MON przed manewrami Anakonda-16: są trudności z ruchem wojsk USA przez Niemcy
• Nie ma zagrożeń dla przygotowania ćwiczeń Anakonda-16 z udziałem ponad 30 tys. żołnierzy polskich i sojuszniczych - poinformowali przedstawiciele MON i wojska
• Jak zaznaczyli, wyzwaniem jest m.in. brak zgody na przemieszczanie oddziałów amerykańskich po drogach w Niemczech
27.04.2016 | aktual.: 28.04.2016 00:11
Przedstawiając sejmowej komisji obrony informację nt. stanu przygotowań do ćwiczeń Anakonda-16, szef MON Antoni Macierewicz podkreślił, że w niepodległej Polsce nie było tak wielkich ćwiczeń wojskowych, jeśli chodzi o liczbę ćwiczących żołnierzy i skalę operacyjną. Zdaniem ministra ich koordynacja stanowi gigantyczne wyzwanie dla wojska.
Dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Marek Tomaszycki poinformował, że na chwilę obecną wiadomo, iż liczba jednorazowo ćwiczących żołnierzy sięgnie 31 tys., w tym 12 tys. z Polski, 13,9 tys. z USA, 1,2 tys. z Hiszpanii i 1 tys. z Wielkiej Brytanii. Zaangażowanych będzie prawie 3 tys. pojazdów, 105 statków powietrznych oraz 12 okrętów (więcej jednostek morskich będzie brało udział w równoległym ćwiczeniu Baltops na Bałtyku).
Główna cześć Anakondy odbędzie się od 7 do 17 czerwca. Żołnierze będą się szkolić na siedmiu poligonach, ale Wojska Specjalne oraz jednostki rozpoznawcze ćwiczyć będą także poza poligonami, a Siły Powietrzne - w przestrzeni powietrznej całego kraju.
18 miesięcy przygotowań
Gen. Tomaszycki podkreślił, że na chwilę obecną nie ma zagrożeń dla przygotowania ćwiczenia Anakonda-16. Jednocześnie powiedział posłom, że przygotowania do manewrów trwają od 18 miesięcy, ale w lipcu 2015 r., gdy NATO wycofało się z decyzji, że Anakonda będzie wspólnym ćwiczeniem Sojuszu, trzeba było zmienić założenia i znów zacząć planowanie.
Jako jedno z wyzwań Tomaszycki wymienił to, że Niemcy "bardzo mocno chcą", by w Anakondzie nie wzięła udziału Ukraina. Jak powiedział generał, w tym zakresie obecny szef MON Antoni Macierewicz (PiS), jak i jego poprzednik Tomasz Siemoniak (PO) "sztywno trzymali kurs, że udział Ukrainy dla nas jest kluczowy", więc Polska z tego się nie wycofała.
Dowódca operacyjny podkreślił też, że władze Niemiec wprowadziły ograniczenia w wykorzystaniu dróg i autostrad oraz odmówiły zgody na przekroczenie granicy polsko-niemieckiej przez wojska amerykańskie. - Będziemy prawdopodobnie sprawdzać nasze zapasowe możliwości od południa - dodał Tomaszycki.
O przyczyny tych ograniczeń pytał przedstawicieli MON poseł Piotr Kaleta (PiS). Szef MON odparł, że chciałby się uchylić od odpowiedzi na to pytanie. - Zwłaszcza że mam nadzieję, że ciągle jeszcze otwarta jest kwestia zmiękczenia tego stanowiska ze strony Federacji..., przepraszam Republiki Federalnej Niemiec. Być może to przejęzyczenie, które mi się zdarzyło przed chwilą, oddaje jedną z przyczyn - powiedział Macierewicz.
Niemcy odmawiają
Tomaszycki zaś dodał, że może wyraził się za bardzo po wojskowemu, mówiąc, że Niemcy odmówiły. Jak wyjaśnił, władze niemieckie uzasadniły swoje decyzje planowymi remontami, których nie można wycofać. Spowodowało to, że wojska USA muszą szukać innej trasy z Niemiec do Polski. - Dla nas po wojskowemu jest to odmowa. W politycznym języku zapewne będzie to usprawiedliwione uzasadnienie tego, że nie ma możliwości przejścia po tych drogach - powiedział generał. Dodał, że taka sytuacja zdarza się nie pierwszy raz.
Przedstawiając informację o Anakondzie, generał powiedział posłom, że celem ćwiczenia jest zgrywanie narodowych i koalicyjnych dowództw i pododdziałów w ramach prowadzonej operacji obronnej o wymiarze połączonym, czyli angażującej różne rodzaje sił zbrojnych. Dodatkowo podczas manewrów mają zostać zweryfikowane procedury w ramach odgrywania przez Polskę funkcji państwa gospodarza dla sojuszniczych wojsk (ang. HNS).
