Miller: "czuję się głęboko pokrzywdzony"
Afera Rywina mogła być próbą skompromitowania osoby premiera i SLD - powiedział Leszek Miller, któy zeznawał w procesie Lwa Rywina w charakterze świadka.
Premier Leszek Miller powiedział przed sądem, że czuje się głęboko pokrzywdzony uwikłaniem go w aferę Rywina, nie chciał się jednak wdawać w szczegółowe dywagacje na temat tego, kto przysłał Rywina do Agory. Powiedział jedynie, że na trwałym zniesławieniu sojuszu mogłoby zależeć politycznym przeciwnikom lewicy.
Szef rządu dodał, że po ujawnieniu afery Rywina jego wiarygodność gwałtownie słabła, co pokazują sondaże. Leszek Miller dodał, że gdyby w lipcu 2002 roku wiedział jak afera Rywina uderzy w jego osobę i Sojusz Lewicy Demokratycznej, być może od razu poinformowałby prokuraturę.
Miller powiedział też, że sugestie o nadzwyczajnych wpływach osób, którym przypisuje się tworzenie "grupy trzymającej władzę", to wprowadzanie w błąd. Podczas dalszych zeznań zaznaczył, że nie może wykluczyć, że Rywin działał sam.
Pytany przez sąd czy uważa, że w Polsce istnieje "grupa trzymająca władzę", Miller powiedział, że władzę w kraju sprawują Sejm, Senat, rząd i prezydent. W ocenie premiera, współpraca pomiędzy sekretarzem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Włodzimierzem Czarzastym, wiceminister kultury Aleksandrą Jakubowską i szefem jego doradców - Lechem Nikolskim była czymś naturalnym i zrozumiałym. Powiedział, że nieznany jest mu żaden fakt tworzenia nieformalnego zespołu, który miałby decydować o kształcie ustawy o rtv.