Monika Jaruzelska zdradza kulisy startu w wyborach
Córka zmarłego przed blisko czterema laty generała Wojciecha Jaruzelskiego postanowiła kandydować w wyborach samorządowych z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jak się okazuje, propozycje polityczne otrzymywała już wcześniej.
20.03.2018 | aktual.: 20.03.2018 10:07
O starcie w wyborach Jaruzelska mówiła na antenie radia TOK FM. Zdradziła, że jej "podejścia" do zaangażowania się w politykę mają kilkuletnią historię. Przyznała, że miała niegdyś propozycję uczestnictwa w polityce od Janusza Palikota, potem od Leszka Millera, ale wówczas - jak podkreślała - jej osobista sytuacja nie była sprzyjająca.
Ostatecznie Jaruzelska umówiła się na kandydowanie z list SLD z Włodzimierzem Czarzastym. Nie zdecydowała jeszcze, czy zapisze się do partii; nie wie też, o jaki mandat będzie się ubiegać - prawdopodobnie będzie kandydować na radną, raczej Sejmiku. Zadeklarowała, że chce raczej zająć się pracą organiczną. Nie wchodzi w grę ubieganie się o bardziej eksponowane funkcje, jak np. prezydenta miasta.
"Mówi się, że w tamtych czasach kraj w ogóle nie istniał..."
Jaruzelska przyznała, że inspiracją do startu w wyborach było dla niej zamieszanie wokół przepisów tzw. "ustawy dezubekizacyjnej" i degradacyjnej. Podkreśliła, że jej aktywność polityczna ma właśnie zminimalizować jej konsekwencje.
Córka PRL-owskiego ministra obrony, premiera i I sekretarza KC PZPR, a wreszcie prezydenta RP, opowiadała w TOK FM o tym, jak jeżdżąc po Polsce, spotykała się z wojskowymi. - Miałam wrażenie, że patrzę na ludzi, którzy całe swoje życie poświęcili służbie, bo służba wojskowa ma tę służbę w nazwie, i w jakiś sposób zostali zdradzeni przez państwo. Oni przysięgali na konstytucję - owszem, PRL-owską, bo taką wówczas mieliśmy Polskę i wojsko. Dzisiaj mówi się, że w tamtych czasach ten kraj w ogóle nie istniał, ale jeżeli tak było, to wszyscy, którzy urodzili się przed 1989 rokiem, nie powinni mieć polskiego obywatelstwa.
Przypomnijmy, premier Mateusz Morawiecki podczas lutowej wizyty w Niemczech stwierdził, że w czasie antysemickiej nagonki z 1968 r. Polska nie istniała - zamiast niej był reżim komunistyczny.
- Wszyscy pytają, czy usunę stopień wojskowy z nagrobka ojca. Jeśli będzie taka decyzja, to usunę. Napis 'żołnierz' zostanie. Choć może też uznają, że nie był żołnierzem. Cóż z tego, że skończył wojnę w stopniu porucznika, skoro degradacja oznacza pozbawienie ojca nawet tego - czyli zakwestionowanie jego całego szlaku bojowego - podsumowała Jaruzelska.