letni Dziełak namawiał jeszcze, by "zarżnęli" jego matkę, bo "za dużo wiedziała". Lepiej nie, bo i tak mamy dużo kłopotów - zaprotestował Flinik.

Po zbrodni pieszo ruszyli do Nysy. Na stacji benzynowej wypili dwa piwa. Przenocowali na klatce schodowej. Głuszak chciał ukraść malucha, ale nie udało się go otworzyć. Wpadł na inny pomysł. Zatrzymamy jakiegoś stopa i zarżniemy kierowcę - rzucił. Na szczęście tego planu już nie zdążyli zrealizować. Nad ranem zatrzymała ich policja.

Teraz grozi im od 12 lat więzienia do dożywocia.

Maciej T. Nowak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)