MON zdecyduje o nowym systemie polskiej obrony powietrznej
Informacja MON w sprawie wyboru zestawów obrony powietrznej średniego zasięgu ma być tematem najbliższego posiedzenia rządu. Według zapowiedzi resortu do końca kwietnia ma być gotowa rekomendacja dotyczącą systemu.
19.04.2015 | aktual.: 19.04.2015 08:13
Latem ubiegłego roku MON zawęziło negocjacje do dwóch potencjalnych dostawców zestawów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych. Do końcowego etapu przeszły - amerykański Raytheon z zestawami Patriot oraz francuskie konsorcjum Eurosam złożone z tamtejszych oddziałów firm MBDA i Thales, proponujące system SAMP/T wykorzystujący rakietę Aster 30. Oba systemy mają wsparcie polityczne, do ich zalet przekonują ambasadorowie Francji i USA w Polsce.
Amerykanie przekonują, że wybór systemu użytkowanego od dziesięcioleci i wybranego przez kilkanaście państw, w tym czterech europejskich członków NATO, pozwoli obniżyć koszty eksploatacji, otworzy też przed polskim przemysłem perspektywy udziału w modernizacji systemu, który ma pewną przyszłość.
Patriot to system sektorowy - jego radar obserwuje tylko pewien wycinek przestrzeni. Amerykanie proponują Polsce udział w programie Patriot nowej generacji - w tym w pracach nad radarem o polu widzenia 360 stopni. Na razie Raytheon ma jeden prototyp takiego radiolokatora. Nowy Patriot ma być systemem o otwartej architekturze, umożliwiającej przy naprowadzaniu pocisków wykorzystanie danych spoza baterii. System ma być uzupełniony niskokosztowym pociskiem, w którego opracowaniu mógłby uczestniczyć polski przemysł.
Na pytanie o "czarne skrzynki" - zamknięte elementy systemu, Amerykanie zapewniają, że Patriot nie zawiera komponentów, do których dostęp mieliby tylko Amerykanie. Przyznają zarazem, że zachowują "pewną kontrolę nad krytycznymi elementami oprogramowania", by nie wydostały się one poza kraje-użytkowników.
Ambasador Stephen Mull przekonywał, że samo partnerstwo przemysłowe byłoby wystarczającym powodem do wyboru Patriota. Argumentował też, że Stany Zjednoczone czują się zobowiązane do obrony Polski na mocy artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego, ale jeśli Polska jest zainteresowana zwiększeniem amerykańskiej obecności na swoim terytorium, to wybór amerykańskiego uzbrojenia jest na to dobrym sposobem.
Francuzi, których system od lat dysponuje dookólnym radarem, przekonują, że SAMP/T jest odpowiedzią na dzisiejsze zagrożenia, oferują też transfer technologii, w tym udział w produkcji i serwisowaniu pocisku. Proponują m.in., by instalacje do symulacji i okresowego testowania pocisków znajdowały się w Polsce. Podkreślają, że w razie wyboru oferty MBDA/Thales Polska będzie miała pełną autonomię w użyciu tej broni. - Jeśli sprzedajemy komuś samochód, to razem z kluczykiem - ujął to wiceprezes MBDA Didier Philippe.
Przedstawiciele Eurosam przekonują, że jeden typ pocisku przeciw różnym zagrożeniom - pociskom balistycznym, manewrującym, bezzałogowym i załogowym statkom powietrznym - upraszcza eksploatację i obniża jej koszty. Dodają, że żądane przez Polskę rozwiązanie pomostowe - dostarczenie dwóch baterii - byłoby możliwe w ciągu kilku dni.
Wymogiem rozwiązania przejściowego - dostawą dwóch baterii w trzy lata od podpisania umowy, a od 2022 r. zestawów spełniającej wszystkie polskie wymagania - MON uzasadniało zaniechanie w ub. r. rozmów z amerykańsko-niemiecko-włoskim konsorcjum MEADS, proponującym system nowy, ale niebędący jeszcze na wyposażeniu żadnej armii.
MEADS pozostaje jednak konkurentem Patriota w Niemczech, które mają w tym roku zdecydować o przyszłości swojego taktycznego programu obrony powietrznej.
Na początku roku wiceszef MON Czesław Mroczek przyznał, że żaden z dwóch oferowanych systemów nie spełnia - w obecnej konfiguracji - wszystkich wymagań strony polskiej.
Mroczek poinformował, że MON konsultuje się z Niemcami, ale nie uzależnia wyboru od decyzji Berlina.
Według amerykańskich mediów jesienią ub. r. 32 kongresmenów wystosowało do premier Ewy Kopacz list, namawiając ją do wyboru oferty Raytheona.
Ostatnio natomiast autorzy opracowania o perspektywach systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, przygotowanym przez Pentagon dla komisji Kongresu, zasugerowali, by do systemu włączyć elementy opracowane w ramach MEADS - dookólny radar i niemal pionową wyrzutnię pozwalającą strzelać w każdym kierunku. Analitycy zaznaczyli, że nie oznacza to powrotu do projektu MEADS, którego finansowania Pentagon zaprzestał w 2011 roku.
- Docelowy system powinien być maksymalnie dostosowany do naszych wymagań, a nie być dokładnie tym, co jest oferowane obecnie - podkreśla redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej" Andrzej Kiński. - To musi być perspektywiczny system, który będzie nowoczesny także za 25-30 lat - musi mieć potencjał rozwojowy".
- MEADS bardziej odpowiada naszym wymaganiom niż Patriot, problemem jest niepewna przyszłość systemu MEADS, nie tylko w USA, ale także w Niemczech i we Włoszech. Kłopot MEADSa to brak zamówień seryjnych - dodał. Zaznaczył, że historia techniki wojskowej zna przypadki, gdy nowoczesne, perspektywiczne programy padały ofiarą cięć.
Według Zdzisława Zielińskiego z "Raportu" "przede wszystkim powinniśmy się kierować tym, by ten, kto dostarcza system, przekazał nam też technologie pozwalające produkować dalsze zestawy systemu, w tym wyrzutnie i rakiety, i byśmy mogli go modernizować".
Zieliński dodał, że "system musi być na tyle nowoczesny, żeby już w tej chwili była pewność, iż poradzi sobie z takim zagrożeniem, jakie stwarzają pociski Iskander". "Chodzi o to, by system nie był przestarzały już w momencie zakupu i żebyśmy zyskali kody źródłowe, gwarantujące samodzielne użycie systemu i jego modyfikacje" - podkreślił.
Eksperci związani z przemysłem apelują, by przy wyborze zwrócić uwagę na mobilność systemu, w tym masę i gabaryty elementów zestawu, jego zdolność przeżycia na współczesnym polu walki, i by mieć na względzie, czy koszty modernizacji nie obciążą zbytnio Polski jako użytkownika.