MON zmienia pomysły na upamiętnienie Bitwy Warszawskiej. Bielecki: "Wielkie zwycięstwo, mała izdebka pamięci"
Były szef MON Antoni Macierewicz zapowiadał w 2017 r. powstanie w Ossowie spektakularnego Muzeum Bitwy Warszawskiej 1920. Minęły dwa lata. Teraz MON mówi o małym pawilonie, który nie będzie nawet gotowy w sierpniu 2020 r.
Antoni Macierewicz, ówczesny szef MON, mówił w 2017 r.: - Godne uczczenie Bitwy Warszawskiej jest naszym absolutnym obowiązkiem. To będzie pomnik na miarę całej cywilizacji zachodniej.
Obecny szef MON, Mariusz Błaszczak, zapowiadał rok temu: - Przygotowaliśmy harmonogram działań, które doprowadzą do tego, że za dwa lata, w setną rocznicę Bitwy Warszawskiej, będziemy mogli oddać muzeum.
Tymczasem w Ossowie, w gminie Wołomin pod Warszawą, gdzie to "muzeum na miarę całej cywilizacji zachodniej" miałoby powstać, nie ma śladu budowy. Nie wkopano nawet pierwszej łopaty.
Czesław Bielecki, architekt i szef pracowni DIM Dom i Miasto, która opracowała koncepcję muzeum, mówi WP: - Triumfują intrygi i zawiść. Małe gierki.
Bielecki to twórca m.in. projektu nowej siedziby TVP przy ulicy Woronicza oraz były kandydat PiS na prezydenta Warszawy. Zna środowisko rządzącej partii. W rozmowie z WP tłumaczy, dlaczego mimo wsparcia najważniejszych osób w państwie, Muzeum Bitwy Warszawskiej 1920 ma być – według ostatnich planów MON - jedynie małą izdebką pamięci.
WP: W 2017 roku szef MON ogłosił powstanie wielkiego Muzeum Bitwy Warszawskiej. Co było dalej?
Czesław Bielecki: W imieniu władz zwrócił się do mnie minister Michał Dworczyk, sekretarz stanu w MON, szef kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Powiedział, że udał się do Ossowa, bo władze państwowe myślą o uroczystym upamiętnieniu tej wielkiej bitwy w jej stulecie. To ma być muzeum, które pokaże chwałę oręża polskiego. Zaproponowałem mu pewne rozwiązania.
Jakie?
Po obejrzeniu terenu zobaczyłem, że to przeciętna mazowiecka wieś rozciągnięta wzdłuż ulicy. Doszedłem do wniosku, że nie ma co stawiać ambitnego budynku wśród szkoły, remizy i izby pamięci. Moje założenie architektoniczno-krajobrazowe zakłada tam powstanie Alei Zwycięstwa prowadzącej do budynku muzeum na wzgórzu, z amfiteatrem, z polem pamięci. Od wschodu i zachodu dwa Maszty Stulecia, najwyższe w Polsce.
Spory rozmach.
Bo to dla nas bitwa tak ważna jak Austerlitz i Waterloo. Z tego wzgórza mamy widzieć cały majestat mazowieckiego pejzażu i całe okrucieństwo tej bitwy na równinie. W tej części bitwy, która działa się w Ossowie, poległo około 600 ochotników i żołnierzy, uczniów i studentów (w całej Bitwie Warszawskiej 4,5 tys. poległych, 22 tys. rannych, 10 tys. zaginionych - przyp. S.Ł.). Doszedłem do wniosku, że trzeba to zrobić na wielką skalę. Lenin mówił wszak, że zburzy polskie przepierzenie między rewolucją sowiecką a rewolucją niemiecką. Nie zburzył.
Był konkurs na projekt?
Był konkurs idei, rozpisany przez MON. Ja tę konfrontację wygrałem, bo inni się nie stawili na polu boju. Wykonaliśmy jako firma Dom i Miasto projekt funkcjonalno-użytkowy oraz program ekonomiczny inwestycji. Niestety, nastąpiła zmowa wykonawców. Na koniec została tylko firma Budimex, który zaproponowała szalone ceny. Komisja przetargowa unieważniła przetarg.
To nie koniec problemów?
Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie uznało, że nie da się tego projektu zrobić za 80-100 milionów. MON poprosił nas wtedy o nieco tańszy projekt. Przygotowaliśmy taki. Wtedy MON zapytał nas, co można zrobić za 20 mln zł.
Zeszliśmy ze 100 do 20 mln?
Odpowiedzieliśmy, że za 20 mln zł można postawić dwa Maszty Stulecia i tyle. Oni na to: ”Nie, my nie chcemy tylko masztów, my chcemy muzeum, bo jest rok wyborczy i myśmy się zobowiązali wobec elektoratu”. A potem zapadła głucha cisza…
Cisza ze strony MON. Ale coś się jednak działo.
