Panie profesorze, "Media bez honoru" - tak Marcin Horała z PiS w swoim twitterowym wpisie podsumował
wczorajszą akcje solidarnościową wszystkich praktycznie mediów w Polsce. Twierdzi też, że duże koncerny zapłacą daniny, a małe
gazety nie. A jakby pan podsumował wypowiedź pana Horały?
Przede
wszystkim wszystkie podmioty gospodarcze w Polsce płacą podatki. Po
drugie wiemy dobrze, że tu nie chodzi o podatek, który miałby tylko
i wyłącznie cele fiskalne, tylko celem ukrytym tych wszystkich regulacji jest ograniczenie
możliwości normalnej działalności dla podmiotów niezależnych, niezależnych od władzy, tych,
które nie są podłączone pod kroplówkę budżetową. I temu
służyć mają
te przepisy i bardzo się cieszę z tego, że media wreszcie dostrzegły, jak
wielkie to stanowi dla nich zagrożenie, jakie stanowi to zagrożenie dla demokracji i tak ostro zaprotestowały.
Pana zdaniem ten protest coś dał?
Zobaczymy.
Wydaje mi się, że rząd będzie musiał się do tego ustosunkować i
mam
nadzieję, że się wycofa z tego pomysłu. Natomiast dla mnie problemem jest to, że my
od pięciu lat obserwujemy stopniowe ograniczanie wolności mediów i przestrzeni do debaty
publicznej i w zasadzie tak
naprawdę to już niewiele nas dzieli od tego, aby nie było już odwrotu, abyśmy już przestali być państwem demokratycznym, w
którym możliwa jest rzeczywista pluralistyczna debata na sprawy, które nas interesują.
Obóz rządzący ma
w tej chwili pierwszą, drugą i trzecią władzę też, no bo nad sądami też coraz częściej obejmuje opiekę.
To co, teraz brakuje mu tylko i wyłącznie tej czwartej władzy do kompletu?
Szczęśliwie powiedziałbym i to też myślę, że jest ważna wiadomość dla pana redaktora, że rząd nie ma
jeszcze władzy nad sumieniami sędziów.
I akurat w sprawach dotyczących wolności słowa sądy
w ostatnich latach orzekały naprawdę przyzwoicie i w wielu przypadkach dziennikarze, którzy próbowali
być represjonowani przez władzę, przez telewizję publiczną czy spółki skarbu państwa, po prostu wygrywali swoje procesy.
Ale powstaje pytanie, jak długo. Natomiast jeśli chodzi o media, to chodzi o coś więcej. Tu nie chodzi
tylko o przekaz informacyjny, taki codzienny,
ale też o zagwarantowanie sobie, że przed
wyborami rząd będzie mógł się przygotować w taki sposób, aby te po prostu wybory wygrać, aby
utrwalić swoją władzę. Już w raporcie OBWE dotyczącym
wyborów prezydenckich z 2020 roku, OBWE stwierdziło, że wybory w Polsce
był nieuczciwe ze względu na zaangażowanie mediów publicznych po stronie prezydenta Andrzeja Dudy.
No i jeśli mówimy o Andrzeju Dudzie, to on także zabrał głos w sprawie mediów i powiedział tak: "Jeżeli chodzi o wolność słowa, to wydaje mi się, że
problemów z tym nie ma. Chodzi o pieniądze". Tylko i wyłącznie o pieniądze, których rzekomo koncerny medialne, firmy medialnej nie chcą płacić - tak mówił
Andrzej Duda, a co mówi Rzecznik Praw Obywatelskich?
Jeśli już mówimy o pieniądzach, no to każdy z nas wie, że 2 miliardy złotych idzie na wsparcie dla telewizji
publicznej oraz dla radia publicznego, w tym także do ośrodków regionalnych. Także wydaje mi
się, że na miejscu pana prezydenta nie sięgałbym akurat po te argumenty. Natomiast najbardziej szanowana na świecie organizacja,
która zajmuje się wolnością słowa, czyli Reporterzy bez Granic ocenia, że po prostu każdego roku spada
niezależność mediów i warunki wolności słowa w Polsce. Byliśmy w 2015 roku na 18
miejscu. Ja nie twierdzę, że wtedy było różowo, bo były różne przypadki, sam się nimi zajmowałem, ale teraz jesteśmy na 62
miejscu i zobaczymy, jak będzie wyglądał kolejny ranking - raczej nie wróżę Polsce sukcesu.