PublicystykaMistrzostwa Świata w Rosji. Podwójna porażka Polski

Mistrzostwa Świata w Rosji. Podwójna porażka Polski

W niedzielę oprócz mitu polskiej reprezentacji nadszarpnięty został też inny mit: o polskiej solidarności, kierującej się hasłem "za wolność nasza i waszą".

Mistrzostwa Świata w Rosji. Podwójna porażka Polski
Źródło zdjęć: © East News
Oskar Górzyński

Niedzielną klęskę reprezentacji oglądało kilka milionów Polaków. Tysiące razy mniej osób zobaczyło inną porażkę - porażkę polskiej solidarności, która miała miejsce dwie godziny przed meczem. Na pikiecie pod rosyjską ambasadą w Warszawie pojawiło się raptem kilkadziesiąt osób. Protest dotyczył sprawy Ołeha Sencowa, pochodzącego z Krymu ukraińskiego reżysera, który domagając się uwolnienia więźniów politycznych od 43 dni prowadzi głodówkę w syberyjskim łagrze.

Proporcje między dwiema liczbami mówią same za siebie. Owszem, istnieje wiele wytłumaczeń tego, dlaczego tak niewiele osób pojawiło się zabrać głos w tak słusznej sprawie. Ale najtrafniejsze wydaje się to najprostsze: znakomitej większości z nas po prostu to nie interesuje. W narodzie, który na zewnątrz chlubi się etosem solidarności i hasłem walki "za wolność waszą i naszą" budzi to szczególny niesmak.

Tym bardziej, że nie mówimy tu o przypadku, który zupełnie nas nie dotyczy. Tak, Sencow odsiaduje swój 20-letni wyrok jakieś 5 tysięcy kilometrów stąd. Ale chodzi o rzeczy, które dzieją się w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, a dotyczyć mogą nawet ludzi - zwykłych ludzi - którzy mieszkają wśród nas.

Paweł Gryb ciągle siedzi

Weźmy opisywaną przez nas sprawę Pawła Gryba. To ukraiński nastolatek z Kijowa, który w ubiegłym roku wybrał się na Białoruś, chcąc spotkać się z poznaną w internecie Rosjanką, z którą wcześniej korespondował przez kilka miesięcy. Zamiast niej na miejscu czekali ludzie z rosyjskich służb, którzy porwali go, przemycili przez granicę i umieścili w areszcie wydobywczym w Krasnodarze, ponad 1000 kilometrów dalej. Wszystko zdarzyło się w sierpniu ubiegłego roku. Od tego czasu siedzi tam bez podanych zarzutów, ale jako podejrzany o terroryzm. Jest odcięty od świata, rodzina ma z nim kontakt jedynie przez adwokata. Jego siostra, jak tysiące innych Ukraińców, od kilku lat pracuje w Warszawie. Porwanie brata z dnia na dzień wywróciło jej życie do góry nogami. Mówi, że wysyłane przez nią listy nie są mu przekazywane, podobnie jak i leki na chorobę z którą się zmaga.

Czym zawinił nastolatek? Nawet tego nie wiadomo. Wiadomo, że po rosyjskiej inwazji na Ukrainę nie krył swoich coraz bardziej radykalnych poglądów. "Tatiana" - dziewczyna, z którą miał się spotkać - powiedziała mi, że często rozmawiali na "różne tematy", ale było to tylko puste gadanie. Stwierdziła też, że "wystawiła" Pawła po tym, jak służby zagroziły jej i jej rodzinie "konsekwencjami".

Ogłuszająca cisza

Takich przypadków jest więcej. Według Charkowskiej Grupy Ochrony Praw Człowieka, więzionych w podobnych okolicznościach jest ponad 70 obywateli Ukrainy. Sam Sencow również skazany został za terroryzm (miał planować wysadzenie w powietrze pomnika Lenina) po tym, co Amnesty International nazwała "stalinowskim procesem".

Zresztą porwania to jeden z wielu powodów, dla których organizowanie futbolowych mistrzostw w Rosji jest nieprzyzwoite. Mówimy przecież o kraju, który wciąż bezprawnie okupuje terytoria trzech krajów (Ukraina, Gruzja, Mołdawia), wciąż - mimo przytłaczających dowodów - cynicznie odmawia odpowiedzialności za 298 ofiar lotu MH17, a w tym roku do swoich dokonań dodał przeprowadzenie ataku chemicznego w Londynie.

Jak to się stało, że tak rażąco niesprawiedliwość, wywołuje dziś tak mało kontrowersji i tak słabe reakcje? Oczywiście, trudno spodziewać się bojkotu lub politycznych manifestacji od sportowców, dla których jest to życiowa szansa. O tym, czym skończyłyby się "niepoprawne" gesty sportowców świadczą zresztą losy pochodzących z Kosowa Szwajcarów Shaqiriego i Xhaki, którzy zostali zawieszeni za pokazanie gestu albańskiego orła. Podobnie trudno wymagać od widzów, by nie oglądali największego widowiska sportowego na świecie.

Ale nie oznacza to, że nie należy robić nic. Wiele było i wciąż jest sposobów - ze strony polityków, ludzi mediów i samych obywateli, by choć trochę popsuć na Kremlu jego wizerunkową inwestycję. Politycy co prawda nie pojechali do Rosji, a Sejm przyjął uchwałę w obronie Sencowa, ale to z pewnością nie wszystko, co można było zrobić. Gdyby rosyjskim transgresjom poświęcono choć ułamek uwagi poświęcanej dopingowaniu "naszych orłów" (a teraz ich krytyce), może ktoś by to zauważył. A jak jest z zaangażowaniem obywateli, widać było w niedzielę. W efekcie, jest jak w lubianym przez prezesa PiS powiedzeniu: "cnotę straciliśmy, rubelka nie zarobiliśmy". Poza piłkarzami rzecz jasna.

Być może Polexit reprezentacji z mundialu będzie więc szansą, by to zmienić. Skoro minie już gorączka związana z meczami Polaków, przypomnimy sobie, komu i czemu służy ta impreza.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
akcja demokracjaoleg sencowrosja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)