Prawdziwe trzęsienie ziemi i stawiam taką tezę - początek końca monarchii brytyjskiej. Bardzo
się mylę?
Bardzo się pan myli. Monarchia brytyjska jest osadzona na bardzo
silnych fundamentach, silnych, starych, dość
stabilnych, wiele burz targało monarchią. Nawet kilkadziesiąt lat temu
wydawało się, że już po monarchii, kiedy w latach 90. poważne
skandale w rodzinie królewskiej wstrząsały nią co chwilę. To co się teraz dzieje, czyli
takie, można powiedzieć, pranie rodzinnych brudów publiczne, to jest bardzo przykre.
Ja myślę, że to byłoby przykre dla każdej rodziny, a tym bardziej dla tak eksponowanej, której
losami interesuje się cały świat.
To jest przykre, bo, no cóż, odnoszę wrażenie, że szczególnie księżna
Meghan nie zrozumiała do
jakiej rodziny wchodzi, kiedy wychodziła za księcia Harry'ego. Że też Harry się w tym wszystkim pogubił i
nie umiał jej pewnych rzeczy wytłumaczyć. Że oczywiście
to jest niezwykły prestiż być członkiem klubu Winsorów, ale
to również pewne powiedzmy niedogodności,
trochę w cudzysłowie mówiąc, bo oczywiście jest i czasami niezrozumiały protokół, którego trzeba
przestrzegać i ograniczenie bardzo potężne prywatności, praktycznie prywatność nie istnieje.
Jest to pewna cena, wszystko w życiu ma swoją cenę. To jest taki truizm, ale to jest prawda. Więc jeśli
do tego dodamy też niepokojące wieści. które napływają na temat
stanu zdrowia księcia Filipa, no to można powiedzieć, że wnuk swojej babci taki
no niespecjalny prezent wyszykował teraz, kiedy ona się martwi o swojego męża, musi
się jeszcze mierzyć z takim wywiadem, w którym pewnie padną
różne przykre oskarżenia, skargi. A,
że to publicznie, to to jest to moim zdaniem dość kompromitujące.
A jaka może być odpowiedź
teraz Pałacu Buckingham? Tak jak wielokrotnie do tej pory po prostu na razie cisza, przetrzymanie, potem
jakiś lakoniczny komunikat? Jak to może wyglądać?
Ja nie przypuszczam - oczywiście mogę się mylić - ale nie przypuszczam, żeby Pałac Buckingham, mówiąc tak właśnie
symbolicznie, bo tu chodzi oczywiście o królową, która stoi na czele całej rodziny, aby
Pałac Buckingham miał ochotę wchodzić w jakieś dyskusje z
Harrym i Meghan. Oczywiście to by się odbywało ustami rzeczników prasowych, wiadomo,
że nikt z rodziny królewskiej osobiście w takich sprawach nie zabiera głosu. Ale
ja bym oczekiwała czegoś zgoła innego. Być może
właśnie takie rozwiązanie będziemy mieli, na pewno nie od razu, ale może za jakiś czas,
po prostu tak jak w latach 90.. Na początku lat 90., kiedy księżna Diana była
w potężnym konflikcie ze swoim mężem, najpierw ona opowiadała o swoim nieudanym małżeństwie publicznie,
później to samo zrobił książę Karol. Ale
oboje oni wydali książki. Czyli najpierw powstała książka na podstawie wspomnień księżnej i
na tę książkę była odpowiedź - biografia księcia Karola napisana. No właśnie w
pewnym sensie pod dyktando jego oczekiwań, czyli to była pewnego rodzaju odpowiedź na to, co ukazało
się w książce. Ale to była też odpowiedź na wszelkie zarzuty, które
zwolennicy Diany wysuwali pod adresem księcia Karola. Być może my też teraz
za niedługi czas doczekamy się jakiejś ciekawej książki, która będzie napisana
tak trochę na zamówienie Pałacu Buckingham, żeby pokazać drugą stronę. Bo to jest oczywiście pewna
dysproporcja. Mamy Harry'ego i Meghan, którzy siadają przed kamerą i dziennikarce amerykańskiej,
która zupełnie nie rozumie brytyjskich realiów, szczególnie realiów rodziny królewskiej, opowiadają o rzeczach, o których opowiadać
moim zdaniem nie powinni - niezależnie od tego co powiedzą.
I teraz jak z tym dyskutować, jak
dyskutować z zarzutami, z pretensjami, z żalami. Wiadomo, że Pałac
Buckingham może opublikować
pewien komunikat, może w tym komunikacie powiedzieć, że królowa ubolewa, że
jest jej przykro. No bo co można powiedzieć? Przecież nie zrobią z tego maga, nie będą
robić pyskówki, nie będą odpowiadać na poszczególne
konkretne argumenty, bo
cóż, monarchia ma kasę. Tak długo jak na jej czele stoi Elżbieta II,
to ta monarchia ma klasę i po prostu nie
dyskutuje z pewnymi nawet zarzutami, które
się pojawiają, one się pojawiają od czasu do czasu. Ale oczywiście przykro, kiedy pochodzą ze strony rodziny.