ŚwiatMieszane oceny wizyty Trumpa w siedzibie NATO. Słowa i czyny nie idą w parze

Mieszane oceny wizyty Trumpa w siedzibie NATO. Słowa i czyny nie idą w parze

Udział prezydenta Donalda Trumpa w spotkaniu szefów państw NATO w Brukseli wywołał bardzo mieszane reakcje. Jedni podkreślają jego aroganckie zachowanie i brak zaangażowania w bezpieczeństwo sojuszników. Z kolei gen. Mieczysław Bieniek uważa, że ważniejsze są czyny, czyli wzmacnianie flanki wschodniej sojuszu.

Mieszane oceny wizyty Trumpa w siedzibie NATO. Słowa i czyny nie idą w parze
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Jarosław Kociszewski

26.05.2017 | aktual.: 26.05.2017 14:04

Szok i niedowierzanie. Tak krytycy podsumowują efekt wizyty prezydenta USA Donalda Trumpa w nowej siedzibie NATO w Brukseli. Internet obiegł krótki filmik pokazujący, jak Donald Trump obcesowo odpycha premiera Czarnogóry Dusko Markovica, żeby przedostać się na czoło grupy przywódców podczas otwarcia nowej siedziby NATO w Brukseli. Słowa prezydenta USA były równie ostre, jak zachowanie.

Gospodarz Białego Domu przede wszystkim zarzucił, że państwa członkowskie nie płacą wystarczająco dużo na obronności, co "jest nieuczciwe w stosunku do obywateli i podatników w Stanach Zjednoczonych", którzy znacznie więcej wydają na obronność. "Wiele krajów wciąż za mało wydaje na wspólną obronę, 2 proc. PKB to minimum" – powiedział Donald Trump.

Ani słowa o gwarancjach bezpieczeństwa

Ivo Daalder, ambasador USA przy NATO w latach 2009 – 2013, uważa, że Trump, który w kampanii wyborczej podważał relacje z Sojuszem nazywając go "przestarzałym" zmarnował okazję, aby te stosunki naprawić. Dyplomata napisał na Tweeterze, że Trump jest pierwszym prezydentem od czasów Harrego Trumana, który nie powtórzył zobowiązania USA do przestrzegania artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego. Zapis ten zobowiązuje kraje NATO do udzielenia pomocy członkom sojuszu, które padły ofiara zbrojnej napaści.

Zdaniem Daaldera, państwa europejskie systematycznie zwiększają wydatki na obronność zgodnie z uzgodnieniami ze szczytu w Walii w 2014 r. zwłaszcza w obliczu rosyjskiego zagrożenia. Były ambasador przy NATO podkreślił, że podobnego zdania jest gen. Joseph Dunford, Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, a więc najważniejszy, amerykański generał, tymczasem Trump to zagrożenie marginalizuje.

Rosnące zaangażowanie USA jest faktem

Zupełnie inaczej słowa prezydenta USA interpretuje gen. w stanie spoczynku Mieczysław Bieniek, były Zastępca Dowódcy Strategicznego NATO. - Trump powiedział, że Rosja stanowi zagrożenie i wzmocnienie flanki wschodniej jest obowiązkiem sojuszników – w rozmowie z Wirtualną Polską powiedział gen. Bieniek. - To jest wyraźne odniesienie do art. 5. Amerykanie zwiększają swoje zaangażowanie w Europie o niemal 40 proc. Rozwinęli brygadową grupę bojową w Polsce, wzmacniają siły na południu i rozlokowują sprzęt tak, jak to było w czasie Zimnej Wojny.

Obraz
© PAP | Tytus Żmijewski

Zdaniem gen. Bieńka wpływ na zmianę poglądów Trumpa na NATO ma Sekretarz Obrony James Mattis. - To bardzo doświadczony oficer, z którym współpracowałem w Afganistanie, Iraku i w Stanach – dodaje. - Trump zorientował się, że NATO jest instytucją potrzebna, wiarygodną, ale on ma do tego podejście biznesowe. W podobnym duchu wypowiadał się też nowy prezydent Francji Macron, który wspominał o większej odpowiedzialności europejskich sojuszników i potrzebie lepszej współpracy pomiędzy UE a NATO.

Ceremonia otwarcia nowej siedziby NATO w Brukseli po raz kolejny uwidoczniła różnicę w twardym, biznesowym czy wręcz aroganckim stylu prowadzenia polityki przez prezydenta Trumpa w odróżnieniu od przynajmniej z pozoru łagodniejszego Baracka Obamy. Z punktu widzenia Polski niewiele się jednak zmieniło. Trump kontynuuje politykę wzmacniania wschodniej flanki NATO i amerykańskie zaangażowanie nie będzie się zmniejszać, dopóki sojusznicy udowadniają, że poważnie traktują kwestie bezpieczeństwa.

bezpieczeństwobrukselanato
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)