- Po raz pierwszy będziemy mieli możliwość sprawdzenia w rzeczywistości naszego wsparcia jako państwa gospodarza przy tak wielkim wymiarze wojsk sojuszniczych i koalicyjnych wchodzących i przechodzących przez nasze państwo - powiedział generał.
"Bardzo ważny etap"
Macierewicz zaznaczył, że lipcowy szczyt NATO w Warszawie jest poprzedzony negocjacjami, które rozstrzygną o możliwościach obronnych NATO i szczegółach związanych z trwałą obecnością wojsk Sojuszu i USA na wschodniej flance, w tym w Polsce. Zdaniem ministra istotny wpływ na te rozstrzygnięcia będą miały zarówno "różnorodne zachowania polityczne, jak i przede wszystkim przygotowanie wojskowe". - Na tej drodze ćwiczenia Anakonda-16 stanowią bardzo ważny etap - powiedział szef MON.
Operacje prowadzone podczas Anakondy - jak powiedział minister - będą miały kluczowe znaczenie dla pokazania naszych zdolności obronnych, w tym także odstraszania. Dodał, że chodzi także o podkreślenie możliwości polskich sił zbrojnych i ich zdolności współdziałania z sojusznikami.
Macierewicz powiedział, że w Anakondzie chodzi także o praktyczną weryfikację założeń przyjętych podczas ostatniego szczytu NATO w Walii we wrześniu 2014 r. oraz zastosowanie wniosków z marcowych ćwiczeń NATO w zakresie reagowania kryzysowego CMX. Doświadczenie z tych ćwiczeń - mówił szef MON - jest niesłychanie ważne, bowiem "pokazały one zalety, ale także słabości rozstrzygnięć, które przyjęto w Walii, dotyczących np. realnych możliwości przerzutu i skuteczności wejścia do działania 'szpicy', która była głównym osiągnięciem NATO". Według ministra doświadczenia z CMX wskazują, że zdolności przewidziane w Walii są niepełne i niewystarczające.
Jak zwrócił uwagę gen. Tomaszycki, ćwiczenia Anakonda będą powiązane z szeregiem innych przedsięwzięć szkoleniowych - zarówno krajowych, jak i sojuszniczych, których tło operacyjno-taktyczne powstało na bazie jednego scenariusza przygotowanego przez struktury wojskowe NATO.
Czerwoni kontra niebiescy
Na potrzeby scenariusza Anakondy przyjęto, że w regionie Morza Bałtyckiego istnieją fikcyjne państwa sojuszu czerwonych (na mapie umieszczone tam, gdzie Szwecja i Finlandia) oraz rzeczywiste państwa, w tym Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Niemcy i Norwegia, tworzące sojusz niebieskich. W przyjętym scenariuszu sojusz czerwonych dąży do opanowania regionu Bałtyku, w tym fizycznego zajęcia Estonii, Łotwy, Litwy i północnej części Polski. "Cała struktura przeciwnika, która jest przyjęta w ramach czerwonego sojuszu pokazuje nam zdolności i możliwości i odzwierciedla to, co Rosjanie posiadają" - powiedział generał.
Między 7 a 17 czerwca siły polskie i sojusznicze będą dowodzone przez polskie centra operacji lądowych, morskich, powietrznych i specjalnych, a następnie przekazane pod dowództwo NATO, co zostanie przećwiczone w rzeczywistości po raz pierwszy. Wojskami kierować wówczas będzie dowództwo komponentu lądowego NATO z Izmiru (jego mobilny element przemieści się do Krakowa) oraz dowództwo Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód w Szczecinie. Dla obu tych dowództw udział w Anakondzie będzie połączony ze sprawdzianem i certyfikacją.
Scenariusz przewiduje działania w warunkach zagrożenia hybrydowego oraz we wszystkich środowiskach walki, w tym w cyberprzestrzeni. - Po raz pierwszy dzięki Amerykanom będziemy mieli bardzo dużą możliwość praktycznego wprowadzenia zakłóceń w cyberprzestrzeni w ramach ćwiczenia - powiedział Tomaszycki. Dodał, że w takich właśnie warunkach będzie ćwiczone przemieszczanie się wojska po kraju, w tym przez przeprawy na Odrze i Wiśle.
W Anakondę mają być włączone siły obrony terytorialnej oraz pododdziały organizacji proobronnych. Jak powiedział Macierewicz, nie będzie to powierzone jednej organizacji, lecz przedstawicielom wielu różnych. Ich udział ma być sfinansowany przez MON. Z kolei gen. Tomaszycki poinformował, że w ćwiczeniach weźmie udział ok. 300 ochotników.
Wojsko zastanawia się, do czego ich wykorzystać, ponieważ zgodnie z prawem międzynarodowym, jeśli nie należą oni do sił zbrojnych, nie mogą występować z bronią. Według dowódcy operacyjnego rozważane jest wykorzystanie ochotników do wzmocnienia trzech elementów - wojsk obrony terytorialnych lub operacyjnych, układu pozamilitarnego lub obrony cywilnej.