"Mordercy, chcemy kary!" - tysiące ludzi na ulicach
Około 50 tys. ludzi przemaszerowało ulicami Baku dla upamiętnienia 20. rocznicy najkrwawszych wydarzeń wojny z lat 90. o Górski Karabach - enklawy zamieszkanej przez ormiańską większość na terytorium Azerbejdżanu. Turecki minister spraw wewnętrznych Idris Sahin wygłosił płomienną mowę na wiecu w Stambule. - Mordercy, tchórze, rozlali krew 613 ludzi, w tym kobiet i dzieci. Ten rozlew krewi nie może zostać bez kary - mówił.
26.02.2012 | aktual.: 26.02.2012 18:17
Według Azerbejdżanu w ataku oddziałów armeńskich w 1992 roku na miasto Chodżały pomiędzy Chankendi i Askeranem w ciągu jednej nocy zamordowano 613 mieszkańców, w tym 63 dzieci, 106 kobiet, 70 starców. Baku masakrę tę nazywa ludobójstwem. Erywań zaś zaprzecza.
Maszerującym z hasłami "Uznajcie ludobójstwo w Chodżały", "Ludobójstwo w Chodżały, w Srebrenicy, Rwandzie i Hims nie może się powtórzyć", towarzyszył prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew.
Na trasie pochodu rozmieszczono afisze z nazwiskami Azerów pomordowanych w Chodżały. Marsz zakończyła uroczystość upamiętniająca ofiary.
Baku usilnie stara się zwrócić uwagę międzynarodowej opinii na wydarzenia w Chodżały, w ramach dążenia do odzyskania kontroli nad Górskim Karabachem.
Wojna o Górski Karabach
Azerbejdżan i Armenia faktycznie pozostają w stanie wojny o Górski Karabach, zamieszkaną głównie przez Ormian enklawę w Azerbejdżanie, do którego region Karabachu został przyłączony za czasów ZSRR. W Azerbejdżanie Ormianie znaleźli się w wyniku przesiedleń w XIX wieku, w ramach tworzenia na tych terenach przez Rosję strefy buforowej.
W wyniku wojny w latach 1988-1994, która kosztowała życie 30 tys. osób i spowodowała ucieczkę setek tysięcy uchodźców, Górski Karabach ogłosił niepodległość. Nie została ona jednak uznana przez społeczność międzynarodową.
Od zawieszenia ognia w 1994 roku pomimo lat dyskusji nie doszło do podpisania traktatu pokojowego oraz porozumienia w sprawie statusu regionu i regularnie na granicy Karabachu dochodzi do starć, w których giną żołnierze.
Azerbejdżan co jakiś czas grozi - jeśli negocjacje nie przyniosą zadowalających rezultatów - zbrojnym odbiciem karabachskiej enklawy, na co Erywań obiecuje odpowiedź militarną.
Rocznicę wydarzeń w Chodżały upamiętniło w niedzielę kilkadziesiąt tysięcy Turków.
Turecki minister spraw wewnętrznych Idris Sahin wygłosił płomienną mowę na wiecu w Stambule, w którym wzięło udział od 20 do 50 tys. ludzi. Jego przemówienie o nacjonalistycznej wymowie zwracało uwagę na głębokie napięcia w stosunkach turecko-armeńskich.
W wiecu udział brali m.in. członkowie związków zawodowych i ugrupowań nacjonalistycznych. Krytykowali Armenię i wyrażali solidarność z Azerbejdżanem, który jest sojusznikiem Turcji. W podobnych manifestacjach w Ankarze i innych miastach uczestnicy wymachiwali azerskimi flagami.
- Mordercy, tchórze, rozlali krew 613 ludzi, w tym kobiet i dzieci - mówił minister Sahin. - Ten rozlew krewi nie może zostać bez kary.
W 2009 roku porozumienie między Turcją a Armenią, mające utorować drogę do nawiązania dyplomatycznych więzów i ponownego otwarcia wspólnej granicy, rozbiło się o żądanie ze strony Turcji, aby Armenia wycofała wojsko z Karabachu. Granicę z Armenią Turcja zamknęła w 1993 roku w proteście przeciwko wojnie z Azerbejdżanem.