Miliony z rządu dla muzycznych krezusów. Piotr Gliński krytykowany
Potężne finansowe rekompensaty od Ministerstwa Kultury Piotra Glińskiego dla zarabiających krocie zespołów muzycznych, takich jak Bayer Full czy Weekend, wywołały krytyczne reakcje w samym obozie władzy. - Wysokość tych dotacji to skandal - przyznaje nasz rozmówca z klubu PiS.
"Bieda, aż piszczy… Bez komentarza" - tak były rzecznik rządu i poseł PiS Rafał Bochenek skomentował listę artystów, dziennikarzy, muzyków i aktorów, którzy otrzymali nierzadko olbrzymie rekompensaty z resortu kultury Piotra Glińskiego z tytułu utraconych wpływów w czasach COVID-u.
Kilka przykładów: zespół Golec uOrkiestra - 2 mln zł od rządu, Bayer Full - 550 tys. zł, Weekend Radka Liszewskiego - kolejne pół miliona.
Wielkie pieniądze trafią także do firm wykonawców muzyki pop, krezusów w branży: Beaty Kozidrak (750 tys. zł), Kamila Bednarka (500 tys. zł; jego menadżer otrzymał dodatkowo 600 tys.), Grzegorza Hyżego (449 tys. zł) czy Pawła Stasiaka (400 tys. zł). A to jedynie wierzchołek góry lodowej.
To te stawki wzbudziły jak dotąd największe kontrowersje. Wciąż pojawiają się kolejne.
Powód? Dotacje z publicznych pieniędzy - w wysokości 50 proc. utraconego wpływu z jednego roku - trafiły do wykonawców, którzy na koncertach zarabiają najwięcej w Polsce. Są milionerami, w powszechnej opinii bez większych trosk o finansową przyszłość.
Trzeba jednak uczciwie dodać, że dotacje z resortu w większości otrzymali artyści i instytucje kultury, którym finansowa pomoc od rządu za straty spowodowane kryzysem pandemicznym absolutnie się należy. - I nikt tego nie neguje - podkreślają w obozie władzy. Wątpliwości wzbudzają jednak ci, którzy otrzymali bajońskie, nieproporcjonalne w stosunku do ich sytuacji życiowej wsparcie od rządu. Nie wiadomo właściwie, na jakiej zasadzie (oprócz enigmatycznego "algorytmu").
- Wysokość tych dotacji dla gwiazd jest skandalem - mówi polityk klubu PiS. - Jest wściekłość, w ludziach się gotuje - dorzuca polityk Solidarnej Polski.
Inny retorycznie pyta: - Co ma powiedzieć pielęgniarka? Co mają powiedzieć ci, którzy potracili swoje małe biznesy? Którym brakuje do "pierwszego"? Co ja mam powiedzieć swoim wyborcom, którzy dostają drzazgi, a celebryci miliony?
Fundusz Wsparcia Kultury. Opozycja krytykuje resort Piotra Glińskiego
Do kwot, jakie od rządu otrzymali niektórzy wykonawcy, odnieśli się też dziennikarze. Zarzucają oni ministrowi Glińskiemu, że przez epidemię koronawirusa służba zdrowia jest w coraz bardziej opłakanym stanie, a władza przeznacza gigantyczne pieniądze na pomoc celebrytom, którzy niekoniecznie aż tak bardzo - a przynajmniej nie w takich sumach - ich potrzebują.
Zamieszanie wokół dotacji z gorzką ironią skomentował m.in. publicysta WP Marcin Makowski: "Jeżeli ten fundusz wsparcia kultury ogarniał algorytm i wypłacał ok. 50 proc. utraty przychodów z ubiegłego roku, i takie Golce albo Bayer Full dostały odpowiednio 2 mln i 500 tys. zł, to faktycznie, zarabiając przez lata na tym poziomie, nie ma co do garnka włożyć. Pielęgniarki zrozumieją".
Do decyzji Ministerstwa Kultury krytycznie odnosi się opozycja. - Bez transparentności i przejrzystości przyznanie grantów rodzi pytania i stwarza pole gigantycznego potencjału do nadużyć. Kultura potrzebuje wsparcia, ale w tych przyznanych sumach brak logiki i sprawiedliwości społecznej - komentuje posłanka Koalicji Obywatelskiej Monika Wielichowska.
Sam Piotr Gliński broni decyzji swojego resortu. "Nasi przeciwnicy od początku pandemii bezwzględnie wykorzystują ją w grze politycznej. My tak nie postępujemy. Stworzyliśmy mechanizmy umożliwiające na równych prawach uzyskanie rekompensat z tytułu poniesionych strat podmiotom z wielu branż, w tym objętej restrykcjami kultury. O tym, kto dostał wsparcie, nie decydowały sympatie, rodzaj uprawianej sztuki, ale algorytm pokazujący, kto stracił przychody w wyniku pandemii. To nie są pieniądze dla jednej osoby, ale dla całych zespołów ludzi, którzy z dnia na dzień stracili środki do życia" - napisał wicepremier i minister kultury na Twitterze.