Miedwiediew nie może znieść dostaw broni z USA? "Potrzebują nowego Afganistanu"
Dmitrij Miedwiediew po raz kolejny w kłamliwy sposób zabrał głos w sprawie wojny w Ukrainie. Tym razem były prezydent Rosji we wpisie w mediach społecznościowych sporo miejsca poświęcił dostawom amerykańskiego uzbrojenia do Ukrainy. W propagandowym stylu porównał tą sytuację do opuszczania Afganistanu, gdzie w ręce Talibów wpadł wart miliardy dolarów sprzęt, którego Amerykanie nie zdołali ze sobą zabrać.
"Pomimo porzucenia w ubiegłym roku w Afganistanie sprzętu wojskowego o wartości 85 miliardów dolarów, Biały Dom w niekontrolowany sposób pompuje broń do reżimu w Kijowie" - napisał Miedwiediew.
Zasugerował, że Amerykanie zarabiali na "eksperymentach korupcyjnych" w Afganistanie, a gdy misja w tym kraju się skończyła, pojawiła się potrzeba stworzenia "nowego Afganistanu", w którym można byłoby sprzedawać broń.
"Pentagon oczywiście wszystkiemu zaprzecza, kłamie konwulsyjnie i gubi się w zeznaniach" - dodał były prezydent Rosji, pełniący obecnie funkcję wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa tego kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: "Kryzys byłby ogromny". Szantaż Rosji może mieć katastrofalne skutki
"Pokój na rosyjskich warunkach"
Jego zdaniem, amerykańskie dostawy sprawią, że broń wpadnie w ręce "terrorystów i radykałów". Miedwiediew zapewnił, że mimo pomocy z Zachodu Rosja "osiągnie wszystkie swoje cele". Wówczas - jak dodał - w Ukrainie zostanie zaprowadzony pokój "na rosyjskich warunkach".
Wiele informacji traktujących o rzekomych atakach i agresji ze strony ukraińskiej, które podają rosyjskie media, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Przeczytaj też:
Źródło: Telegram
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski