Medioznawca o "Sylwestrze Marzeń" w TVP: jawi się jako kotwica, utrzymująca nas w normalności
Prof. Jacek Wasilewski, medioznawca z UW, był gościem programu “Newsroom”, w którym komentował “Sylwester Marzeń” w TVP. Prezes telewizji publicznej Jacek Kurski chwalił się, że imprezę oglądało przed telewizorami w porywach 8 mln widzów. - Trudno mi powiedzieć, czy Jacek Kurski dobrze wyczuwa gusta Polaków. Jednak patrząc na stabilne notowania partii rządzącej, można powiedzieć, że na pewno umie stworzyć taką rzeczywistość, w której władza wypada dobrze - ocenił. - “Sylwester Marzeń” oglądało wiele różnych grup. Jedni mieli włączony telewizor z przyzwyczajenia – bo zawsze jest włączony. Inni po prostu nie mieli gdzie wychodzić i brakowało im towarzystwa, w związku z tym włączali telewizor “rytualnie”, na zasadzie, że “trzeba się z kimś bawić” - tłumaczył. - Dla tej ostatniej grupy, bawiącej się samej ze sobą, “Sylwester Marzeń” zapewne był dobrą opcją. I tutaj też można powiedzieć, że Jacek Kurski dobrze wyczuł ich potrzeby - stwierdził prof. Wasilewski. - Poza tym oglądanie koncertu sylwestrowego w telewizji to taki rytuał. Tak jak oglądanie “Kevina samego w domu” w święta. Pomimo, że wiemy jak to się skończy, znamy to na pamięć, to wciąż to robimy. To już tradycja jak chodzenie na pasterkę. I “Sylwester Marzeń” w TVP jest poniekąd także takim rytuałem, który musimy wypełnić, by poczuć się normalnie – by zapomnieć na chwilę o pandemii i innych anomaliach rzeczywistości - wyjaśnił medioznawca. - Ciągle mamy jakieś nowe afery, galopuje inflacja, trwa czwarta fala pandemii... Ten “Sylwester Marzeń” jawi się wielu osobom jako taka kotwica, która utrzymuje nas w normalności. Pozawala nam przez chwilę myśleć, że wszystko jest “w miarę ok”. To jest taki element, który pomaga nam przetrwać momenty kryzysowe, bawić się “tak jak zwykle”. Być może dlatego tyle osób pojechało do Zakopanego, by stanąć pod sceną i posłuchać Jasona Derulo - ocenił.