Mikrobudżet na kampanię. PiS w strachu: "nie wystarczy na internet"

Politycy PiS mają obawy, że zabraknie im pieniędzy na kampanię internetową. To dzięki niej partia Jarosława Kaczyńskiego, jak uznają sami jej przedstawiciele, w poprzednich latach wygrywała wybory. - Szły na to miliony złotych - przyznaje jeden ze sztabowców.

Jarosław Kaczyński ze sztabowcami PiS
Jarosław Kaczyński ze sztabowcami PiS
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Michał Wróblewski

27.11.2024 18:31

Dziś na kampanię prezydencką brakuje PiS-owi około 25-30 milionów złotych. Działania w internecie to - szacują nasi rozmówcy - jedna trzecia tej kwoty. - Dziś tej kasy nie ma i może jej nie być. A to oznacza katastrofę - przewiduje jeden z działaczy.

Popierany przez PiS Karol Nawrocki zapowiedział przyjazd w kampanii do wszystkich powiatów w Polsce. To grubo ponad 300 wizyt - do majowych wyborów to dwie wizyty dziennie. 

- To jest raczej nie do zrobienia. Chyba że oznaczałoby to tylko przejazd, a nie poważną wizytę i spotkania z ludźmi. Andrzej Duda nie dał rady objeżdżać w kampaniach wszystkich powiatów, dlatego nadrabiał już po wyborach. Jeździł do tych, których nie zdążył odwiedzić w kampanii - przypomina polityk PiS.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W dodatku - przypominają politycy PiS - z objazdami kraju łączyły się intensywne działania kampanijne w internecie. Słowem: mikrotargetowanie. To był klucz PiS-u do zwycięstw w latach świetności dla partii. 

Mikrotargetowanie to precyzyjne kierowanie kampanii do konkretnych grup społecznych w konkretnych powiatach, gminach, miejscowościach. To narzędzie bardzo skuteczne, ale też bardzo kosztowne. Korzystały z niego nie tylko PiS, ale też Koalicja Obywatelska. Ale to formacja Kaczyńskiego była pionierem. 

- Dziś rozmawiamy o kampanii w internecie i brakuje na to pieniędzy. Oczywiście będziemy intensywnie działać, ale na razie nie ma kasy na narzędzia, które przyczyniały się do sukcesów w poprzednich latach - słyszymy od naszych rozmówców. 

Gumofilce i jazda

Brak pieniędzy to pochodna decyzji Państwowej Komisji Wyborczej o odrzuceniu sprawozdań finansowych PiS - z kampanii z 2023 roku oraz rocznego. Dlatego też PiS stara się zbierać darowizny od działaczy i zwolenników.

Szkopuł w tym, że - jak ujawniła WP - w PiS ujawniły się "martwe dusze" - działacze, którzy mieli legitymację partyjną, ale de facto nie wpłacali nic na jej konto. W dodatku wpłaty od zwolenników nie pokryją wszystkich potrzeb. Do dziś na konto PiS wpłynęło około 8 milionów złotych, a wymogi są znacznie większe. 

- Mamy potężne ograniczenia i o tym rozmawiamy. Jakie podjąć działania, by te straty zminimalizować - mówią w partii. O wyzwaniach kampanijnych - a więc też pieniądzach - rozmawiali sztabowcy PiS podczas pierwszego zebrania w tym tygodniu we wtorek. Sztabem Karola Nawrockiego kieruje 37-letni poseł Paweł Szefernaker.

To on w poprzednich kampaniach odpowiadał za internet. Mobilizacja w mediach społecznościowych miała przemożny wpływ choćby na zwycięstwo PiS i Andrzeja Dudy w 2015 roku. 

Czy dekadę później - znów bez państwowych zasobów i realnej władzy, a w dodatku bez pieniędzy z subwencji - da się powtórzyć ten sukces? To spędza sen z powiek sztabowców PiS.

- Kluczem będzie kampania w terenie. Ale ta bezpośrednia. Wszyscy ubierają gumofilce i jazda w teren - mówi pół żartem, pół serio jeden z działaczy.

Nasi rozmówcy powtarzają, że zaangażowanie polityków PiS na spotkaniach w terenie będzie musiało być największe w historii. Takie są wytyczne z Nowogrodzkiej. - To mają być de facto tysiące kampanii - mówi polityk PiS, nawiązując do liczby aktywnych członków PiS.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (69)