MON oraz Muzeum Wojska Polskiego, które dotąd odpowiadały za projekt, przeniosły go do Stołecznego Zarządu Infrastruktury (SZI) i Agencji Mienia Wojskowego. I tenże Stołeczny Zarząd Infrastruktury - agenda MON - zwrócił się do samorządu gminy Wołomin z nową propozycją.
Jaką?
Oni powiedzieli, że nasz projekt jest nierealny i oni są gotowi wybudować inny obiekt – muzeum na 1500 metrów kwadratowych. Dodali, że tego ich obiektu nie na się nawet skończyć na czas! Co najwyżej będzie elewacja i ogród pamięci poległych. I dodali, że nie pokażą nikomu koncepcji! Czyli duży projekt państwowy, o skali europejskiej, został zredukowany, wbrew temu, co nam mówiono, do projektu gminnego. Ot, taka nieco większa izba pamięci. I do tego nie skończą jej w terminie.
A wy co na to?
Chcąc zmieścić się w niższym budżecie, z własnej inicjatywy ograniczylismy nasz projekt. Zmniejszyliśmy budynek muzeum do 4800 metrów kwadratowych. Obniżyliśmy Maszty Stulecia, skróciliśmy Aleję Zwycięstwa. Monumentalna idea pozostała, ale mieści się w niższym budżecie. Dlaczego mamy robić tam coś prowincjonalnego, a nie dźwigającego sprawę na poziom wielkiego zwycięstwa europejskiego? To jest pytanie medialne, polityczne, ideowe.
Jest czerwiec 2019. Za rok mamy stulecie Bitwy Warszawskiej. Jesteśmy – nomen omen – w polu z tą budową?
MON ma 80 mln w budżecie na obiekt. Instytucje wojskowe mają duże możliwości, bo nie obowiązują ich przepisy zamówień publicznych. Mogą szukać oszczędności. Pisaliśmy w tej sprawie do premiera Mateusza Morawieckiego i do prezydenta Andrzeja Dudy, którego osobiście prosiłem o patronat nad tym przedsięwzięciem.
Tak wysoko pan dotarł i nic?
To nie chodzi o docieranie. Stosowną korespondencję dostali pan premier, pan minister Błaszczak i pan Jarosław Kaczyński. To są określone dokumenty, korespondencja, wymiana maili. Premier Morawiecki utwierdził mnie w przekonaniu, że nie należy czekać, bo każdy tydzień jest teraz na wagę złota. Pytam w tych mailach, czy stać nas na wielkość, czy stać nas na odwagę, którą wykazali 100 lat temu nasi przodkowie. A my? Czy budując, będziemy obniżać loty w imię intryg i bezinteresownej zawiści, czy będziemy szukać tego, co nas unosi w górę i promuje w świecie?
O jakich intrygach i zawiści pan mówi?
Nie mam wątpliwości, że to dyrektor Muzeum Wojska Polskiego od początku sabotuje ten projekt i nie chce jego sukcesu. Jemu nie udało się, wraz z dyrektorem Muzeum Historii Polski, zdążyć z przenosinami do nowej siedziby na Cytadeli na stulecie przywrócenia Niepodległości w 2018 r. Może więc, prawem kontrastu, nie chce pokazać, jak sam był mało sprawny w przedsięwzięciu na Cytadeli. A my przez dwa lata lojalnie współpracowaliśmy z agendami rządowymi, także z Muzeum Wojska Polskiego, które podlega MON.
I premier nie może tego załatwić?
Krajem nie rządzi tylko premier, prezydent i ministrowie. Jakąś odpowiedzialność ponoszą niżsi szczeblem urzędnicy i dyrektorzy. Jest jakaś sprawa – jedno z największych zwycięstw w polskiej historii - i albo mówimy o tej sprawie, albo o jednostkowej ambicji. Czy mówimy o Bitwie Warszawskiej 1920, czy o tym, że ktoś chce pomniejszyć naszą budowę kosztem swojej budowy na Cytadeli? Jedną rzeczą jest korespondencja na najwyższym szczeblu, a drugą politykowanie przez lokalnych aktywistów w imię ich własnych gier.
Gdyby ta pierwsza łopata została wbita na dniach, zdążycie z budową na 15 sierpnia 2020?
Z mojego inżynierskiego doświadczenia mówię, że tak. Mamy projekt, rysunki, makietę, ale byliśmy dotąd hamowani przez Muzeum Wojska Polskiego. Jeśli kamień węgielny zostanie już wkopany, to przez rok zdążymy. Zwycięstwo jest w zasięgu ręki, ale muszą zostać podjęte odpowiednie decyzje. Niech ci, którzy przeszkadzają, znajdą się z boku. A ci, którzy chcą pracować dla Polski, niech to robią.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy Muzeum Wojska Polskiego. Gdy otrzymamy odpowiedź, opublikujemy ją w WP.