PolskaMeldunków nie składałem

Meldunków nie składałem

Według informacji dziennikarzy "Tygodnika Podhalańskiego" ksiądz Mirosław Drozdek - kapelan zakopiańskiej Solidarności, współtwórca i kustosz sanktuarium na Krzeptówkach w Zakopanem - przez cztery lata był agentem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Ewa". Sam zainteresowany zdecydowanie zaprzecza zarzutom.

17.02.2006 | aktual.: 01.03.2006 13:50

W maju 1981 r. narodził się pomysł, by na zakopiańskich Krzeptówkach wybudować kościół Matki Boskiej Fatimskiej. Miało to być wotum wdzięczności za ocalenie życia Ojca Świętego podczas zamachu na placu św. Piotra. Ks. Mirosław Drozdek z charakterystyczną dla siebie energią przystąpił do pracy. Powstało sanktuarium - góralskie "święte miejsce".

Do kościoła co roku pielgrzymują setki tysięcy wiernych. - Odwiedzają go i politycy, jak choćby premier Marcinkiewicz czy wtedy kandydat na prezydenta RP Lech Kaczyński - przypomina Jerzy Jurecki, autor artykułu o domniemanej współpracy ks. Drozdka z bezpieką. - Informacja, że ksiądz był tajnym współpracownikiem SB trafiła do nas przed kilkunastoma tygodniami. Została poparta dokumentami. Postanowiliśmy to sprawdzić. Jednym ze sposobów było dotarcie do oficera prowadzącego - ówczesnego szefa SB w Zakopanem majora Andrzeja Szczepańskiego. Chciałem zweryfikować swoją wiedzę i to mi się udało - dodaje Jurecki.

Major Szczepański zaprzecza jednak, jakoby ks. Drozdek był agentem. - On nie podpisał żadnego dokumentu o współpracy z SB. Przychodził do nas w sprawach paszportowych, tak samo jak tysiące innych osób. Rozmawiałem z nim, a z rozmów pisałem notatki - powiedział nam Szczepański. Relacje dziennikarzy "Tygodnika Podhalańskiego" nie pokrywają się z wypowiedzią Szczepańskiego. - Gdy pytałem Szczepańskiego czy TW "Ewa" to ks. Drozdek, to odpowiadał, że nie rozumie pytania - relacjonuje Jurecki. - Ale rozmowa tak się toczyła, że wiadomo było, o kogo chodzi. Poza tym z materiałów jakie mamy, jednoznacznie wynika, że "Ewa" to ks. Drozdek - podkreśla Jurecki. Sam zainteresowany zaprzecza zarzutom.

- Nie składałem żadnego zobowiązania, nie podpisywałem lojalki wobec żadnych władz, a tym bardziej wobec SB - powiedział nam ks. Drozdek. - Żadnych meldunków nie składałem, informacji nie przekazywałem. Przy załatwianiu spraw paszportowych prowadziłem tylko formalne rozmowy. I na tym koniec. - Pytałem księdza, czy zdawał sobie sprawę, że rozmawiając po raz kolejny z tym samym funkcjonariuszem SB, staje się tajnym współpracownikiem. Usłyszałem, że nie. W naszym tekście nie przesądzamy sprawy. Zadajemy pytanie - czy ksiądz to ofiara SB, czy też agent - mówi Jurecki. Ks. Mirosław Drozdek może złożyć do IPN wniosek o udostępnienie materiałów na swój temat. Wtedy okaże się, czy jest osobą pokrzywdzoną, czy też, jak zasugerował "Tygodnik Podhalański" konfidentem SB.

BOL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)