Miedwiediew wpadł w furę. Rozwścieczyła go grupa G7
Były rosyjski prezydent kolejny raz zamieścił w sieci propagandowy, kłamliwy i agresywny wpis. Tym razem na cel wziął grupę G7, która spotkała się w Japonii. "Co za banda zakłamanych drani (...). Żądają od Rosji, aby dała im jakieś gwarancje dotyczące broni jądrowej, ale w rzeczywistości podpowiadają przyszły konflikt jądrowy między naszym krajem a NATO" - napisał Dmitrij Miedwiediew.
18.04.2023 | aktual.: 18.04.2023 21:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Współpracownika Putina rozwścieczyło tak wezwanie, jakie wystosowali szefowie dyplomacji państw G7 (grupa zrzeszająca najbogatsze i najbardziej wpływowe kraje świata). W przyjętym dokumencie dyplomaci potępili Rosję za agresję zbrojną wobec Ukrainy oraz jej groźby jądrowe.
"Ministrowie spraw zagranicznych G7 wezwali Rosję do potwierdzenia, że wojna atomowa jest nie do przyjęcia. A ta dziwna istota Blinken (Anthony - sekretarz stanu USA) wygłosił, że zniszczenie Hiroszimy i Nagasaki jest dowodem niezmierzonego ludzkiego cierpienia. Ale nie wspomniał o swoim własnym kraju, który dopuścił się tej zbrodni" - napisał Miedwiediew na Telegramie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: "Ogrywają kluczową rolę". Ekspert o siłach specjalnych Ukrainy
Brednie Miedwiediewa. Zarzuca Zachodowi kłamstwa
Były prezydent Rosji stwierdził też, że zachodni liderzy "bez końca okłamują swoich", a jednocześnie oskarżają Rosję o "rozpowszechnianie fałszywych informacji na temat Ukrainy". Miedwiediew nie wspomniał jednak o kłamstwach, jakie rosyjskiemu społeczeństwu każdego dnia serwuje kremlowska propaganda.
Polityk obraził też rząd w Tokio stwierdzając, że japoński rząd "pluje na groby swoich rodaków zabitych przez Amerykanów".
Przeczytaj też:
Źródło: interia.pl