Migranci wyszli z ośrodka. Popłoch w kilku wsiach, a politycy tylko podgrzali emocje
Urząd do spraw Cudzoziemców nie odpowiada na pytania o tę sprawę. Poseł Dariusz Piontkowski (PiS) ustalił, że w ośrodku w Czerwonym Borze przebywają migranci przekazani Polsce z krajów UE oraz po nielegalnym przejściu granicy z Białorusią. Wieść się rozeszła. Już sam spacer kilku cudzoziemców wzbudził taki niepokój mieszkańców, że lokalny radny skierował interpelację do wojewody.
"Łapią za klamki samochodów na parkingach pod Biedronką w Wygodzie. Rozglądają się po podwórkach, a nawet na nie wchodzą. Jedna z mieszkanek skarży się, że ktoś ciągle zagląda jej w okno. Ktoś zrobił zdjęcie pięciu młodym cudzoziemcom idącym przez wieś. Przez las szło kilkunastu, kobiety się boją takich spotkań" - takie relacje dotarły do radnego powiatu zambrowskiego Sebastiana Mrówki.
Jak przekazał w rozmowie WP, niepokój mieszkańców miejscowości położonych blisko ośrodka dla cudzoziemców w Czerwonym Borze skłonił go do złożenia interpelacji do wojewody podlaskiego Jacka Brzozowskiego (opublikował tekst interpelacji na Facebooku).
Pyta w niej, kto zdecydował, że cudzoziemcy trafili do ośrodka, czy są oni osobami przekazanymi z Niemiec, jaki jest ich status prawny w Polsce. Radny przyznaje, że ośrodek istnieje od 20 lat. Jednak w przeszłości, gdy w ośrodku przebywali uchodźcy z Czeczenii, nie było problemów, a nawet nawiązywały się przyjaźnie między mieszkańcami a uchodźcami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Giertych uderzył w Kaczyńskiego. "Obawia się odpowiedzialności karnej"
Burza ws. migrantów. Wyszli za bramę otwartego ośrodka
Zdaniem radnego, obecna sytuacja budzi niepokój, być może ze względu na brak informacji i niepewność co do tego, kim są przybysze. Planuje wystosować pismo do komendanta policji z prośbą o udostępnienie informacji, czy były podejmowane i czym się kończyły interwencje wobec cudzoziemców.
Od wpisu radnego Mrówki minęło kilka dni. Wojewoda nie zdążył zareagować. Urząd do Spraw Cudzoziemców (zarządza ośrodkiem), nie odpowiedział Wirtualnej Polsce na przesłane 1 kwietnia pytania o status umieszczonych w ośrodku osób. Dodajmy, że cudzoziemcy przebywają w ośrodkach, oczekując na decyzję urzędników w sprawie przyznania im ochrony międzynarodowej (potocznie nazywanej azylem).
Temat podchwycili prawicowi politycy, narodowcy i sympatyzujące z nimi media sugerując, że właśnie zaczyna się relokacja nielegalnych migrantów z Niemiec. "Czy Polska stała się niemieckim obozem relokacyjnym?! Pilna sprawa - opinia publiczna jest okłamywana!" - wzywał na platformie X Robert Bąkiewicz, prezes partii Niepodległość. Poseł PiS Janusz Kowalski wraz z Bąkiewiczem dokonali kontroli w Czerwonym Borze. Twierdzą, jakoby Niemcy prowadzili "procedurę nielegalnego przerzucania na teren Polski dużej ilości migrantów, a Tusk z Trzaskowskim przyjmują tutaj wszystkich, jak leci"
Wyjaśnijmy, że sama procedura dublińska dotyczy przenoszenia osób, które ubiegały się o azyl w UE i powinny przebywać w kraju pierwszej rejestracji. Na to, że Niemcy nielegalnie wysyłają imigrantów do Polski, nikt nie przedstawił jeszcze dowodów. Ośrodek w Czerwonym Borze ma charakter "otwarty", co oznacza, że cudzoziemcy mają prawo wychodzić na spacery poza bramę. Już informowaliśmy w WP, że w 2024 r. od osób, które przeszły granicę z Białorusią przyjęto 2685 wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej (dane straży granicznej).
- Wcześniej wśród mieszkańców ośrodka dla cudzoziemców w Czerwonym Borze dominowały rodziny z dziećmi, a obecnie są to głównie młodzi, samotni mężczyźni. Część przybywających tu osób to ludzie przekraczający nielegalnie granicę z Białorusią, ale są także nielegalni migranci zawracani z innych krajów UE na mocy umowy dublińskiej - przekazał WP Dariusz Piontowski, podlaski poseł PiS, były minister edukacji. Tłumaczy, że rozmawiał na miejscu z kierowniczką ośrodka oraz z przedstawicielem Urzędu do Spraw Cudzoziemców.
- Opublikowałem wyważony wpis. Nie dziwię się obawom mieszkańców, którzy zdają sobie sprawę z kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią - komentuje Piontkowski.
Pochodząca z Łomży posłanka Alicja Łepkowska-Gołaś (Platforma Obywatelska) zarzuciła politykom PiS, że "rozpowszechniają dezinformację" i sieją "społeczne niepokoje". Również opublikowała komunikat. Według jej ustaleń w Czerwonym Borze przebywa 115 cudzoziemców na 120 miejsc. - Nie ma mowy o nadzwyczajnej sytuacji, czy zagrożeniu. Wszystko odbywa się zgodnie z prawem i pod kontrolą służb - zapewnia.
Bójcie się. Politycy złapali gorący temat kampanii
- Opisywana sytuacja jest przykładem paniki moralnej w socjologicznym rozumieniu, gdzie niepotwierdzone informacje i obawy prowadzą do społecznego niepokoju. Odpowiedzialni politycy i samorządowcy powinni obniżać poziom emocji i lęku, a nie je podsycać - komentuje dr Dominika Blachnicka-Ciacek, socjolożka z UW oraz Uniwersytetu SWPS, zajmująca się problematyką integracji migrantów i uchodźców.
Ekspertka wskazuje, że odpowiedzialny urzędnik lokalny powinien doprowadzić do spotkania między mieszkańcami a osobami z ośrodka, aby umożliwić im poznanie się i obniżyć poziom lęku. Badania naukowe wskazują, że głębszy kontakt z osobami z innych kultur zmniejsza poziom uprzedzeń.
W życiu codziennym Polacy przyzwyczajają się do obecności cudzoziemców w przestrzeni publicznej, słyszą język ukraiński, widzą pracownika kebabu czy kierowcę taksówki o innym kolorze skóry. Jednak te powierzchowne kontakty nie przekładają się na znaczące obniżenie stereotypów. Uważa się: "mój" pan od kebaba jest okej, no ale tych innych obcych to ja tutaj w Polsce nie chcę. Przełamywanie stereotypów utrudnia to, że często brakuje szans na pogłębienie znajomości z osobami spoza własnej grupy etnicznej
Zainteresowanie polityków, zwłaszcza z prawej strony, sprawą ośrodka w Czerwonym Borze socjolożka przypisuje trwającej kampanii wyborczej, w której odwoływanie się do nastrojów antyuchodźczych i antymigranckich jest częstą taktyką.
- Niestety, politykom nie tylko prawicy, udaje się zdobywać punkty na wzbudzaniu poczucia zagrożenia i strachu. Podszyta rasizmem narracja wokół tej sprawy tworzy obraz obecnego, którego właściwie należy się bać - podsumowuje dr Dominika Blachnicka-Ciacek.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski