Migranci na granicy dostają wódkę. To podstępny poczęstunek

- Koczujący przy polsko-białoruskiej granicy cudzoziemcy są częstowani alkoholem - powiedział w audycji Radia ZET inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji. Wyjaśnił także, kto to robi i po co.

Obóz migrantów w okolicy polsko-białoruskiego przejścia granicznego w Kuźnicy
Obóz migrantów w okolicy polsko-białoruskiego przejścia granicznego w Kuźnicy
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Irek Dorożański/DWOT

13.11.2021 18:17

Rzecznik KGP podczas radiowego podcastu "Machina Władzy" relacjonował, co dzieje się w miejscu przygranicznego kryzysu humanitarnego. Powiedział o dziwnych wydarzeniach, które obserwują polskie służby. Przekazał między innymi, że białoruscy pogranicznicy, pilnujący zgromadzonych przy granicznej zaporze grup migrantów, oferują im wódkę. - Robią to celowo, by łatwiej manipulować tłumem zdesperowanych, zziębniętych i zgłodniałych ludzi - tłumaczył inspektor.

Ma się to dziać wieczorami. To celowe działania białoruskiego reżimu i kolejny dowód na to, że migranci są tylko propagandowym narzędziem w rękach dyktatora Alaksandra Łukaszenki.

Według inspektora Mariusza Ciarki, poczęstunek od białoruskich mundurowych ma pomagać w prowokowaniu incydentów na granicy. Mężczyźni po spożyciu alkoholu stają się agresywni i łatwiej ich namówić do ataków i forsowania zasieków.

- Bezpośrednio przy płocie umieszczone są dzieci. Tuż za nimi kobiety, których jest mniej. A młodzi mężczyźni dopiero z tyłu - opisywał rzecznik KGP. Poinformował też o zaangażowaniu policji w ochronę granicy.

Policjanci pojechali na wschodnie krańce Polski po działaniach w stolicy, w związku z ochranianiem Marszu Niepodległości. Do służby zostało oddelegowanych 800 policjantów, w tym 100 z Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji.

- Sytuacja tam jest bardzo trudna. Reżim Łukaszenki cały czas prowokuje różnego rodzaju sytuacje - zauważył funkcjonariusz.

Migranci na granicy dostają wódkę. To podstępny poczęstunek

Jak opowiedział rzecznik, w kierunku policjantów rzucane są kamienie i belki, dochodzi do szturmów na ogrodzenie. Ludzie pod kolbami karabinów przemieszczani są pod linię graniczną, nie mają żadnej możliwości, by zrobić cokolwiek innego, niż każą im białoruscy pogranicznicy.

- Funkcjonariusze służb białoruskich potrafią celować kolbami w kierunku ludzi, których wepchnęli na linię granicy, ale też w kierunku naszych funkcjonariuszy, żołnierzy, oddając strzały na sucho, a więc bez przeładowanego naboju. Oddawane są też strzały w powietrze, aby zastraszyć ludzi, którzy się tam znajdują, oraz naszych funkcjonariuszy. To także powstające wzdłuż granicy dziwne budowle wojskowe. Te zachowania ze strony reżimu są nieprzewidywalne - mówił Mariusz Ciarka.

Mimo tych mrożących krew w żyłach relacji, rzecznik policji nie uważa jednak, że w rejonie kryzysu powinni przebywać dziennikarze, którzy mogliby rejestrować te wydarzenia i relacjonować je w polskich mediach.

- Proszę przypomnieć sobie sceny sprzed wprowadzenia stanu wyjątkowego, kiedy część dziennikarzy, mogę ich nazwać nieodpowiedzialnymi, usuwała ogrodzenie graniczne. Skupmy się na ochronie granic, a nie na ochronie nieodpowiedzialnych ludzi, którzy zachowują się tam w sposób nieracjonalny, nieetyczny, niebezpieczny dla Polski - powiedział policjant.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (420)