Mieczysław Rakowski: gdy powstawała "Solidarność" nie byłem po drugiej stronie
Historia to jest taka pani, która często wydaje ostateczny dopiero wyrok po kilkudziesięciu latach. Więc poczekajmy jeszcze, kto się pomylił, kiedy się pomylił. Poza tym, muszę dodać, że kiedy "Solidarność" powstawała, nie byłem po drugiej stronie, tylko byłem redaktorem naczelnym Polityki, pisma, które bardzo uważnie obserwowało rzeczywistość - powiedział Mieczysław F. Rakowski w "Poranku w Radiu TOK FM".
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Pan dwadzieścia pięć lat temu był po tej drugiej stronie. Był pan redaktorem naczelnym Polityki, później został pan wicepremierem na początku lat 80. Był pan po drugiej stronie, wśród tych, o których mówi się teraz: oni. Nie żałuje pan swojego wyboru z tamtych czasów?
Mieczysław Rakowski: W żadnym przypadku.
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Dlaczego?
Mieczysław Rakowski: Dlatego, że tak widziałem wtedy rzeczywistość.
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Ale pomylił się pan.
Mieczysław Rakowski: Niekoniecznie.
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Historia przyznała rację Solidarności.
Mieczysław Rakowski: Historia to jest taka pani, która często wydaje ostateczny dopiero wyrok po kilkudziesięciu latach. Więc poczekajmy jeszcze, kto się pomylił, kiedy się pomylił. Poza tym, muszę dodać, że kiedy Solidarność powstawała, nie byłem po drugiej stronie, tylko byłem redaktorem naczelnym Polityki, pisma, które bardzo uważnie obserwowało rzeczywistość.
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Ale nie było to pismo opozycyjne, pismo Solidarności. Był pan w kręgu władzy, a nie opozycji.
Mieczysław Rakowski: Tak, tylko że ja nie rozumiem tych pretensji.
Katarzyna Kolenda-Zaleska: To nie jako pretensje.
Mieczysław Rakowski: Miałem stanąć natychmiast po stronie opozycji? Miałem inne przekonania, inaczej widziałem rozwój Polski.
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Nie, nie, ja tylko pytam.
Mieczysław Rakowski: Ja odpowiadam. Nie zapisywałem się do Solidarności nigdy, później też się nie zapiszę, dlatego że miałem inny pogląd na Polskę. I koniec. To nie znaczy, że traktowałem solidarność jako siłę wrogą.
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Nie? Solidarność nie była wtedy siłą wrogą?
Mieczysław Rakowski: Dla mnie?
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Dla pana, dla ludzi, którzy byli po drugiej stronie.
Mieczysław Rakowski: Tak, więc były dwie strony, oczywiście, to jest logiczne.
Katarzyna Kolenda-Zaleska: No właśnie.
Mieczysław Rakowski: Ale zarówno po jednaj, jak i po drugiej stronie, w miarę rozwoju wydarzeń były różne orientacje, różne postawy. W PZPR czy w tym gronie, w którym ja funkcjonowałem, byli przeciwnicy wszelkich porozumień z Solidarnością, byli zwolennicy, byli tacy, którzy zajmowali pozycję centrową, zresztą ona w latach 80., w połowie lat 80. zwyciężyła. Tak samo, jeżeli chodzi o obóz Solidarności. Dzisiaj oczywiście Solidarność jest przedstawiana, jako siła jedyna. Jakby tej drugiej strony nie było. A ona była. I w końcu ten nurt, który istniał w PZPR, w ekipie kierowniczej, który szukał porozumienia jakiegoś, jakiegoś wyjścia z kryzysu, on zwyciężył. Okrągły stół nie mógłby się odbyć bez zwycięstwa tego nurtu.
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Tak. Ale mamy rok 1980, 1981. Już pan wtedy jest we władzy, już pan nie jest redaktorem naczelnym Polityki, jest pan wicepremierem. Są potworne napięcia, szykany ludzi Solidarności także, jest kryzys radomski. Jak się wtedy mówi o tym, porozumieniu, to jednak widać, że władza niekoniecznie wtedy chciała tego porozumienia.
Mieczysław Rakowski: W czasie kryzysu radomskiego, pani ma na myśli to ostatnie posiedzenie na początku grudnia czy listopada?
Katarzyna Kolenda-Zaleska: Tak.
Mieczysław Rakowski: To mogę zacytować Lecha Wałęsę, który powiedział, że musiał stanąć na czele radykałów, bo inaczej by go wyrzucili. Więc w Solidarności w tym czasie już istniały różne nurty, co jest zrozumiałe, w takim ruchu masowym zawsze pojawiają się pewne skrajności. Natomiast jeśli chodzi o mnie, bo zaczęła pani od przepytania mnie, to chcę powiedzieć, że byłem autorem bardzo głośnego i słynnego wtedy artykułu, w styczniu 1989, "Szanować partnera". Napisałem ten artykuł właśnie dlatego, że analizując sytuację w partii, widziałem poważne odłamy aktywu czy ludzi w instancjach partyjnych, którzy byli przeciwni temu, żeby solidarność szanować jako partnera, i traktować jako partnera. Proszę mnie nie ustawiać na pozycji wrogiej. Mogę powiedzieć tak, że zgodnie z moją naturą byłem przeciwny radykalnym odłamom w Solidarności, radykałom, którzy, moim zdaniem, niszczyli zalążki jakiegoś kompromisu.